poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 15

Avril :
Bezszelestnie dostałam się do środka pensjonatu. Wcale nie zamierzałam odpuścić Mary ani jej dziecku. Nie musiałam mieć zaproszenia, ponieważ już kiedyś tutaj byłam. Ku mojemu zaskoczeniu w salonie nikogo nie było. Tym lepiej dla mnie. Porozglądałam się po całym pomieszczeniu, by lepiej upewnić się, że jestem w nim sama. Niezauważalnie, w wampirzym tempie przedostałam się do sypialni Klausa i Salvatore. Stanęłam przed drzwiami nasłuchując dźwięków wydobywających się ze środka. Było tam całkowicie cicho. Pustka. Dziwne … Pewnym ruchem otworzyłam drzwi tym samym, wchodząc do środka pokoju. Nie było tam ani Mary ani też Klausa. Za to znajdowało się tam coś, co było dużo ważniejsze dla mnie. W małym łóżeczku spał noworodek.
- Macie  ładną córeczkę – powiedziałam, obracając się w stronę Klausa, który stał  w drzwiach wejściowych do pomieszczenia.  Twarz mężczyzny wykrzywił grymas złości.
- Tylko po to przyszłaś !? – fuknął w moją stronę.
Zaśmiałam się prowokacyjnie, podchodząc bliżej łóżeczka. 
- Masz rację – powiedziałam cicho, przenosząc wzrok na noworodka. Nagle usłyszałam głośną szarpaninę z tyłu. Moim oczom ukazał się Sam i jego ludzie, którzy skutecznie unieruchomili Klausa. Wymieniłam porozumiewawcze spojrzenie z Samem, uśmiechając się przebiegle.
- Nie tylko po to – dodałam odważnie.
Gdy pierwotny zorientował się co zamierzam zrobić, zaczął się jeszcze bardziej jeden z wampirów wstrzyknął mu dużą ilość werbeny. Mikealson powoli opadł osłabiony na ziemię. W jeden chwili wyciągnęłam kołek z torebki, mierząc nim w śpiące dziecko. Popatrzyłam ostatni raz na tą istotę, zastanawiając się czy to jedyny sposób zemsty. Przecież ono nie było niczemu winne, ale jeśli tylko tak mogłam uprzykrzyć im życie … Nie mam wyboru. Wzięłam mocny zamach, kiedy dziecko nagle gwałtownie się rozpłakało. Nie zwlekając dłużej zniżyłam kołek, celując nim prosto w serce dziecka.
- Zostaw. Moje. Dziecko ! – warknął dobrze znany mi głos, akcentując każde słowo. W sekundzie zostałam brutalnie złapana za szyję, nie mogąc złapać oddechu. Poczułam głośny trzask kości i ból w szyi. Potem była już tylko ciemność …
 
Damon :
W jednej sekundzie skręciłem kark dwóm wampirom, które trzymały Klausa.  Podniosłem hybrydę z ziemi, przyglądając się walce przede mną. Pierwotny pomału dochodził do siebie, wstając i poprawiając potarganą kurtkę. Nagle Vivien opadła bezwładnie na ziemię. Klaus w jeden chwili otworzył szerzej oczy, podchodząc bliżej kobiety. Pogłaskał ją czule po policzku, a zaraz potem mocno ją do siebie przytulił.
- Mary … - wydukał.
- Jestem tutaj – odpowiedziała wzruszonym głosem brunetka, próbując opanować drżenie rąk.
Kiedy się od siebie oderwali ja także podszedłem i do mojej siostry, zamykając ją w żelaznym uścisku.
- Dobrze, że wróciłaś, ale mianowicie jak to się stało ? – zapytałem z uśmiechem na twarzy, wypuszczając ją z moich objęć.
- Po prostu się obudziłam. Zaraz po tym, jak moje życie zaczęło migać mi przed oczami – odrzekła zdezorientowana.
- Ważne, że jesteś teraz i tutaj – dodał Klaus, składając na ustach Mary delikatny pocałunek.
Niespodziewanie w pokoju rozległ się dobrze znany nam już płacz. Wampirzyca oderwała się od swojego chłopaka, podchodząc do kołyski. Wzięła na ręce dziewczynkę, pieszczotliwie tuląc ją do siebie.
- Jest piękna – wydukała oczarowana brunetka, spoglądając po kolei na Klausa, jak i na mnie.
- Tak jak jej mama – dodał pierwotny, obejmując z tyłu Mary.
- Co z nią zrobimy ? – zapytałem po chwili, wskazując na ciało dziewczyny, leżące na ziemi.
- Zabić – odparł bez namysłu Klaus.
- Wiem, że może ci się to nie spodobać, ale chce jej uświadomić parę  rzeczy – powiedziała Mary, odkładając śpiącego noworodka do łóżeczka. – i nie przyjmuję sprzeciwy – dodała poważniej, uśmiechając się, kiedy Klaus chciał wtrącić się jej w słowo.
- Tak jak wtedy, gdy chciała cię zabić !? – fuknąłem, niedowierzając, że moja siostra może być tak naiwna.
- Zgadzam się z nim Mary. Jeśli próbowała zrobić to wcześniej, teraz także się nie zawaha – poparł mnie Klaus.
- Nawet wy przeciwko mnie !? – zapytała z wyrzutem.
- Nie jesteśmy przeciwko tobie ! – warknąłem. – Po prostu nie chcemy cię stracić kolejny raz !
- Nic mi się nie stanie – powiedziała spokojniej kobiety, spuszczając głowę w duł. – Jeśli napije się troszkę werbeny na pewno nic mi się nie stanie.


****

Drzwi do pensjonatu zostały gwałtownie otwarte, a do środka wkroczyły trzy przyjaciółki.
 - Gdzie ona jest !? – spytała spanikowana Caroline, spoglądając na mnie wyczekująco. Koło niej stałą zdezorientowana Bonnie i smutna Elena. Dziewczyna obrzuciła mnie współczującym spojrzeniem, przytulając do siebie roztrzęsioną blondynkę.
- Kto ? – zapytała wesoło Mary, wchodząc do pomieszczenia.
- Mary ! – krzyknęła radośnie Elena, wpadając w ramiona brunetki. Kobieta momentalnie odwzajemniła uścick, okręcając się z Eleną wokół własnej osi.
- Chwila, chwila ! – fuknęła zdziwiona Caroline, widząc całe zajście. – O co tu chodzi !? Przecież ty podobno … - zaczęła niepewnie, spoglądając na Mary.
- Zmartwychwstałam – odpowiedziała obojętnie Mary jakby to było coś normalnego.
- Aha … - wydukała Bonnie.
- Ale jak to ? – Forbes zadała kolejne pytanie.
- Nie mam pojęcia. To było jak retrospekcja całego mojego życia – rzekła radośnie brunetka, ściskając Caroline i Bonnie. – Cieszę się, że tu jesteście.
- My też się cieszymy – dodała Elena, stając obok mnie.
Mary posłała mi znaczące spojrzenie, uśmiechając się promiennie.
- Zdecydowaliście już jak będzie nazywała się malutka ? – spytała ciekawa Bonnie.
- Czyli to dziewczynkaaa ! – pisnęła przeciągle Caroline, klaskając w dłonie. Mary pokiwała twierdząco głową, przenosząc wzrok na swojego partnera.
- Może Suzie ? – spytała, radośnie kobieta.
-Ładne – stwierdził Klaus, obejmując ją.
-Potwierdzam – powiedział Stefan, stojący oparty o framugę drzwi. Wszyscy pokiwaliśmy zgonie głową.
- Czyli gratulujemy wam, małej Suzie ! – krzyknęła wesoło Gilbertówna.
- Dziękujemy – odparli równocześnie.
- Musimy to uczcić ! – pisnęła Caro.
- Obowiązkowo ! – dodałem, uśmiechając się. Mary odwzajemniła mój gest, spoglądając po kolei na każdego z nas.
- Jesteście kochani  - powiedziała Mary, kiedy pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.
- Ej ! Nie płaczemy teraz – powiedział do niej Klaus.
- Po prostu jestem wzruszona – wydukała cicho.
Blondynka ukazała śnieżno-białe zęby w uśmiechu, wstając z kanapy.
- Czas przygotowywać przyjęcie ! – krzyknęła podekscytowana.


Elena : 
Przygotowywałam się właśnie do imprezy w jednym z pokoi, w pensjonacie, kiedy w pomieszczeniu rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę –zawołałam uprzejmie.
- Nie przeszkadzam ? – usłyszałam wesoły ton głosu blondyna.
- Oczywiście, że nie, Stefanie – powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Chciałbym ci podziękować za wszystko co dla nas ostatnio robisz – odparł. – I przeprosić za to co musiałaś znosić przez Katherine – dodał, spuszczając wzrok.
- Nie masz mnie za co przepraszać, naprawdę ! – wyjaśniła przekonywującym głosem.
Na twarz Salvatora od razu wstąpił serdeczny uśmiech.
- Ciszę się, że to rozumiesz – rzekł ciszej.
- Mam nadzieję, że będę mógł skraść ci jeden taniec na imprezie ? – zapytał śmiało.
- Nawet dwa – odpowiedziałam, chichocząc.
- Z tego też się cieszę, panno Gilbert – dodał, kłaniając się teatralnie.
Kiwnęłam niepewnie głową, nie pozwalając, aby uśmiech zszedł z mojej twarzy. Blondyn powoli opuścił mój pokój, zostawiając mnie samą. Dziwnie się poczułam. Założę się, że nie raz kłaniał się tak przed Pierce. Może on widział we mnie tylko tę wampirzycę ? A Damon ? Co ze starszym Slvatorem ? Co z uczuciem, kiedy przy nim jestem ? Mianowicie, że przestaję myśleć o całym świecie ? Czy to mogło coś znaczyć ? Ten moment, gdy mnie dotyka … Jakby czas stawał w miejscu, a mój rozum przestawał funkcjonować razem z nim. Postanowiła dać sobie trochę odpoczynku od wszystkiego, więc udałam się pod gorący prysznic. Ciepła woda spływała po moim ciele, dzięki czemu mogłam łato się odprężyć. Wtarłam w swoje ciało olejek o zapachu truskawek, rozkoszując się jego zapachem. 
Po zakończonym prysznicu ubrałam się we wcześniej wybrany strój.
Postanowiłam pofalować włosy, więc po chwili na mojej głowie widniała burza olśniewających loków. Tym razem zrobiłam mocniejszy makijaż, który pasował do niektórych dodatków mojego stroju.
Gotowa zeszłam na dół, gdzie czekały na mnie już moje przyjaciółki razem  braćmi Salvatore oraz Klausem.
Dziewczyny prezentowały się genialnie.
Sukienka Bonnie była w jednym z jej ulubionych kolorów. Idealnie pasowała do jej szczupłej figury.
Zaś Caroline jak zawsze musiała zaszaleć i także wyglądała zjawiskowo. Pamiętam nawet, jak pokazywała mi tę sukienkę, kiedy ją kupiła.
- Eleno, ślicznie wyglądasz ! – krzyknęły równocześnie.
- Dziękuję, wy także – odpowiedziałam szczerze.
- Zgadzam się z nimi – dobiegł mnie aksamitny głos z tyłu. Na mojej twarzy momentalnie wstąpił promienny uśmiech.
- Ty również – obrzuciłam starszego Salwatora spojrzeniem. Czarnowłosy odwzajemnił uśmiech, podchodząc bliżej mnie.
- Mam nadzieję, że już nie jesteś na mnie obrażona ? – spytał po chwili.
Pokiwałam przecząco głową na znak, że nie jestem , kiedy nagle do salonu weszła Mary. Jej sukienka była bardzo elegancka. 
- Czyli możemy zaczynać imprezę ? – spytała radośnie Caroline.
- Zgadza się – odpowiedziała wesoła Mary.
Po chwili w całym salonie usłyszeliśmy jakąś głośną piosenkę. Caroline podeszła do Stefana z chęcią poproszenia go do tańca. Razem wyglądali naprawdę uroczo.
- Bonnie ! Dzwoń do Jeremiego ! – rozkazałam poważnie, gdy zauważyłam, że dziewczyna nie za z kim tańczyć.
- On tutaj nikogo nie zna  -  powiedziała cicho.
-Trudno ! Przedstawimy go ! – jęknęłam. – Nie masz pary.
- Okej – odpuściła wreszcie. – Zadzwonię do niego.
Klasnęłam w dłonie z radości. Wiedziała, że Bonnie i Jer dobrze się dogadują i są dobrymi przyjaciółmi, dlatego też nie wiedziałam dlaczego nie chcą być ze sobą.
- Mogę prosić do tańca ? – usłyszałem dobrze znany mi głos i poczułam jak mężczyzna robi ze mną obrót.
- Z chęcią – odparłam, rumieniąc się.
Damon odgarnął jeden lok, opadający na moją twarz, sprawiając przy tym, że całe moje ciało przeszedł dreszcz przyjemności.
- Wspominałem już, że pięknie wyglądasz ? – spytał, udając zamyślenie.
- Chyba coś mówiłeś – odpowiedziałam, chichocząc.
Salvatore obdarował mnie jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów i zrobił ze mną obrót. Tym samym zatrzymałam się na jego torsie. Podniosłam wyżej głowę, wpatrując się w jego niebieskie oczy, które niemal mnie hipnotyzowały. Czarnowłosy objął mnie w tali , przyciągając jeszcze bliżej. Zamknęłam oczy, pozwalając, aby nasze oddechy wymieszały się ze sobą. Nasze twarze dzieliły zaledwie milimetry. Nagle usłyszeliśmy za sobą głośne odchrząknięcie. Gwałtownie odwróciłam się w drugą stronę jakbym chciała pokazać, że do niczego by nie doszło.
- Mam zarezerwowane dwa tańce, pamiętasz ? – spytał uprzejmie Stefan, posyłając swojemu bratu spojrzenie przepełnione złością. Damon zignorował ten gest, obejmując mnie w tali.
- Tak się składa, że Elena tańczyła teraz ze mną. Bądź bardziej cierpliwy Stef – odpowiedział zirytowany.  
- Tak się składa, że piosenka się już skończyła – odpowiedział złośliwie blondyn.
- Ale my nie skończyliśmy ! – warknął Damon, odciągając mnie od młodszego Salvatora.
Zaśmiałam się, zawieszając ręce na szyi mężczyzny.
- Obiecałam mu – powiedziałam cicho. Nie chciałam kończyć tańca z Damonem, ale domyślam się jak mógł poczuć się Stefan.
- Trudno. Poczeka – odrzekł obojętnie Damon, patrząc prosto w moje oczy. – Poza tym widzę, że nie chcesz tam iść.
- Znowu to robisz – stwierdziłam, czując jak moje policzki się rumienią.
- Co robię ? – zaśmiał się wampir, przyciągając mnie do siebie.
- Mieszasz mi w głowie – odpowiedziałam poważnie.
- Cieszę się, że tak na ciebie działam – powiedział, uśmiechając się uwodzicielsko. – Mam nadzieję, że mi pozwolisz na więcej tańców niż tylko dwa ?
- Oczywiście – odpowiedziałam, kiwając głową. Damon wypuścił mnie ze swoich objęć, prowadząc do Stefana.
- Tylko nie za długo – fuknął w jego stronę. Stefan westchnął głośno, uśmiechając się do mnie.
Odprowadziłam go wzrokiem, tym samym zauważając, że zatrzymał się przy barku z alkoholem.
- Łączy cię coś z Damonem ? – zapytał nagle. – Przepraszam, że tak pytam, ale widziałem was przedtem i ... – dodał zmieszany.
- Tak – odpowiedziałam bez zastanowienia. – Nie ! To znaczy jesteśmy przyjaciółmi. Właśnie w tym sensie nas coś łączy – odparłam zawstydzona.
Stefan pokiwał głową, robiąc ze mną obrót oraz oplatając mnie delikatnie w tali.
- Wyglądaliście wtedy blisko – drążył temat.
Uśmiechnęłam się nieśmiało, nie wiedząc co mam mu odpowiedzieć. Stefan odwzajemnił uśmiech, wpatrując się we mnie. Na chwilę przeniosłam wzrok na Damona, który rozmawiał o czymś z moim bratem.
- Twój brat, tak ? – spytał w końcu Stefan.
- Tak. Nie masz chyba nic przeciwko, żeby tu przebywał ? – zapytałam.
- Oczywiście, że nie – odpowiedział blondyn, dalej kołysząc się ze mną w rytm piosenki.
- Odbijamy – usłyszałam za sobą głos czarnowłosego i w sekundzie znalazłam się w jego ramionach. Stefan posłał mu spojrzenie pełne złości, po czym oddalił się od nas.
- Nie dajesz za wygraną – zaśmiałam się.
- Nigdy – wymruczał mi do ucha, obracając mnie.
Zachichotałam i złożyłam pocałunek na jego policzku.
- Za co to było ? – zapytał z uśmiechem.
- Za ten wieczór – odpowiedziałam szczerze.
- On dopiero się rozkręca, skarbie – stwierdził, obracając mną we wszystkie, kiedy piosenka zmieniła się na znacznie szybszą.
- Nie wątpię – rzekłam, starając się dotrzymać kroku mężczyźnie.
- Uwaga, uwaga ! Ciocia Caroline przemawia ! – krzyknęła Caro, stając na stoliku.
- Tradycyjnie przygotowałam kilka trudnych zadań, które będziemy musieli wykonać tego wieczora. Cieszycie się ? – krzyknęła, starając się zachować równowagę w wysokich szpilkach.
- Taak ! – odkrzyknęli wszyscy chórem.

- Więc zaczynamy ! – pisnęła blondynka, biorąc do ręki jakąś listę. Czuję, że ten wieczór będzie bardzo udany …  



poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział 14

Elena :
Pomieszczenie, w którym aktualnie się znajdowałam wypełniło się przeraźliwymi krzykami brunetki. Nie miałam pojęcia jak dokładnie obiera się porób, ale musiałam zaryzykować.
- Oddychaj, głęboko – nakazałam, nabierając głośno powietrza do płuc, aby ułatwić sprawę Salvatore.
Klaus nie odstępował nas nawet na krok. Starał się dodać otuchy swojej ukochanej, trzymając ją za rękę i szepcąc ciepłe słowa.   
- Zaczynamy – stwierdziłam po chwili, patrząc pytająco na kobietę. Kiedy ta pokiwała głową zrozumiałam, że nie mogę jej zawieść. Liczyła na mnie.
Dziewczyna wzięła głęboki wdech, patrząc na mnie i na Klausa. Mary zaczęła wydawać z siebie głośne i rozpaczliwe krzyki. W jednej chwili stała się cała czerwona, a po jej policzkach zaczęły spływać gorzkie łzy. Chwyciłam ją mocno za rękę, spoglądając na przerażonego Klausa.
- Co się dzieje !? – warknął, przenosząc wzrok na moją osobę.
- Jest wampirem. Poród może być utrudniony – wydukałam spanikowana.
- Przyj, kochana ! Spróbuj ! – krzyczałam cały czas, trzymając jej dłoń. Z gardła Mary wyszedł długi jęk, kiedy starała spełnić  się moją prośbę. Zacisnęła palce na prześcieradle, na którym leżała, kurcząc nogi. 
- Nie dam rady – wydukała rozpaczliwie, rozpłakując się gwałtownie.
- Musimy coś zrobić – fuknął głośno Klaus, podchodząc do mnie.
- Szybko ! Ono się udusi ! – panikowała Mary.
Po chwili wahania chwyciłam za ostry nóż, przypominający wyglądem skalpel. Popatrzyłam niepewnie na Klausa i na Mary, doszukując się pozwolenia w ich oczach.
- Chyba nie mamy wyjścia – zaczęłam ostrożnie.
Wampir kiwnął głową, podchodząc do ukochanej, łapiąc ją za rękę oraz głaszcząc po głowie.
- Eleno … Szybko, proszę. Nie pozwólcie mu umrzeć ! – krzyknęła przez łzy. 
- Podeszłam do dziewczyny, odsłaniając materiał, który zakrywał jej brzuch. Był cały siny. Nie zwlekając dłużej nadcięłam skórę kobiety. Ta wydała z siebie zduszony krzyk jako reakcję na moje działanie. Teraz cała pewność siebie mnie opuściła.
- Klaus … Musisz mi pomóc ! – nakazałam, oddychając niespokojnie. 
Teraz to mężczyzna przejął inicjatywę. Prędko zajęłam jego miejsce u boku Mary. 
- Jeszcze chwilę, wytrzymaj ! – krzyczałam, kiedy Mary zaczęła przymykać oczy. 
Dopiero teraz zorientowałam się, że moje dłonie są całe w krwi wampirzycy.
Nagle usłyszałam mrożący krew w żyłach gruchot … jakby kości. Chłopak był zajęty swoim zadaniem oraz cały poplamiony krwią, która rozlewała się po całym stole. Kiedy Klaus ponownie wykonał poprzednią czynność, przekręcając coś w jej brzuchu wampirzyca głośno zapiszczała, a jej krzyk był po prostu niewyobrażalnie wypełniony bólem.  
- Nie wytrzymam ! – płakała kobieta. Pogłaskałam ją po głowię, szepcąc słowa otuchy do jej ucha. 
Niespodziewanie do pokoju wpadł zdenerwowany Damon ze Stefanem. Klaus nawet nie zwrócił na nich uwagi, przegryzając coś we wnętrzu brzucha Mary, zabarwiając sobie tym samym swoją twarz na krwisty kolor. 
- Co się tu dzieje !? – warknął zdezorientowany Stefan, spoglądając na kałuże krwi, znajdujące się obok nas. 
- A nie widać !? – warknął, wyprowadzony z równowagi Klaus.
Kobieta cały czas płakała, spoglądając na mnie błagalnie jakby chciała, abym przerwała to wszystko. Nagle usłyszeliśmy głośne chrupnięcie, po czym wampirzyca głośno zapiszczała, nieświadomie zaciskając dłoń na moim ramieniu. Zaraz potem w pomieszczeniu rozległ się głośny płacz dziecka. Wampir ujął na ręce mała, zakrwawioną i delikatną istotkę.
- Idźcie po ręcznik ! – nakazał, uśmiechając się delikatnie. 
Stefan szybko wyszedł i wrócił z białym materiałem w dłoniach. Zerknęłam w tamtą stronę stwierdzając, że to piękna dziewczynka.
- Macie córeczkę – powiedziała do Mary, uśmiechając się ciepło, po czym okryłam ją kołdrą.
- Mogę ja potrzymać ? – zwróciła się do Klausa. 
- Naturalnie, sweetheart. 
Damon także podszedł do swojej siostry, gładząc jej głowę. Ta uśmiechnęła się do niego, biorąc na ręce swoje dziecko.  Na jej bladą twarz wstąpił promienny uśmiech. Przymrużyła oczy, całując noworodka w czółko. Po chwili oddała je powrotem w ramiona Klausa. Jej wzrok skierował się teraz na mnie.
- Dziękuję, Eleno … - wydukała zamykając oczy.
- Nie ma za co – odpowiedziałam szczerze.
Nagle jej oddech się zatrzymał, a uścisk dłoni stał się luźniejszy. Klaus, tak jak wszyscy zamarli. Damon zaczął potrząsać ciałem siostry, wymawiając jej imię spanikowanym głosem. Czas stanął w miejscu. Czarnowłosy za wszelką cenę próbował przywrócić kobiecie funkcje życiowe, ale na marne. 
- Klausie ! Daj dziecko ! – krzyknęłam spanikowana. Wyciągnęłam  ręce, po czym ujęłam w nie dziewczynkę. Szybko wyszłam z płaczącym dzieckiem z pomieszczenia, kierując się do salonu.  Cała się trzęsłam. Nie wiedziałam co mam zrobić. To nie może być koniec. Nie teraz ! Mary musi być żywa ! 
- Cii. Nie płacz – próbowałam uspokoić noworodka, drżącym głosem. – Nie damy odejść twojej mamie. Przecież musi widzieć jak dorastasz – dodałam, uśmiechając się przez łzy, które mimowolnie zaczęły spływać po moich policzkach.


Kluas :
To nie mogło się dziać naprawdę. Ona żyje ! Stałem jak sparaliżowany na środku pokoju, przyglądając się jak Damon próbuje pomóc swojej siostrze. Stefan pogrążony w milczeniu, chowając twarz w dłonie cały czas opierał się o ścianę. Po chwili oprzytomniałem i nie zwlekając dłużej podszedłem do stolika obok stołu, na którym leżała Mary i wyjąłem z niego strzykawkę. Napełniłem ją swoją krwią, po czym wstrzyknąłem ją w żyłę kobiety. Stefan poderwał się gwałtownie z miejsca, aby sprawdzić co z siostrą. Kiedy po dłuższej chwili grobowej ciszy ze strony dziewczyny nie nastąpiła żadna reakcja starszy Salvatore ulotnił się z pokoju, gwałtownie trzaskając drzwiami. Nie musiałem się nawet domyślać, że był załamany. Stefan także po woli opuścił pomieszczenie. Tyle, że w jego oku zdążyłem jeszcze dostrzec zbierające się łzy, które zaraz po tym zaszkliły i moje oczy. Opadłem na oba kolana, zamykając twarz w dłoniach. Po moim policzku spłynęła łza. Jeszcze nigdy tak się nie czułem. Próbowałem się uspokoić, ale na marne. Nie mogłem w to uwierzyć. Nie umiałem nawet myśleć, że to może być koniec. Nie potrafiłem i nie chciałem ! Ogarnęło mnie uczucie jakbym stracił wszystko co dotąd miałem. Jakbym został bez niczego … 


Damon : 
Tego było za wiele. To się nie stało ! – powtarzałem tę myśl cały czas w mojej głowie. Jednak rzeczywistość była całkiem inna … W moich oczach mimowolnie zebrały się łzy. Straciliśmy ją … Zszedłem po woli do salon, gdzie siedziała Elena z dzieckiem. Widocznie spało. Kiedy brunetka dostrzegła mnie w pomieszczeniu, zerwała się z miejsca, podbiegła do mnie i mocno przytuliła. Stałem na chwilę bez ruchu, próbując poukładać sobie wszystko w jedną całość.
- Co z Mary ? – zapytała drżącym głosem.
- Nie żyje – odparłem, niedowierzając we własne słowa.  
- Boże … - wydukała Elena. Po jej policzkach zaczęły spływać gorzkie łzy. Wtedy postanowiłem odwzajemnić uścisk. Oboje szukaliśmy jakieś pocieszenia. Schowałem twarz w jej włosach, pozwalając pojedynczej łzie spłynąć po mojej twarzy. Zacząłem gładzić Elenę po włosach, na co mona oplotła mnie ramionami jeszcze mocniej, cały czas szlochając w moje ramię.  
- Tak mi przykro … - powiedziała cicho.
Staliśmy tak jeszcze dobre parę minut, kiedy w salonie pojawił się załamany Stefan. Jego oczy były podkrążone. Nie wyglądał dobrze. Teraz miałem pewność, że jego też dotknęła śmierć Mary. Blondyn wyszedł prędko z pensjonatu, zatrzaskując za sobą głośno drzwi, na co Elena podskoczyła ze strachu. Zatkała dłonią usta, opierając się o mój tors. 
- Możesz na mnie liczyć, rozumiesz !? – krzyknęła i złapała moją twarz w jej dłonie, kiedy zobaczyła smutek i zbierające się łzy w moich oczach.
- Już zawsze – dodała pewnie, splatając jej dłoń z moją.
Pokiwałem głową, zakładając jej kosmyk włosów za ucho z czego ona zadrżała pod wpływem mojego dotyku. Kiedy chciałem zabrać swoją dłoń, Elena zatrzymała ją na znak, abym tego nie robił.  
- Będzie dobrze – rzekła cicho. – Musimy sobie z tym poradzić. My wszyscy ! – dodała głośniej. 
- Wiem – odparłem krótko. Czułem, że teraz naprawdę jej potrzebowałem , a ona potrzebowała mnie.  
Pociągnęła mnie za rękę, zmuszając, abym usiadł na kanapie. Dziewczyna wtuliła się we mnie , spoglądając na śpiącą dziewczynkę.
- Jest taka malutka. Co z nią będzie ? – spytała Elena.
- Nie mam pojęcia, ale nie wiem czy Klaus będzie miał ochotę ją sam wychowywać – stwierdziłem, tuląc do siebie roztrzęsioną brunetkę.
- Masz rację. Na razie my się nią zajmiemy – rzekła.
 - Nie mamy wyboru – odpowiedziałem jej, przenosząc swój wzrok na dziecko.
- Chodź się przejść. Odpoczniemy od tego. Nie mogę już znieść tego uczucia – powiedziałem spokojnie, czekając na reakcję kobiety.
- A co z dzieckiem ? – spytała.
- Śpi – odrzekłem obojętnie. Dlaczego miało mnie obchodzić ? Przecież to ono zabiło moją siostrę.
- Ale może się obudzić, a wtedy Klaus nie będzie zadowolony … - wydukała zaniepokojona.  
- Zostanę tu i zadbam o to, aby Klausowi nie wpadł do głowy żadem głupi pomysł – usłyszeliśmy głos Stefana, który właśnie wchodził do rezydencji.
- Gdzie byłeś, bracie ? – zapytałem zaniepokojony stanem brata.
- To nie ma znaczenia – odparł Stefan przygnębionym głosem. – A teraz możecie iść. Wam też przyda się chwila wytchnienia.   
Posłusznie opuściliśmy pensjonat, udając się przed siebie leśną ścieżką. Złączyliśmy ze sobą nasze dłonie, wpatrując się w biały księżyc.  
- Zrobiłbym wszystko, aby powtórzyć tę chwilę z tobą, tylko wtedy, kiedy żyłaby Mary – powiedziałem, uśmiechając się lekko.
- Może jest jakiś sposób, aby ją ożywić. Przecież zawsze może być jakaś szansa ! – zapewniła mnie Eleną, stając przede mną.
- Obyś miała rację – odpowiedziałem cicho, głaszcząc ją po policzku.
- Bonnie nam pomoże – zapewniła mnie kolejny raz, uśmiechając się, kiedy moja dłoń dotknęła jej szyi. 
- Nie wyglądasz na zrozpaczonego, jak przed chwilą – stwierdziła radośnie.
- Ktoś skutecznie poprawia mi samopoczucie – wyjaśniłem z uśmiechem, na chwilę zapominając o wszystkim.  
- Cieszę się – odpowiedziała i ucałowała mój policzek, po czym go pogładziła. Oplotłem ją ramieniem, ruszając dalej. Dzięki niej zacząłem wierzyć, że rzeczywiście może nie wszystko jest już stracone.

Przybywam z kolejnym rozdziałem :) Mam nadzieję, że nie wyszedł, aż tak strasznie ... 
Przy okazji chciałabym zaprosić do odwiedzania zakładek takich jak : " Coś o bohaterze " lub " Nasze rozmowy ". Chętnie dołączę się tam do różnego rodzaju rozmów, oraz chętnie odpowiem na pytanie związane ze spoilerami lub danym bohaterem :)  
Pozdrawiam :*

piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 13

Bonnie :
Przeglądałam właśnie starą księgę czarów mojej babci. Było w niej zawartych dużo ciekawych i przydatnych dla mnie zaklęć, więc stwierdziłam, że trochę nowej wiedzy się przyda. Niespodziewanie usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko wstałam z kanapy i poszłam, aby je otworzyć. 
- Jeremy, hej ! – krzyknęłam radośnie na powitanie. – Proszę, wejdź.
- Dzięki Bonnie – odpowiedział chłopak i rozsiadł się wygodnie na sofie. 
Jer był moim dobrym przyjacielem dlatego bardzo ucieszyły mnie jego odwiedziny. Do tego jest jeszcze bratem Eleny. Usadowiłam się zaraz obok niego, podając mu sok pomarańczowy. Chłopak uśmiechnął się do mnie, a jego wzrok przykuła księga, leżąca na szklanym stoliku.
- Nowy nabytek ? – zapytał, otwierając na pierwszej stronie.
- Powiedzmy. Należy do mojej babci – wyjaśniłam, upijając łyk napoju.
Chłopak kiwnął głową, zamykając księgę.
- A co cię do mnie sprowadza ? – spytałam, zakładając nogę na nogę.
- Przyszedłem z tobą pogadać co słychać i czy może masz jakieś wieści od Eleny ? – powiedział i posłał mi pytające spojrzenie.   
- Niestety Elena się ze mną nie kontaktowała – odpowiedziałam spokojnie. Chłopak westchnął i przeczesał ręką włosy.
- Nie denerwuj się – rzekłam. Na pewno nic jej nie jest – położyłam mu dłoń na ramieniu, a Jeremy kiwnął głową.
- Masz rację. Jestem tylko ciekawy – odrzekł chłopak, uśmiechając się do mnie.
- Rozumiem. Poza tym u mnie wszystko gra – powiedziałam radośnie.
W końcu od długiego czasu niektóre sprawy zaczęły się układać. 
- Nie zapeszaj ! – krzyknął Jeremy. Uśmiechnęłam się do niego i kiwnęłam głową. On zawsze potrafił mnie pocieszyć, a tym samym rozśmieszyć. 
- Masz rację. Trzeba się cieszyć tym co jest teraz, a nie tym co będzie potem – stwierdziłam szczerze, posyłając mu promienny uśmiech. 
- I to jest postawa – odpowiedział mi chłopak. 
Niespodziewanie w pomieszczeniu rozległ się dźwięk komórki. Jer wyjął ją z kieszonki spodni i odczytał wiadomość. 
- Przepraszam cię Bonnie, ale muszę iść. Matt prosi, bym wpadł do niego na chwilę do Grilla – wyjaśnił i schował telefon.
- Jasne. Nie ma sprawy – odpowiedziałam mu i odprowadziłam go do drzwi.
- Do zobaczenia ! – krzyknął na odchodne.
- Pa ! – zawołałam za nim i pomachałam mu ręką. Odprowadziłam go wzrokiem, po czym wróciłam do domu. 
Postanowiłam, że poczytam jeszcze parę zaklęć i według obietnicy odwiedzę  Mary. Jestem ciekawa jak radzą sobie z tym wszystkim. Na pewno nie jest im łatwo, ale postaram się jakoś pomóc.  

Klaus :
- Mary spokojnie – próbowałem uspokoić moją ukochaną kiedy po raz kolejny tego dnia zaczęła odczuwać bóle brzucha i przeraźliwie się dusić. Byłem bardzo zdenerwowany i nie potrafiłem tego ukryć. Dziewczyna oparła się o mnie nadal zwijając się z bólu. Chciałabym jej jakoś pomóc. Sprawić, aby już nie cierpiała. 
- Damon ! – zawołałem starszego z braci Salvatore, gdyż Stefan wyszedł, aby dowiedzieć się czy można jakoś pomóc Mary. 
Mężczyzna po paru sekundach był już w pokoju.
- Co się dzieje ? – spytał spokojnie, podchodząc do swojej siostry. Dziewczyna popatrzyła na niego, wysilając się na jeden uśmiech. Damon pogłaskał ją po głowie, odwzajemniając gest.
- Stefan się odzywał ? – zapytałem zmartwiony coraz bardziej pogarszającym się stanem mojej dziewczyny.  
Salvatore pokiwał przecząco głową, kierując swój wzrok na mnie. Obaj dobrze wiedzieliśmy, ze jeśli dalej tak pójdzie ciąża wykończy Mary. Jednak żadno z nas nie chciało teraz się do tego przyznać, ani o tym myśleć.  Nagle usłyszeliśmy dźwięk otwierających się drzwi z salonu, któremu towarzyszyły kroki na schodach. Do pokoju wszedł młodszy z braci – Stefan. Nerwowo pokiwał głową na znak, że jeszcze poszukiwania były na nic.
- Musimy cierpliwie czekać, aż Mary będzie gotowa rodzić – rzekł cicho i spuścił głowę.
- Myślicie, że ja sobie wybieram ten moment !? – wychrypiała resztkami sił Mary, łapiąc się za podbrzusze. Posłałem jej promienny uśmiech, okrywając ją szczelnie kołdrą. 
- My już pójdziemy. Pewnie Mary potrzebuje kwi, Klaus. Jakby coś będziemy na dole – powiedział czarnowłosy, opuszczając pomieszczenie ze swoim bratem. 
Wymieniliśmy ze sobą porozumiewawcze spojrzenia , spoglądając kątem oka na Mary. Gdy już wyszli przeciąłem swój nadgarstek i podłożyłem go pod usta mojej ukochanej. Dziewczyna zaczęła sączyć życiodajny płyn. Jej skóra przestała być już blada.
- Lepiej ? – spytałem troskliwie.
- Bywało lepiej – odpowiedziała dziewczyna, uśmiechając się przez łzę, która samotnie spływała po jej policzku.
- Nie płacz kochanie – powiedziałem załamanym głosem. – Wszystko się ułoży. 
Po tych słowach mocno ją do siebie przytuliłem. Nie pozwolę, aby ktoś ją skrzywdził. Zabiję każdego kto się do niej zbliży w złych zamiarach. 
 Nagle z dołu dobiegł mnie odgłos tłuczonego szkła. Szybko poderwałem się z miejsca, by sprawdzić co było przyczyną tego hałasu. Kiedy tylko zbiegłem na dół na moją twarz wstąpiło zdenerwowanie. W salonie jacyś faceci ubrani na czarno siłowali się z Damonem i Stefanem. Widać, że było ich za dużo, aby Salvatorowie sami sobie z nimi poradzili dlatego postanowiłem wkroczyć do akcji.  Prędko odepchnąłem od Stefana jednego wampira, rzucając nim ścianę. Po czym do niego podszedłem i wbiłem kołek w serce. Dostrzegłem, ze jeden kieruje się na górę, więc w wampirzym tempie zepchnąłem go ze schodów, wyrywając serce. Obaj bracia byli pochłonięci walką.  Ja także zdążyłem skręcić kark paru napastnikom. Zauważyłem też lub bardziej wyczułem, że ich przywódca jest mieszańcem tak samo, jak ja. Nie tracąc czasu chwyciłem go za kark, dając tym samym odpocząć Damonowi od walki z nim. Nagle wszystkie spojrzenia skierowały się na nas. 
- Kim jesteście i czego tu szukacie !? – warknąłem, przyduszając hybrydę do ściany. Może był mieszańcem, ale ja byłem też pierwotnym. Miałem od niego więcej siły, także jego próby wyswobodzenia się kończyły się porażką. 
Mężczyzna roześmiał się żałośnie. 
- Naprawdę się nie domyśliłeś ? To dziecko nie ma prawa się urodzić – fuknął wściekle, odpychając mnie na koniec pokoju. Tym razem to oni przejęli walkę. Zacząłem siłować się z hybrydą, próbując jakoś uniemożliwić innym dostanie się do Mary. Damon ze Stefan zdążyli już nieźle oberwać, mimo wszystko starali się bronić. Nagle drzwi rezydencji otworzyły się z wielkim impetem, a do salonu weszła Bonnie. W jednej sekundzie w pomieszczeniu zerwał się porywisty wiatr. Nagle wszyscy oprócz mnie i Salvatorów upadli na ziemię, trzymając się za głowę. Benett mówiła jakieś niezrozumiałe słowa pod nosem. Tymczasem ja wbiłem kołek w mieszańca obok mnie, przyciskając go do chłodnej powierzchni podłogi. 
- Kto was przysłał !? – fuknąłem.
Bonnie widząc, że mamy opanowaną sytuację przestała wymawiać zaklęcie. 
- Niedługo się dowiesz, ale wiedzcie, że to jeszcze nie koniec ! – ostrzegł nas mężczyzna w wampirzym tempie,


ulatniając się z pensjonatu. 
- Kto to był !? – krzyknęła wiedźma, kiedy nikogo już nie było w salonie oprócz mnie i Salvatorów. 
- Nie mam pojęcia – odpowiedziałem nadal zdenerwowany tym wydarzeniem.
- Pójdziemy sprawdzić teren ze Stefanem. Może jeszcze gdzieś się zaczaili – stwierdził czarnowłosy.
- Tylko uważajcie – ostrzegłem. 
Bracia kiwnęli głową i już mieli zamiar wyjść, kiedy zatrzymała ich Bonnie.
- Damon dlaczego nie jesteś z Eleną ? Podobno mieliście być na wakacjach ? – spytała zdziwiona dziewczyna. 
- Bonnie Benett, tak ? – spytał.
- Tak, ale … - zaczęła zmieszana. – Elena nic nie mówiła, że wróciła. 
Salvatore uśmiechnął się niepewnie i ruszył przed siebie.  
- Dziwne .. – wydukała Bonnie, kierując się na górę.  Po chwili znalazłem się za nią, uśmiechając się. Ciekawe co się tym razem wydarzyło. 


Damon :
Patrolowaliśmy ze Stefan właśnie całe Mistic Falls. Postanowiliśmy, że lepiej będzie się rozdzielić. Wtedy pójdzie szybciej. Niespodziewanie z kimś się zderzyłem ramieniem. 
- Przepraszam … - zaczęła dziewczyna. Spuściłem głowę i ujrzałem dobrze znaną mi osobę.
- Elena … - wydukałem, podnosząc jej torebkę.
- Tak to znowu ja … - wydukała nieśmiało i spuściła wzrok.
- Postanowiłaś już może coś ? – zacząłem ostrożnie.
- Nie wiem, ale chyba się cieszę, że cię widzę – powiedziała zawstydzona.  
Zaśmiałem się , widząc jej minę. Mimo, że ja też za nią tęskniłem nie chciałem narażać jej na różne niebezpieczeństwa, na które musiałbym ją narazić.  
- A gdzie się wybrałeś jeśli można wiedzieć ? – przerwała niezręczną cieszę.
- Ktoś na nas napadł w pensjonacie i szukamy sprawcy. Dokładniej chciał zabić Mary i jej … dziecko – wyjaśniłem w miarę spokojnie.   
Na twarzy Eleny momentalnie wystąpiło zdziwienie.  
- Ale jak to !? Przcież wampiry nie mogą … Bo nie mogą ? – zapytała zdenerwowana. 
- Normalnie to nie, a zdarzają się przypadki raz na parę set lat i nie mamy na to wpływu … - wyjaśniłem, wzdychając głośno.   
- Mogę ją odwiedzić ? – spytała łagodnie.
- Pewnie. Bonnie już tam jest. Pomogła nam – odpowiedziałem, uśmiechając się. – To do zobaczenia. A i chyba musisz jej wytłumaczyć dlaczego wcześniej przyjechałaś.  
- Tego się spodziewałam … No trudno ! To cześć – już chciała mnie wyminąć, ale zastawiłem jej drogę. Chciałem ją przepuścić dlatego cofnąłem się w drugą tak samo jak ona. W końcu złapała mnie za ramiona, okręcając się ze mną tak, aby moglibyśmy pójść w swoją stronę, uśmiechając się przy tym. 
Pokręciłem głową i ruszyłem dalej uśmiechając się do siebie.

Avril :  
Byłam wściekła, kiedy dowiedziałam się, że mój plan nie zadziałał, przez te osły, które wybrałam, aby zabili dziecko Mary. Mogłam się sama pofatygować. Chyba następnym razem tak zrobię. 
- Przykro nam pani, ale oni mieli wiedźmę – zauważył Sam.
- No i co z tego !? – warknęłam wyprowadzona z równowagi.
- Powiedziałem, że to jeszcze nie koniec, ięc możemy próbować dalej. – rzekł mężczyzna.
- Bez łaski. Już sama się tym zajmę … - odpowiedziałam, zaciskając rękę w pięści.
- Możesz odejść – rozkazałam. Sam posłusznie spełnił mój rozkaz.  
Klaus mógł wybrać mnie i zapomnieć o tej dziewczynce Salvatore, ale jeśli wybrał źle to oboje poniosą tego konsekwencje. A, gdy dowiedziała się, że jakimś cudem będą mieli dziecko nie widziałam innego możliwości, by tego nie wykorzystać. Niedługo ciocia Avril złoży wizytę w rezydencji szczęśliwym rodzicom osobiście.

Mary :
Kiedy Klaus opowiedział mi o wszystkim co miało miejsce na dole zamarłam. Jak to możliwe żeby ktoś dowiedział się o mojej ciąży i chciał ją przerwać. Byłam bardzo zdenerwowana. Dzięki temu bóle ciągle narastały. Nie mogłam tego wytrzymać. Niech to wszystko w końcu się skończy ! Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Do pokoju weszła Elena.  Zdziwiły mnie jej odwiedziny, ale ucieszyło mnie, że nie będę cały czas sama.
- Hej – przyitała się grzecznie i usiadła obok mnie.
- A wydawałoby się, że to niemożliwe … - zaśmiała się i złapała za rękę.
Uśmiechnęłam się do niej, odwzajemniając uścisk.  
- Żebyś wiedziała – uśmiechnęłam się, patrząc na nią.
Nagle poczułam dziwny skurcz w moim brzuchu. Jakby ukłucie. Nie mogłam znieść tego uczucia. Z mojego gardła wydobył się przeraźliwy krzyk. Czułam straszliwy ból, jakby coś miażdżyło mnie od środka. Elena zerwała się na równe nogi, mocno mnie tuląc. Do sypialni wparował zaniepokojony Klaus. Gdy zobaczył w jakim jestem stanie momentalnie znalazł się przy mnie. Kolejny raz zaczęłam krzyczeć. Ból jaki odczuwałam był niewyobrażalny. Czułam bardzo dziewne uczuie. Jakby to było już. Dziecko kopało mnie i poruszało się. Dlatego odczuwałam ten ból. Niemożliwe… Proszę jeszcze nie teraz. 
- Chyba się zaczyna. Boże Klaus ! – pomieszczenie wypełniły moje krzyki.
Klaus był bardzo zdenerwowany, nie wiedział co ma zrobić.
- Musimy odebrać poród. Inaczej ona się wykończy – krzyknęła Elena, podtrzymując mnie.
Mój ukochany przeniósł mnie do innego pokoju z ogromnym stołem. Położył mnie na nim i pogłaskał po głowie.  
- Elena … - wychrypiałam spanikowana. 

-  Jestem tutaj – podeszła do mnie i chwyciła moją dłoń. – Zaraz będzie po wszystkim. 

środa, 11 czerwca 2014

Rozdział 12





Stefan :
Byłem właśnie po rozmowie z Caroline Forbes, która uświadomiła mnie o stanie Eleny i o jej podejrzeniach w związku z Damonem .Byłem wściekły na mojego brata, że w ogóle doprowadził do takiej sytuacji. Elena nie powinna dowiedzieć się tego w tak okrutny sposób. Teraz na pewno nie będzie chciała mieć z nami nic wspólnego. Jej przyjaciółka chciała osobiście porozmawiać z Damonem, ale zdołałem ją przekonać, aby tego nie robiła. Sam postanowiłem się tym zająć. Nawet nie jestem pewny czy do końca to była wina mojego brata. Przecież Katherine to przebiegła mała zdzira, której wszystko uchodzi płazem. Mimo to musiałem z nim porozmawiać. Jak oparzony wparowałam do rezydencji, gdzie zastałem już mojego brata. Jak zwykle pił whisky. 
- Powiedz mi … Albo nie ! Wytłumacz mi dlaczego !? – zacząłem ostrożnie. – Dlaczego zawsze musisz coś spieprzyć zanim ktoś zrobi to lepiej ? 
- Zamknij się Stefan. Zdajesz sobie sprawę, że właśnie opisałeś siebie ? – udał zdziwienie i upił łyk trunku.
- Zachowujesz się jakby to w ogóle cię nie obchodził ! – zauważyłem i wlepiłem w niego karcące spojrzenie.
- Może właśnie tak jest. Kiedyś musiała się dowiedzieć – odrzekł zirytowany.
- Nie w taki sposób ! Naprawdę nie mogłeś jej przypilnować !? – spytałem z wyrzutem, podnosząc głos.
- Widocznie nie mogłem i weź się w końcu odwal ! Jeśli tak bardzo zależy ci na tej Elenie to idź i ją pocieszaj, ale mi daj spokój ! – wysyczał i upił duży łyk Burbona. Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Nie sądziłem, że mój brat jest zdolny do czegoś takiego. 
- Wiem, że ci na niej zależy. Nie zmuszaj mnie żebym myślał inaczej – powiedziałem spokojniej.
- Nie bądź śmieszny. Daj mi choć jeden powód dla którego miało by tak być ! – krzyknął zdenerwowany.
- Przypomina ci Katherine, ale kiedy z nią jesteś to całkiem inna osoba. Podoba ci się taka ! – warknąłem, wiedząc, że dla mnie brunetka też nie jest obojętna.
Wampir przeniósł na mnie zdenerwowane spojrzenie. Nie zdążył już nic odpowiedzieć, ponieważ do pomieszczenia wszedł Klaus. Można było zauważyć, że nie jest zachwycony całą tą sytuacją.
- Co się tutaj dzieje !? Musicie tak krzyczeć, kiedy wasza siostra jest w takim stanie ? – spytał i podparł się o ścianę.
- W jakim stanie ? – fuknął wyprowadzony z równowagi Damon.
Klaus przybrał kamienny wygląd twarzy i prychnął z niedowierzaniem. Widocznie coś było na rzeczy.
- No właśnie, bo wy nic jeszcze nie wiecie. – zaczął spokojnie. – Wasza siostra … jest w ciąży – dokończył, a nas zatkało. Jak to Mary w ciąży !? Otwarłem szerzej oczy, przechadzając się nerwowo po salonie. Damon też nie wyglądał na zachwyconego taką wiadomością, gdyż głośno westchnął, podchodząc do Klausa.
- Gdzie ona jest ? – zapytał w miarę opanowany.
- Na górze. W naszej sypialni – wyjaśnił szybko mieszaniec i opuścił salon. Damon od razu ruszył przed siebie na górę. Prędko znalazłem się zaraz za nim. Nawet nie wyobrażam sobie, jak może czuć się teraz nasza siostra. Obydwoje wparowaliśmy do sypialni dziewczyny. Szybko ujrzeliśmy ją, leżącą na łóżku. Wyglądała tak spokojnie. Czarnowłosy mężczyzna podszedł do niej, po czym usiadł przy jej łóżku. Ja także się zbliżyłem, obserwując zachowanie Damona, jak i Mary. Kobieta powoli otworzyła oczy, kiedy poczuła jak dotykam jej dłoni. Była wykończona. Posłała nam promienny uśmiech, starając się nie zamykać oczu.
- Jak się czujesz ? – zapytałem.
- Jak kobieta w ciąży, tylko gorzej – wyjaśniła. Zmusiłem się na jeden niepewny uśmiech. Damon cały czas siedział na skraju łóżka nieobecny wzrokiem.
- Będzie dobrze – powiedział po chwili i złapał za rękę naszą siostrę. Mary odwzajemniła uścisk, przekręcając głowę  w jego stronę.
- Dziękuję – wyszeptała i przymrużyła oczy. Pogłaskałem ją po głowie i wyszedłem z pokoju. Nie mogłem patrzeć na to jak się męczy. Nie nasza siostra. 


Damon : 
Kiedy Stefan wyszedł postanowiłem jeszcze zostać przy Mary i ją obserwować. Była taka blada i mizerna. Kołdra skutecznie zasłaniała brzuch, który zdążył się już powiększyć, Martwiłem się o nią. Kiedy byliśmy mniejsi obiecałem sobie, że będę się nią opiekował. Lecz potem wszystko się zmieniło. Nie potrafiłem pomóc sam sobie. Jeszcze sprawa z Katherine i Eleną. Trzeba to wyjaśnić inaczej nigdy nie zaznamy spokoju w tej sprawie. Gdy poczułem miarowy oddech Mary, mogłem stwierdzić, że już spała. Nie zwlekając dłużej udałem się do domu przyjaciółki Eleny, Caroline. Może ona wiedziała, gdzie mogę ją znaleźć. 

*-*-*-*

Chwilę potem stałem już pod budynkiem. Przedostanie się tutaj nie sprawiło mi wielkiej trudności, gdyż dostałem się do celu w parę sekund, dzięki mojej nadprzyrodzonej szybkości. Zadzwoniłem do drzwi i zaraz potem usłyszałem odgłos kroków. W drzwiach stanęła blond wampirzyca, mierząca mnie swoim spojrzeniem. Na mój widok jej mina stała się zaskoczona i wykrzywiona jakimś grymasem. Szczerze to mnie to nie interesowało. Teraz liczyło się tylko to, żeby wytłumaczyć wszystko Elenie. 
- Po co przyszedłeś ? – zapytała zdziwiona Caroline.
- Jest tutaj Elena ? – zignorowałem jej pytanie, spoglądając przez ramię blondynki do wnętrza domu.
- Nie ma – warknęła. – Było jej nie okłamywać, a teraz przepraszam, ale nie mam czasu. – powiedziała oburzona, próbując zamknąć mi drzwi przed nosem. W porę zareagowałem  i je przytrzymałem. 
- Dobrze wiem, że jest u ciebie – rzekłem rozdrażniony. Stwierdziłem to po tym, że brunetka kazała wczoraj odwieźć sie pod jej dom, więc nie było opcji, żeby była gdzieś indziej.
- Daj jej spokój ! – syknęła. Westchnąłem głośno, podpierając się o framugę drzwi. 
- Caroline !  Musisz mi powiedzieć, gdzie ona jest ! Nie wie wszystkiego co powinna. Chcę jeszcze raz jej wszystko wytłumaczyć ! – krzyknąłem.
Dziewczyna spojrzała na mnie nieufnie, po czym westchnęła, spuszczając ramiona ku dołowi.
- Elena jest u mnie – ujawniła.- ale boję się, że nie będzie chciała z tobą rozmawiać.  Odetchnąłem z ulgą, przypominając sobie wszystko co powiedziała mi tamtej nocy.
- Mimo wszystko pozwól mi to sprawdzić – odrzekłem zniecierpliwiony. Wampirzyca gestem ręki zaprosiła mnie do środka.
- Wejdź – powiedziała i zaprowadziła mnie pod jeden pokój na górnym piętrze.
Posłała  mi ostatnie spojrzenie i zeszła schodami na dół. Zapukałem do drzwi i lekko je uchyliłem. Elena układała właśnie ubrania w szafie. Wyglądała na przygnębioną. Kiedy mnie zobaczyła, wstała i przybrała poważny wyraz twarzy.
- Co ty tutaj robisz !? – zapytała znudzona i założyła ręce na piersi.
- Przyszedłem przeprosić – powiedziałem i podszedłem do niej, ale ona instynktownie się odsunęła. – Nie możesz mnie ciągle unikać !
- A to niby dlaczego !? – spytała, udając zdziwienie.
- Elena ! Porozmawiajmy normalnie ! – rzekłem błagalnie. Dziewczyna podeszła do okna, wpatrując się w widoki na zewnątrz.
- O czym !? Jak ci to genialnie zastępowałam Katherine ? – krzyknęła zdenerwowana.
- Przepraszam, że ci nie powiedziałem ! Nie chciałem żeby to tak wyszło ! – fuknąłem.
- Ja też nie. Uwierz mi, że ja też wolałabym dowiedzieć się o tym wcześniej i w inny sposób – stwierdziła wampirzyca, odwracając się w moją stronę.
- Eleno …  Proszę, wybacz mi ! – jęknąłem błagalnie.
- Potrzebuję czasu żeby sobie to wszystko poukładać w głowie. Aby przyzwyczaić się, że mam sobowtóra – wydukała zmieszana.
- Rozumiem, ale zrozum, że nigdy mi jej nie zastępowałaś – wyjaśniłem poważnie. Brązowooka usiadła na łóżku, chowając twarz w dłonie.
- Muszę to przemyśleć – odparła po chwili załamanym głosem  – A teraz wyjdź, proszę. Kiwnąłem głową, opuszczając pomieszczenie. Przynajmniej nie jest już tak źle. Sam nie wiedziałem jak mam się jej tłumaczyć. Po chwili namysłu udałem się go Grilla, gdzie przed wyjazdem bywałem częstym gościem. Zamówiłem od Matta butelkę Burbona, zerkając na dziewczynę obok. Już dawno się nie karmiłem, a to idealna okazja i cel. Podszedłem do dziewczyny i zahipnotyzowałem ją.
- Nie ruszaj się – nakazałem. Dziewczyna pokiwała głową, patrząc w moje oczy. Wgryzłem się w jej tętnicę, czując pyszny płyn w swoich ustach. Ooo tak ! Tego było mi trzeba. Świeża krew działała na mnie jak najskuteczniejszy lek. Byłem zdenerwowany i spragniony, więc nawet nie zauważyłem, kiedy ciało nastolatki upadło bezwładnie na podłogę. Byłem mistrzem w zacieraniu śladów także i to nie sprawiło mi dużej trudności. Zwłoki blondynki wrzuciłem na dno pobliskiej rzeki w Mistic Falls. Elena na pewno się o tym nie dowie. A nawet jeśli to nikt nie może mi tego zabronić. Szybko wróciłem do baru i zabrałem się za trunek, który cały czas leżał na blacie.  


Elena :
Ulżyło mi, kiedy Damon opuścił mój pokój. Sama nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Mimo wszystko musiałam przyznać się przyznać, że ten wyjazd był dla mnie jak najbardziej udany. Gdybym miała go powtórzyć to tylko i wyłącznie z Damonem. Przecież, kiedy opowiadał o Katherine miał jej za złe, że ich okłamywała i wykorzystywała. Tego jestem pewna, ale czy rzeczywiście mógł we mnie widzieć odmienioną Pierce ? Skoro jesteśmy sobowtórami ? Naprawdę nie wiem co o tym myśleć. Z jednej strony chcę mu wierzyć, o jest dla mnie przyjacielem i nie chcę tego niszczyć, ale co jeśli Katherine nie da nam spokoju ? Boję się myśleć co może z tego wyniknąć. Nagle z zamyślenie wyrwał mnie dźwięk mojej komórki. Okazało się, że to Jenna. No tak. Przez ten czas w ogóle się z nią nie kontaktowałam.  
- Hallo ? 
- Elena ! Nareszcie. Czemu się nie odzywasz ? – zapytała z wyrzutem kobieta. Martwiła się o mnie.
- Wszystko w porządku ciociu. Niedługo wracam – postanowiłam na razie nie mówić ciotce o moim przedwczesnym przyjeździe.  
- Dobrze, ale uważaj na siebie i dzwoń częściej ! – rozkazała.
- Obiecuję. Pa ! – krzyknęłam do telefonu.
- Papa – odpowiedział mi głos ciotki.
Nie chciałam jej okłamywać, ale na razie nie mam innego wyboru. Po woli zeszłam do kuchni, gdzie siedziała Caroline i oglądała jakieś czasopismo o modzie.
- Co czytasz ? – zaciekawiłam się.
- Co będzie modne w tym sezonie – odpowiedziała mi szybko przyjaciółka, przekręcając kolejną stronę.
- Caroline … - zaczęłam ostrożnie. Dziewczyna od razu skierowała wzrok na mnie.
- Coś się stało ? – zapytała przestraszona. – Damon coś ci powiedział !?
- Niee – odpowiedział. – Chciałabym cię o coś porosić.
- O co chodzi ? – spytała zaciekawiona.
- Możesz na razie nikomu nie mówić, że tutaj jestem ? – zapytałam niepewnie.
- Chcesz się ukrywać przed rodziną i znajomymi !? – zapytała niedowierzając.
- Tylko na chwilę. Dopóki nie poukładam sobie wszystkie w całość – odrzekłam zmieszana. Trudno jest mi się przyzwyczaić, że jestem czyimś sobowtórem. I jeszcze cała ta sytuacja z braćmi Salvatore.  
- Rozumiem. Możesz na mnie liczyć – powiedziała, uśmiechając się promiennie.
- Dziękuję, Caro – odpowiedziałam i z całych sił przytuliłam do siebie przyjaciółkę.

- A teraz pooglądamy sobie czasopisma o gwiazdach i modzie ! – krzyknęła podekscytowana blondynka i zaciągnęła mnie na kanapę. Posłusznie na nią usiadłam i uśmiechnięta zaczęłam oglądać z Caroline przeróżne kolorowe gazety. 

sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 11


 
Katharine :
Zdezorientowana dziewczyna stała przede mną niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. Nie bardzo chciało mi się już czekać, aż poukłada sobie wszystko w tej niewinnej główce, więc podeszłam do barku z alkoholem i poczęstowałam się jednym z trunków.
- Czego ode mnie chcesz ? – zapytała zdezorientowana dziewczyna. 
Roześmiałam się i zmysłowo podeszłam do kanapy, siadając na niej.
- Powiedzmy, że chciałam się w końcu dowiedzieć kim jest osoba, która może mieć moje ciało. Która żyje lepiej niż ja powinnam, która zabrała mi wszystko … - wycedziłam groźnym tonem głosu. W sekundzie znalazłam się przed nią, przygważdżając ją do ściany.
- Nawet nie wiem o czym mówisz … - wychrypiała brunetka, kiedy moje palce oplotły jej szyję.
- Czyli nie znasz Damona i Stefana Salvatore ? – zapytałam z sarkazmem.     
- Przecież ci ich nie zabrałam ! – broniła się. – To tylko moi znajomi.
Prychnęłam i poluzowałam uścisk. Mimo to nadal nie pozwalałam jej uciec.
- Nie odpowiedziałaś na pytanie. Dlaczego wyglądamy tak samo ? – spytała kolejny raz Elena, próbując złapać oddech.
Westchnęłam i wywróciłam oczami. Ona naprawdę była taka naiwna czy tylko taką udawała ?
- Jesteś moim sobowtórem , skarbie – rzekłam. – Przeliterować ? 
Dziewczyna była zmieszana i zaskoczona. W niczym nie podobna do mnie. Bezradna, słabsza, niepewna siebie. 
- Myślisz, że dlaczego Damon się Tobą zainteresował ? Wyglądamy tak samo. Przypominasz mu mnie. Nic więcej – uśmiechnęłam się słodko, wypuszczając ją. Elena wzięła kilka głębszych wdechów, automatycznie łapiąc się za gardło. Popatrzyła na mnie zdezorientowanym i zawiedzionym wzrokiem, po czym usiadła na fotelu.
- Czyli to ty się nimi bawiłaś przez tyle lat !? – rzuciła oskarżająco.
- Nie tak ostro. Pamiętaj, że jestem silniejsza – zagroziłam.
Dziewczyna wstała z fotela i złapała się za głowę.
- Czyli to wszystko było tylko pretekstem – wyszeptała cicho. Przewróciłam teatralnie głową, przenosząc mój wzrok na nią. 
- Nie wiem o czym tam ze sobą rozmawiasz, ale nie przynudzaj, złotko – odparłam dolewając sobie alkoholu.
Niespodziewanie dziewczyna spanikowana wybiegła z salonu, kierując się na górę. Zachichotałam i zlitowałam się nad jej naiwnością. Do moich uszu dobiegł dźwięk następnych kroków na schodach. Najwidoczniej brunetka zderzyła się z kimś po schodach. Nie musiałam się nawet domyślać kto to był. Nareszcie mam szansę odzyskać to co mi zabrano. Zaskoczony wampir zszedł do pomieszczenia, stojąc cały czas tyłem do mnie. Zdecydowałam, że zrobię mu niespodziankę. Niech wie, że ja nie tak szybko odpuszczam i zostawiam to na czym mi zależy. Salvatore skierowałam się do barku z whisky i upił łyk z butelki. Cały czas o czymś rozmyślał. No pewnie … Może jeszcze o Elenie. Ale trudno. Nie czekałam dłużej i gdy Damon chciał już wyjść na górę gwałtownie zastawiłam mu drogę, przewracając na plecy. 
- Kupę lat Damon … - wyszeptałam mu zalotnie do ucha, pochylając się nad nim.
- Katharine ! – fuknął, zmieniając pozycję. Teraz on leżał nade mną.- Co zabrakło chętnych do chorych trójkącików miłosnych !?
- Co to tak ostro ? – spytałam, zmysłowo oplatając dłońmi jego szyję. Wampir momentalnie ze mnie wstał, gromiąc mnie spojrzeniem. – Choć muszę przyznać lubię cię takiego. Jesteśmy tacy sami Damonie.
- Co ty pieprzysz Katharine !? Daj nam spokój ! – zażądał, a ja zrobiłam urażoną minę, która za chwile zmieniła się w uwodzicielski uśmiech.
- Wiem, że nadal mnie pragniesz. Wiem, że ci mnie brakuje, a Elena nigdy nie będzie dla ciebie mną. – stwierdziłam, przybliżając się do niego.  
- Jesteś żałosna jeśli nadal tak myślisz – wycedził prosto w moją twarz. – A teraz gadaj co powiedziałaś Elenie ! – warknął, przyciskając mnie do ściany.  
 Mruknęłam i zaczęłam przejeżdżać dłońmi po jego klatce piersiowej, uśmiechając się zadziornie. 
- Uwielbiam, kiedy jesteś taki stanowczy – wymruczałam. 
- Ta samo suka co wcześniej – stwierdził i pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Ejj – jękłam. – Jakoś wcześniej tak o mnie nie myślałeś – powiedziałam.
- Więc teraz przejrzałem na oczy. Tylko szkoda, że tak późno – fuknął zirytowany i opuścił pomieszczenie.  Dokończyłam drinka i ulotniłam się z domu. To jeszcze nie koniec, a ja zawsze dążę do celu. Zniszczę życie tej małej wampirzycy choćby nie wiem co.

Damon : 
W sekundzie znalazłem się w pokoju Eleny. Dziewczyna właśnie pakowała swoje rzeczy. Byłem wściekły po spotkaniu z Pierce, ale nie chciałem tego okazywać na Elenie. Szybko podszedłem do dziewczyny, uniemożliwiając jej dalsze działanie. Złapałem ją za obie ręce, patrząc na jej oczy, w których było widać pustkę i żal.
- Dlaczego się pakujesz ? – zapytałem zmieszany. Miałem nadzieję, że Katharine ulotniła się już z tego domu.
- Nie chcę przeszkadzać tobie i Katherine – powiedziała. – Dlaczego nie powiedziałeś mi, że jestem jej sobowtórem !? – zapytała z wyrzutem, kiedy chciałem coś powiedzieć.
- Myślałem, że ona już nigdy nie wróci – próbowałem się bronić. 
- No właśnie … Myślałeś ! – rzekła oskarżająco. – Ale wróciła i co ? Teraz już nie będę musiała ci jej zastępować – dodała płaczliwym głosem. Co ta suka jej naopowiadała !? 
- Elena ! Ty nie jesteś taka, jak ona ! – powiedziałem przekonywująco, łapiąc jej dłonie. – Nigdy nie byłaś i nie będziesz.
- Taa. Nie wierzę, że widziałeś we mnie tylko swoją byłą. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi ! Przyjechałam tu z tobą, bo czułam, że mogę ci zaufać, ale … teraz to już nieważne – rzuciła i dokończyła pakowanie rzeczy, które jej kupiłem.            
Nagle jej wzrok skierowałam się na mnie.
- Co ? Może mam ci oddać te ubrania. Będą idealnie leżały na Katherine, prawda !? – krzyknęła, wyrzucając z torby różne rzeczy.
- Nie… Zatrzymaj je. Chcę, żebyś tylko wiedziała, że Pierce to przeszłość i jedyne co teraz do niej czuję to odraza i nienawiść – wydukałem przepraszająco.  
Kiedy chciałem już wyjść brunetka niespodziewanie się odezwała. 
- Odwieziesz mnie do Mistic Falls, czy mam sobie radzić sama?  – fuknęła.
- Czyli wyjeżdżamy – stwierdziłem. Miałem nadzieję, że jednak to wszystko jeszcze przemyśli. Nie sądziłem, że to się tak potoczy. Może na chwilę widziałem w niej Kath, ale to całkiem inna osoba. Sam już nie wiedziałem co o tym myśleć. Chyba ją zraniłem, a jakaś cząstka  mnie nie chciała się do tego przyznać.  
- Ja wyjeżdżam, a ty rób co chcesz. Możesz sobie tutaj zostać ze swoją dawną miłością – odparła z naciskiem na dwa ostatnie słowa. 
Wampirzyca zabrała walizki i udała się z nimi na dół do mojego samochodu. Chciałem jej pomóc, ale brunetka oczywiście mi zabroniła. Po chwili ja też wsiadłem do auta  i odpaliłem je. Spojrzałem na Elenę, ale jej wyraz twarzy nadal był nieobecny.  Nie czekając dłużej ruszyłem w kierunku Mistic Falls.  


Caroline :
Siedziałam sama w domu, ponieważ moja mama, jak zawsze była w pracy, więc cały dom miałam dla siebie. Nie ukrywam, że czasami mi jej brakowało, ale zdążyłam się już przyzwyczaić. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko pobiegłam, aby je otworzyć. W progu stała zapłakana Elena z dwoma walizkami.
- Boże Elena ! Co się stało ? Chodź do środka – powiedziałam i przytuliłam ją do siebie.
- Ten wyjazd był pomyłką Caroline ! Nie powinnam tam była z nim jechać … - wydukała rozczarowana.
- Co on ci zrobił !? – zapytałam spanikowana.
- On … - zaczęła. – On widziała we mnie tylko była swoją i Stefana. Wyobraź sobie, że dzisiaj ją poznałam i dowiedziałam się, że jestem jej sobowtórem. – żaliła się brunetka.
- Biedactwo, ale czy to powód, żeby tak płakać ? – rzuciłam, nadal ją przytulając.  
- Ja poczułam się urażona i w jakimś stopniu wykorzystana Caro … Nie mogłam tam zostać. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam ci w środku nocy ? Nie chciałabym w takim stanie wracać do domu – powiedziała załamanym głosem wampirzyca.
- Oczywiście, że cię przygarnę, kochana – odpowiedziałam, uśmiechając się. Brązowooka odpowiedziała mi tym samym. 
- Wybierz sobie pokój, a ja już sobie jutro porozmawiam z panem Salvatore – fuknęłam, uśmiechając się z złośliwie.
- Caroline … Nie trzeba. Wygarnęłam mu wszystko co należało. Nie wiem co będzie dalej, ale na razie nie mam ochotę na następną rozmowę z nim – rzekła smutnie dziewczyna.
- Rozumiem. Okej, chodź do spania późno już – powiedziałam i zaprowadziłam przyjaciółkę na górne piętro.  



Oto jest nowy rozdział ! Zapraszam do czytania, komentowania oraz do różnych zakładek. Np. „Coś o bohaterze „  No i przepraszam jeśli rozdział to totalny gniot, ale mam wrażenie jakby był totalną porażką :(  


Kocham Was :*

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział 10



Na sam początek chciałabym podziękować Mrs.X, oraz ILoveDamon ! Wasze komentarze pojawiają się pod każdą notką ! Bardzo Wam za to dziękuję, moje drogie <33 Więc dzisiaj dedyk leci do tych dwóch pań :*

Stefan :
Błąkałem się samotnie po jednej z ulic. Byłem bardzo ciekawy, gdzie mój brat wywiózł Elenę. Może nawet nie ciekawy, a zły. Nie wiem co ma w sobie ta dziewczyna, ale czuje się przy niej tak, jakby była ze mną odmieniona Katherine. To uczucie nie daje mi spokoju. A Damon na pewno ją skrzywdzi. Postanowiłem, że kolejny raz do niego zadzwonię. Tym razem jeśli nie odbierze zacznę ich szukać. Mój brat miał w Los Angeles dom, który kupił dawno, kiedy żyliśmy jeszcze w przyjaznych warunkach. Mimo to mogli być wszędzie. W końcu wykręciłem numer do Damona. Ku mojemu zdziwieniu odebrał po kilku sygnałach.
- Czego ? – usłyszałem znudzony głos mojego brata w słuchawce.
- Gdzie jesteś i, gdzie wywiozłeś Elenę !? – krzyknąłem. Starałem się opanować, ale mi to nie wychodziło.
- Do Chin. Pasuje ? –mężczyzna roześmiał się do telefonu.  Wziąłem dwa głębsze wdechy. Musiałem dowiedzieć się czegoś więcej.
- Damon powiedz, gdzie jesteście, do cholery ! – warknąłem.
- Stef wyluzuj. Nic jej nie będzie. Co więcej nie trzymam jej tutaj na siłę – odpowiedział.
- Co !? O czym ty mówisz ? Daj mi Elenę do telefonu – rozkazałem zdenerwowany.
- Nie – usłyszałem szybką odpowiedzieć ze strony mojego brata.
- Dlaczego !? Damon jeśli mam ci uwierzyć to zrób to. Inaczej zacznę was szukać – zagroziłem.
- Taa. No to powodzenia – już chciał się rozłączyć, kiedy się wtrąciłem.
- Jesteście w Los Angeles, tak !? – stwierdziłem z nadzieją.
- Blisko, ale nie. Próbuj aż ci się znudzi, ale z kim innym, ponieważ nie mam na ciebie czasu, braciszku – rzekł rozbawiony. 
- Daj mi ją do telefonu, a dam ci spokój – skłamałem. Miałem nadzieję, że choć od Eleny dowiem się, gdzie przebywają. W słuchawce usłyszałem głośne westchnienie mojego brata. 
- Upierdliwy, jak zawsze – powiedział złośliwie.
- Hallo ? Stefan ? – usłyszałem delikatny głos w słuchawce. 
- Witaj Eleno. – przywitałem się uprzejmie, a jednocześnie odetchnąłem z ulgą. – Wszystko w porządku ? Słuchaj musisz mi powiedzieć, gdzie dokładnie jesteście, a wtedy będę mógł cię zabrać do domu. 
- Wszystko okej Stefanie. Dziękuje za troskę, ale nie ma potrzeby. Dobrze się bawię – odpowiedziała wesoła brunetka. Jak to możliwe !? Z Damonem dobra zabawa ? Boję się pomyśleć co z tego wyniknie.
- Eleno ! Co ty mówisz ? – spytałem zmartwiony. – Jesteś pewna. On ci nic nie zrobił ?
- Stefan naprawdę nic mi nie jest. Niedługo wrócę – uspokajała mnie dziewczyna.  Chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale to co usłyszałem było dla mnie, jak cios poniżej pasa.  Nagle do głowy przeszedł mi dobry pomysł, jak sprawdzić to, gdzie są. Nie wierzyłem mojemu bratu.   
- A jak idzie zwiedzanie Los Angeles ? Słyszałem coś, że tam jesteście – zapytałem z nadzieją, że nie domyśli się, że robię to specjalnie.
- No to tyle chciałeś braciszku ? Żyje, jest zadowolona. Coś jeszcze ? – wtrącił się Damon. Byłem tak blisko od poznania prawdy. Pewnie słyszał moje pytanie i nie dopuścił do tego, aby dziewczyna odpowiedziała. 
- Tak – odparłem cicho. – Ale jeśli jej coś zrobisz … ! – zaznaczyłem wściekle. W słuchawce usłyszałem tylko jego śmiech. Dotarło do mnie, że właśnie się rozłączył. Kolejny raz chciałem coś rozwalić. Czułem, że w tej chwili jestem bezradny. Może powinienem tam pojechać i to sprawdzić ?  Jeszcze się nad tym zastanowię. Szybkim krokiem skierowałem się do Grilla.


Rebekah :   
Siedziałam sobie w barze w Mistic Falls, popijając drinka. Dawno nie czułam takiej stabilizacji, jak teraz. Dobrze jest wrócić do starego miasta pełnego nowych uroków. 
- Hej Matt ! Mogę jakiś sok do odreagowania ? – zapytałam, śmiejąc się, gdyż to był już mój 4 drink.
- Już myślałem, że nie zapytasz – zaśmiał się blondyn i postawił przede mną szklankę napełnioną sokiem pomarańczowym. Obrzuciłam go wdzięcznym spojrzeniem i patrzyłam, jak obsługuje innych klientów. W tym chłopaku było tyle życia. Był za młody żeby już się marnować w pracy. Nagle poczułam, że koś dosiada się do mnie z prawej strony.
- No proszę … Kto by pomyślał. Stefan Salvatore na skraju załamania nerwowego – wyrecytowałam.
- Rebekah Mikealson, tak ? – uśmiechnął się i podał mi rękę. 
- Żadna inna – odparłam pewnie i uścisnęłam jego dłoń.  
- No proszę siostra Klausa. Kto by pomyślał … - pokiwał głową z niedowierzaniem i uśmiechnął się pod nosem.
- Co cię tutaj sprowadza ? – spytałam, odwracając się w jego stronę.
- Wiesz co … - zaczął. – Mam ochotę w końcu dać się ponieść i zapomnieć o całym świecie.
Zachichotałam i wyciągnęłam chłopaka na parkiet, zaczynając tańczyć.
- W takim razie cały klub jest już nasz – uśmiechnęłam się prowokacyjnie i wgryzłam się ze Stefanem w szyję jednej blondynki.

Mary :
Osłabiona leżałam na łóżku. Byłam bardzo przejęty tym czego dowiedziałam się od Bonnie. Nie mogłam uwierzyć, że zostanę matką. To dla mnie coś czego nie mogłam przyjąć długo do wiadomości. Klaus stara się udawać, że mu zależy na moim zdrowiu, ale, od kiedy dowiedział się co jest przyczyną mojej „ choroby” stara się unikać tego tematu. Może potrzebujemy jeszcze trochę czasu, aby się oswoić z tą wiadomością ? Sama nie wiem. W głębi serca cieszyłam się, że dostałam taką szansę od losu, by sprawdzić się w roli matki. Nagle kolejny raz w tym dniu  zaczęłam przeraźliwie się dusić. Do pokoju wparował zaniepokojony pierwotny. 
- Znowu … - zaczął – Będzie dobrze. Cii – uspokajał mnie.
- Dowiedziałem się z pomocą Bonnie, jak można doprowadzić pokarm do twojego organizmu – powiedział, uśmiechając się do mnie.
Po chwili podłożył swój nadgarstek pod moje usta.
- Napij się – odparł i nagryzł skórę.
Resztkami sił wpiłam się w rękę mojego ukochanego. Sączyłam życiodajny płyn, czując, że siły po woli do mnie wracają, ale nie na tyle, abym, mogłam stanąć na nogach. Oderwałam się od nadgarstka mężczyzny, a on wytarł moje usta chusteczką. Niespodziewanie poczułam dziwne uczucie w brzuchy. Skrzywiłam się, po czym złapałam się za brzuch.
- Ej, co się stało ? – zapytał spokojnie Kluas.
- To chyba dziecko. Ono żyje Kluas. Czuję, jak się porusza – odparłam poruszona tym wydarzeniem.
Mój luby zmusił się na niepewny uśmiech i pogłaskał mnie po głowie. 
- Ty się nie cieszysz, prawda ? – spytałam zdenerwowana.
- Oczywiście, że się cieszę, ale .. – zaczął niespokojnie. – Boję się, że przez to dziecko może ci się coś stać. Nie wybaczyłbym sobie tego.
- Klaus – złapałam go za rękę. – Popatrz na mnie. Nic mi nie będzie. Zobaczysz – uspokoiłam go trochę. Przynajmniej tak mi się zdawało. Wzięłam jego twarz w moje dłonie, a on delikatnie pocałował mnie w kącik ust.  Uśmiechnęłam się do niego promiennie, ale znów poczułam, że robi mi się słabo. Opadłam zmęczona na łóżko, czując jak oczy same mi się zamykają.
- Prześpij się – powiedział czule wampir i wstał z łóżka. Nie chciałam, aby odchodził.
- A zostaniesz ze mną ? – spytałam resztkami sił. Pierwotny przytaknął i z uśmiechem położył się obok mnie, delikatnie obejmując ramieniem. Ułożyłam głowę na jego torsie, przymykając powieki. Czułam się dziwnie ciężko i było mi niedobrze.

Elena :
Telefon i pytania Stefana bardzo mnie zdziwiły. Zachowanie Damona jeszcze bardziej. Leżałam sama w moim pokoju. W mojej głowie kłębiło się tysiące myśli. Mianowicie była jeszcze jedna rzecz, która mnie niepokoiła. Dzisiaj w nocy miałam bardzo dziwny sen. Śniła mi się jakaś kobieta, która była kusząco podobno do mnie. Można było uznać, że wyglądałyśmy tak samo, lecz w odważniejszej wersji. Już po raz drugi zobaczyłam ją w moim śnie. Kazała mi bawić się dwoma Salwatorami i nigdy nie pozwolić im odejść. Mówiła do mnie, abym ich w sobie rozkochała, a na końcu porzuciła. Opowiadała to tak hipnotyzującym głosem, że prawie uwierzyłam w jej słowa. Co to mogło znaczyć ? I w ogóle kto to był ? Może … to była Katharine o której opowiadał Damon. Choć nie … Przecież nie mam pewności. Mówiła, że jesteśmy takie same. Dziwne … Nie przejmowałabym się tym, gdyby nie chodziło o Damona i Stefana. Oni na pewno mieli z tym coś wspólnego. Może to wszystko ustanie ? Musiałam się przekonać. Poczułam, że chce mi się pić, więc zeszłam z łóżka i ruszyłam w stronę kuchni. Schodząc ze schodów zauważyłam, że coś jest nie tak. Wszędzie panowałaby egipskie ciemności, a każda próba zaświecenia światła kończyła się niepowodzeniem. Nagle poczułam dziwny powiew wiatru. Może to Damon próbował mnie nastraszyć ? Gdy ponownie odczułam to uczucie gwałtownie odwróciłam się w drugą stronę, a światła momentalnie się zaświeciły. Razem z ich zaświeceniem się stanęła przede mną identyczna kobieta z mojego snu. Byłam to ja. Bardziej śmiała, odważna i bardziej zmysłowa. Jej włosy były pokręcone i rozpuszczone. Na jej twarzy gościł kpiący uśmiech. Byłam w całkowitym szoku. O co tu chodziło ?
- Witaj Eleno – rzekła kobieta, złośliwie uśmiechając się. – Może już zdążyłaś coś o mnie usłyszeć.  
Co miała na myśli, mówiąc, że miałam okazję o niej już coś usłyszeć ? Czy moje podejrzenia mogły być prawdziwe ?
Kobieta podeszła do mnie i przejechała paznokciem po mojej szyi, podnosząc i opuszczając moje włosy. Okrążyła mnie cały czas obserwując i uśmiechając się złośliwie. 
- Kim jesteś !? – wycedziłam przez zęby. – Dlaczego wyglądamy tak samo !?
Nieznajoma zaśmiała się, ale po chwili znów przybrała poważny wyraz twarzy. 

- Katharine Pierce – odpowiedziała śmiało,  a mnie zatkało.