poniedziałek, 22 września 2014

Rozdział 21

Elena :
- Nie dziękuję – wysiliłam się na lekki uśmiech w odpowiedzi do Mary, kiedy ta zapytała mnie czy mam ochotę na kawę. Brunetka zamknęła za sobą drzwi, przytakując głową. Rozciągnęłam się wygodnie na łóżku w sypialni Damonem. Chociaż teraz można było uznać, że także i moja. Byłam jednocześnie szczęśliwa i smutna. Nie potrafiłam okłamywać Damona, Mary i Klausa. Wiedziałam, że mogę ponieść konsekwencje tego wyboru, ale jeśli starszy Salvatore dowie się o tym, że Nick mnie pocałował… Boję się o tym myśleć, a już tym bardziej układać różne pesymistyczne scenariusze ich spotkania. To musiało się skończyć. Zastanawiałam się nawet nad spotkaniem z blondynem, ale nie byłam na to gotowa. Nie miała tej pewności, że wszystko pójdzie z godnie z planem. Może to wcale nie on stoi za tymi groźbami? W końcu nie było mnie wtedy w rezydencji. Mimo to musiałam się jak najszybciej spotkać z bratem. Musiałam go ostrzec. Sprawę ułatwiła mi tylko wiadomość od ciotki.
„Eleno już dawno nie było Cię u nas. Wpadnij na rodzinny obiad. Tęsknimy, pa! Jenna. „
Uśmiechnęłam po przeczytaniu tej wiadomości, wstając z łóżka. Szybko odwróciłam się na dźwięk otwierających się drzwi. Rzuciłam się w ramiona wampira, próbując cieszyć się chwilą.
- Pójdziemy dziś do mojego domu. Mamy zaproszenie na obiad i chcę cię przedstawić – stwierdziłam, uśmiechając się do niego.
- Mamy zaproszenie? Czy ty masz zaproszenie? – wampir zmarszczył brwi, przyglądając mi się uważnie.
- Ale jeśli się wprosisz to nic wielkiego się przecież nie stanie. Przecież Ricka już znasz- dodałam na zachętę słodkim głosikiem.
- Prooszę. Będzie miło – stwierdziłam, robiąc wiarygodną minę. Damon przyciągnął mnie do siebie w żelaznym uścisku.
- No dobrze. Pójdę z tobą na ten rodzinny obiad – westchnął, przewracając oczami.
- Dziękuję – krzyknęłam od razu, składając na ustach wampira miękki pocałunek.
- Już zawsze możesz mi tak dziękować – odrzekł, uśmiechając się do mnie szelmowsko.
- Czyli ty będziesz musiał spełniać wszystkie moje zachcianki – odgryzłam się.
- Z wielką chęcią panienko Gilbert, ale wtedy co będzie moimi?- zamruczał, popychając mnie delikatnie w stronę łóżka.
- Eej ! – upomniałam go i pogroziłam mu palcem. – Idziemy o 13.00, więc musimy się szykować.
Podeszłam do lusterka, wiszącego na ścianie, poprawiając sobie włosy.
- Poważnie? Przecież mamy jeszcze czas – stwierdził Damon, podchodząc do mnie od i łapiąc mnie za biodra. Usta Salvatore zetknęły się z moją szyją, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz. W pełni oddałam się temu przyjemnemu uczuciu. Dłonie Damona znalazły się na moim brzuchu, przyciągając mnie bliżej siebie.
- A może jednak mamy trochę czasu – wymruczałam, w wampirzym tempie odwracając się przodem do wampira, po czym popchnęłam go prosto na łóżko. Na przystojną twarz Damona wstąpił diaboliczny uśmieszek. Uśmiechnęłam się zadziornie, błyskawicznie znajdując się nad nim, łącząc swoje usta w namiętnym pocałunku.



***



- Elena, pośpiesz się! – kolejny raz zostałam upomniana przez wampira. Zostało nam tylko 10 min, aby dotrzeć do mojej ciotki. Wyrobilibyśmy się szybciej, gdyby Damon postanowił jednak wypuścić mnie wcześniej z łóżka.
- No przecież idę – odpowiedziałam, a on ujął moją dłoń. W jednej chwili owinął mnie zapach jego cudownych perfum. On cały wyglądał znakomicie. Mimo, że cały na czarno jak zwykle robił na mnie ogromne wrażenie.
- Tak przy okazji to ślicznie wyglądasz – powiedział czarnowłosy, otwierając drzwiczki do auta.
- Dziękuję, ty także – odpowiedział szczerze. Damon odpalił auto i ruszyliśmy w stronę mojego rodzinnego domu.


***


Gdy dotarliśmy na miejsce nagle dopadły mnie wątpliwości. Damon też nie wydawał się być atak pewny jak zazwyczaj.
- Idziemy. Zobaczysz będzie dobrze – stwierdziłam, próbując przekonać samą siebie do tego co właśnie powiedziałam. Jak ja spojrzę Rickowi w oczy, kiedy pojawię się dziś z Damonem po ostatniej sytuacji z Nickiem, na ulicy? Tego bałam się najbardziej.
- Taa… - burknął Damon i posłał mi lekki uśmiech, który niepewnie odwzajemniłam. Wyszliśmy oboje z auta, kierując się w stronę werandy, a następnie drzwi wejściowych, które nagle się otworzyły, a w nich stanęła Jenna. Jej mina wyrażała jednocześnie szczęście i zaskoczenie.
- Dzień dobry, ciociu – przywitałam się z entuzjazmem, przytulając do siebie kobietę, po czym ta przeniosła swój wzrok na mojego chłopaka.
- Dzień dobry. Damon Salvatore , miło mi poznać– przedstawił się czarnowłosy, składając pocałunek na dłoni ciotki. Kobieta uśmiechnęła się, tym razem przenosząc spojrzenie na mnie.
- Mój chłopak – dodałam szybko. Jenna otworzyła szerzej oczy, starając się jakoś ukryć swoje na pewno nie małe zdziwienie.
- W takim razie mi też miło poznać – wydukała kobieta. – Wejdźcie.
Miło było wrócić do domu, do rodziny.
- Elena ?! – usłyszałam głos mojego brata, który zaraz potem zbiegł do nas po schodach. Na widok na Damona, nie pewnie się zatrzymał.
- Hej Jer – pomachałam bratu ręką, uśmiechając się zachęcająco.
- Jeremy Damon jest nowym chłopakiem Eleny – ogłosiła ciotka głośno, uśmiechając się szeroko. W głębi duszy wiedziałam, że ciotka ma co do Damona wątpliwości. Był wampirem, a ona im nie ufała. W końcu znałam ją i nie mogłam się jej dziwić. Jeremy kiwnął głową.
- My się już chyba poznaliśmy – zauważył Damon, podając sobie ręce razem z Jerem.
-Zgadza się. Na imprezie, ale teraz dowiedziałem się nowej rzeczy – odpowiedział energicznie chłopak.
- A my też właściwie się już poznaliśmy – zauważył Rick, wchodząc do pomieszczenia.
- Zdaje się, ze tak – odrzekł Damon. Obaj podali sobie ręce, nie zważając na nasze zmieszanie. W końcu nadal nie wiedziałam w jakich okolicznościach się poznali, choć to, że Caroline się wymknęło było wystarczające.
- Potem ci odpowiem – mruknął Rick do Jenny.
- Więc się już znamy. W takim razie zapraszamy do stołu – rzekła ciotka, wskazując na kuchnię.
Wszyscy usiedliśmy do stołu, czekając aż ktoś zada jakieś pytanie lub powie cokolwiek.
- A więc Damonie… - zaczęła entuzjastycznie moja ciotka, przeszywając mężczyznę, siedzącego obok mnie jej spojrzeniem. Tylko nie to… - Może powiesz nam jak trafiłeś do Mistic Falls, bo przecież to z tobą Elena była na wycieczce, tak?
- Zgadza się. Można powiedzieć, że tutaj wróciłem. Chciałem zobaczyć jak zmieniło się to miasto, odwiedziłem brata i wróciłem do domu przez co szczęśliwe spotkałem Elenę.
- Czyli masz brata i dom? – dopytywała ciotka, nakładając na talerz pieczeń oraz podając nam różne sałatki.
- Tak – odpowiedział ciężko Damon. Wiedziałam o co chodziło, ale nie chciałam tego po sobie pokazywać.
- Mogę wiedzieć jak się poznaliście? – zadała kolejne pytanie ciotka, popijając co chwilę sok pomarańczowy.
- Właściwie wpadliśmy na siebie przypadkiem na ulicy i się poznaliśmy – to ja odpowiedziałam.
- Ah – westchnęła kobieta.
- Jenna daj im coś zjeść. Potem będziesz zadawała pytania – odezwał się Rick. Posłałam mu ciepły uśmiech, zabierając się za jedzenie.
- Przepraszam, ale umówiłem się z Bonnie i muszę lecieć. -ogłosił Jer, wstając od stołu.
- Pa, siostra – mruknął na odchodne Jer i pocałował mnie w policzek.
- Cześć, brat – odpowiedział, śmiejąc się pod nosem po czym wszyscy dokończyliśmy w ciszy posiłek.


***


-Dziękuję. Pyszny obiad – Damon pochwalił Jennę na co kobieta delikatnie się uśmiechnęła.
- Dziękuję. Miło mi to słyszeć, Damonie – odrzekła kobieta, odchodząc w głąb kuchni z brudnymi talerzami.
- Ciociu pomogę ci pozmywać – zaproponowałam, kiedy Rick zajął Damona jakąś rozmową. Posłałam mu błagalne spojrzenie, aby przypadkiem nie wygadał niczego Damonowi póki ja nie zdecyduję się tego zrobić.
- Nic niee… - zaczęła mówić ciotka, ale gwałtownie jej przerwałam.
- Cii, bo usłyszą – zaśmiałam się, puszczając z kranu wodę.
- A więc? – czekałam na kazanie opiekunki.
- Nie powiedziałaś mi, że on jest twoim chłopakiem – zarzuciła ciotka, wkładając pierwsze naczynie pod ciepły strumień wody.
- Jakoś tak samo wyszło, nie chciałam cię niepokoić – próbowałam się bronić.
- Uważasz, że wiedza o tym, że moja siostrzenica ma chłopaka by mi aż tak zaszkodziła, Eleno? – zapytała jak na razie spokojnie. Wzruszyłam ramionami, odpływając myślami. Kolejny raz ten incydent na ulicy zepsuł mi humor. Nie mogłam sobie wybaczyć, że nie próbowałam go skuteczniej odtrącić.
- Elena? – spytała ciotka po raz kolejny, dotykając mojego ramienia.
- Przepraszam po prostu zamyśliłam się. Co mam ci odpowiedzieć Jenna? Że się zakochałam? – wzruszyłam ramionami, uśmiechając się przy tym delikatnie.
- No dobrze. Rozumie, ale uważaj. Proszę cię – nakazała poważnie ciocia, podając mi talerz.
- Ciociu… Damon by mi nic nie zrobił – zaśmiałam się, robiąc poważna minę.
- Może i tak, ale przyznaj, że krótko się znacie.
- Wystarczająco długo, aby się dobrze poznać. Jenna, kocham go, ale… – wydukałam, ale mój ton głosu nagle się złamał.
- Ale? – dopytywała kobieta.
- Zrobiłam coś niestosownego – wiedziałam, że ciotka będzie potrafiła to zrozumieć, dlatego postanowiłam, że ona będzie pierwszą osobą, która dowie się tego ode mnie. Potrzebowałam jej rady, a ona była dla mnie jak mama.
- Co takiego? – kobieta instynktownie ściszyła ton głosu.
- Powiem ci, bo potrzebuje twojej rady, ale nie teraz i nie tutaj – spojrzałam kątem oka na Damona, śmiejącego się z czegoś z moim nauczycielem i partnerem ciotki.
- No dobrze – ciotka uśmiechnęła się do mnie lekko, odkładając ostatnie talerze do szafki.
Reszta popołudnia minęła nawet przyjemnie. Rozmawialiśmy, a w większości odpowiadaliśmy z Damonem na pytania zadawane przez Jennę. Zmęczona otworzyłam drzwi do rezydencji, opadając na fotel. Zaraz za mną do pensjonatu wszedł Damon, nalewając sobie Burbona.
- Widzisz, nawet nie było tak źle – stwierdziłam radośnie.
- Nie wliczając pytań twojej ciotki? – zaśmiał się.
- Z każdym sobie świetnie poradziliśmy – rzekłam dumnie, kiedy nagle drzwi do rezydencji zostały otworzone z ogromnym impetem. Poderwałam się z miejsca, tak jak Damon. Do salonu wparowali szybko Klaus i Mary.
- Co się dzieje? – spytał zdenerwowany Klaus, widząc to całe zamieszanie.
- Sam chciałbym wiedzieć – odparł równie zdenerwowany Damon.
- Wrócili – stwierdziła załamana brunetka.
Nie myliła się. Do salonu weszło sześciu mężczyzn, ubranych na czarno, a tuż za nimi ostatni. Blondyn, z jakąś młodą dziewczyną. Nick.
- Witajcie moi drodzy – zakpił, uśmiechając się złowrogo. – Witaj w szczególności ty moja, droga Eleno.
To nie może być prawda. To się nie dzieje naprawdę...

Ten rozdział w pełni dedykuję mojej kochanej Caroline Mikaelson <333 Kochana obiecałam, że się odwdzięczę, więc proszę <3 Wiem, że to mało, ale dziękuję Ci za wszystko :) I wiesz za co :* Jesteś super, siostro ♥
Dziękuję wszystkim za komentarze pod ostatnią notką ♥ Niedługo opublikuję nominacje :) Dziękuję i zapraszam do komentowania :* Jesteście wielcy <3!
Co Wy na to żebym pod każdym rozdziałem dodawała  zdjęcia Deleny? Wypowiedzcie się w komentarzu, kochani :*! 
Pozdrawiam <3

czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 20

Damon :
Po tym jak Caroline powiedziała mi, który pokój należy tymczasowo do Eleny, nie tracąc czasu szybko znalazłem się na górnym piętrze domu. Prędko otworzyłem drzwi do sypialni wampirzycy, zastając ją tam. Gilbert podskoczyła, odwracając się do mnie przodem.
- Przestraszyłem cię ? – spytałam, zamykając za sobą drzwi i krzyżując ręce na piersi.
Dziewczyna wzruszyła ramionami, uśmiechając się lekko.
- Nie … Tylko się ciebie tutaj nie spodziewałam ? – odpowiedziała zmieszana, wpatrując się w sufit. Pokiwałem głową, podchodząc bliżej Eleny.
- Coś się stało ? – zapytałem nagle, widząc jej zdenerwowanie.
- Nie. Dlaczego tak myślisz ? – zaprzeczyła od razu, przeczesując włosy.
- Spotkałem Ricka i Caroline, słyszałaś ? – spytałem po raz kolejny, patrząc w jej oczy. Coś się stało i mam zamiar dowiedzieć się co.
- Tak. Widziałam się z Rickiem. Jenna jeszcze nic nie wiem, więc … - zamyśliła się, spuszczając wzrok.
- A masz zamiar jej coś mówić ? – wtrąciłem się, opierając się o biurko przy ścianie.
- To chyba oczywiste, że muszę cię przedstawić – zaśmiała się, wzruszając ramionami. – Ona wiem… o wampirach.
- Aha – mruknąłem i podszedłem do wampirzycy po czym złapał jej ramiona, i zmusiłem, aby na mnie popatrzyła.
- Co się dzieje ? – spytałem, nie wiedząc jak do niej dotrzeć inaczej. Elena popatrzyła na mnie niepewnie i głośno westchnęła.
- Nic. Po prostu mam zły dzień – wyszeptała.
- Przecież widzę , że co jest nie tak – zauważyłem poważnym tonem, zakładając kosmyk jej włosów za ucho.
- Ufasz mi ? – zadała mi niepewnie pytanie. Zrobiłem zdziwioną minę, głaszcząc ją po głowie.
- Oczywiście, że tak – odpowiedziałem od razu. Dziewczyna pokiwała głową, przygryzając dolną wargę. Zauważyłem łzy w jej oczach, więc w tym momencie naprawdę nie wiedziałem o co w tym wszystkim chodzi.
- Ej, co się dzieje ? – spytałem, mocno ją przytulając.  Gilbert oddała uścisk, zarzucając swoje ręce na moją szyję.
- Proszę cię uwierz mi. Potrzebuję tego – wymamrotała, cicho szlochając.
- Wierzę ci – rzekłem, całując ją w czubek nosa.
- Dziękuję – uśmiechnęła się łagodnie, patrząc prosto w moje oczy. Nasze spojrzenia się ze sobą spotkały, a twarze zbliżyły. Elena zamknęła oczy, kiedy delikatnie dotknąłem jej ust swoimi. Zacząłem powoli całować jej wargi, przejeżdżając dłońmi wzdłuż jej talii. Dziewczyna oddała każdy pocałunek, oplatając dłońmi moją szyję. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej łapczywe i zachłanne. Brakowało mi tego. Smaku jej czekoladowych ust. Moja ręka wjechała pod bluzkę Gilbert przez co ta lekko się uśmiechnęła. Wampirzyca jeszcze bardziej do mnie przylgnęła, wplątując palce w moje włosy.
- Kocham cię – wyszeptała, łapiąc oddech.
- A ja ciebie – odpowiedziałem, całując ją delikatnie w czoło. Uśmiechnąłem się zadziornie, spoglądając na Elenę. 
Kiedy dziewczyna oddała ten gest w wampirzym tempie posadziłem ją na biurku, zaczynając namiętnie całować. Elena nie tracąc czasu pozbyła się mojej bluzki, a ja jej. Po chwili przenieśliśmy się na łóżko. Bardziej ją na nie rzuciłem na co ona się tylko zaśmiała, przyciągając mnie jak najbliżej siebie. Zacząłem obsypywać jej nagi dekolt pocałunkami, błądząc dłońmi po jej brzuchu. Ona za to zaczęła całować moją szyję, przejeżdżając paznokciami po moich plecakach. To będzie długie popołudnie…




Elena :
Obudziłam się wtulona w Damona obudzona przez wibracje telefonu. Z tego co udało mi się zauważyć te dźwięki wydawał właśnie jego telefon.
- Odbierz – mruknęłam, potrząsając Damonem, który najwidoczniej nie miał zamiaru tego robić.
- Po co ? – spytał, podnosząc się z łóżka.
- Dobrze. W takim razie ja to zrobię – powiedziałam i kiedy już miałam sięgnąć po telefon zostałam błyskawicznie przygwożdżona do materaca.
- A gdyby tak ktoś tobie grzebał po telefonie – rzekł i udał oburzenie. Zachichotałam, robiąc niewinną minę, która zaraz zmieniła się w szelmowski uśmiech.
- A masz coś do ukrycia przede mną ? – spytałam podejrzliwie.
- Ja nie chyba, że Ty – rzekł i zaczął całować mnie po szyi. Od razu posmutniałam. Tak bardzo chciałam mu powiedzieć prawdę, żeby nie żyć już więcej z tym okropnym uczuciem w brzuchu. Pokiwałam tylko głową, wymykając się z łóżka pod głupim pretekstem pójścia do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą, szukając jakiegoś ubrania. „Jesteś okropna” – pomyślałam, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Przecież Nick tak szybko nie odpuści, a Damon prędzej czy później dowie się o tym incydencie. Nie chciałam go okłamywać, ale też nie mogłam powiedzieć, że mój były chłopak zmusił mnie do pocałunku… Kiedy już się ubrałam w zapasowe ubrania, które trzymałam w łazience, zastałam Salvatore patrzącego do okna na końcu pokoju.
- Myślisz, że Caro ma jakieś zapasy ? Jestem trochę głodna … - jęknęłam, przytulając się do niego od tyłu.
- Na zimę ? – zażartował, odwracając się do mnie przodem, po czym złapał mnie w talii. Zaśmiał się cicho, mrużąc oczy.
- Przecież wiesz o co mi chodzi… - wyszeptałam.
- Sprawdzałem kto dzwonił i okazało się, że to była Mary, więc możemy pojechać do pensjonatu i przy okazji zapytać co się stało – stwierdził, bawiąc się kosmykami moich włosów.
- Pewnie – kiwnęłam głową, zabierając torebkę z krzesła. – Możemy iść?
Damon kiwnął głową, łapiąc moją rękę. Uśmiechnęłam się w jego stronę, schodząc schodami do salonu, gdzie Caroline z Bonnie malowały sobie paznokcie.
- Ej dziewczyny ! Takie zajęcia beze mnie !? – udałam oburzenie po chwili wybuchając śmiechem.
- No wiesz… Nie chciałyśmy przeszkadzać – mruknęła Caroline w odpowiedzi, przenosząc wzrok razem z Bonnie na ręce moje i Damona , które były nadal splecione ze sobą. Odruchowo się zarumieniłam. Tylko przez te osoby na chwilę zapominałam o rzeczywistości.
- My musimy lecieć. Zobaczymy się później, okey ? – zwróciłam się w stronę przyjaciółek z uśmiechem.
- Jasne ! – odpowiedziały chórem. Pomachałam im jeszcze ręką za nim zniknęłam z Damonem za drzwiami.  

***



Mężczyzna otworzył przede mną ogromne drzwi do rezydencji przez co już po chwili razem weszliśmy do środka. Ku mojemu zdziwieniu w salonie nie zastaliśmy nikogo.
- Dziwne. Pierwszy raz nikt tutaj nie siedzi – zaśmiałam się, rzucając torebkę na krzesełko. Damon wzruszył ramionami, rzucając mi torebkę z krwią.
- to chyba lepiej dla nas – rzucił i puścił mi oczko. Zachichotałam, otwierając woreczek i w jednej chwili opróżniając jego zawartość. Wrzuciłam dwa puste opakowania do specjalnego śmietnika, rozglądając się za Damonem. Nagle poczułam czyjeś ciepłe pocałunki na mojej szyi. Czyli już go znalazłam. Obróciłam się do niego przodem, aby oddać pieszczotę, gdy do salonu nagle weszła Klaus i Mary, trzymająca na rękach malutką Suzie. Na taką skalę czasu jaka minęła od porodu dziewczynka szybko urosła. Choć w sumie wiadomo nam było, że tak będzie.
- Nie chcemy przeszkadzać, ale chyba musimy porozmawiać – zaczęła niepewnie Mary. Szybko wyswobodziłam się z objęć Salwatora, stając obok niego.
- Właśnie o co chodzi ? – spytałam, zdając sobie sprawę, że na pewno nadchodzą jakieś nowe kłopoty.
- Ale Suzie stała się sławna, albo naprawdę w przyszłości może coś się jej stać i choć do tego nie pozwolę chciałbym, abyście tego wysłuchali Damonie – rzekł Klaus. Starszy Salvatore zmarszczył czoło, podpierając się o róg ściany.
- Co się znowu stało ? – westchnął, krzyżując ręce na piersi.
- Dostaliśmy wizytę pewnego mężczyzny, który twierdzi, że Suzie… Że w historii wampiryzmu nie słyszano jeszcze o tym, aby narodziło się dziecko wampira i hybrydy. A jeśli się to stało to bardzo źle i to nie może mieć przyszłości – powiedziała smutnym tonem Mary, przytulając do siebie swoją córkę.
- Powiedział, że albo damy mu pierścień nieśmiertelności, czyli Gilbertów, albo Suzie będzie martwa. Jakieś inicjatywy ? – fuknął pierwotny, siadając na fotelu.
- Znamy go ? Jak wyglądał ? – odezwał się Damon.
- Blondyn, ale go nie znam – stwierdziła Mary.
-  Też go jeszcze nigdy nie widziałem, ale na pewno jeszcze go zobaczymy – fuknął Klaus.
- Nie sądzicie, że mimo wszystko na pewno musi mieć jakieś wsparcie ? Przecież nikt mądry nie porywał by się sam na pierwotnego, ani na dom pełen wampirów, prawda ? – zauważyłam. Określenie „blondyn” dawało mi dużo do myślenia. Przecież Nick dopiero co pojawił się w mieście os tak, a może to, że chciał ponownie mnie do siebie przekonać było tylko przykrywką ? Bałam się, że moje przypuszczenia okażą się słuszne. Nick zawsze miał wiele swoich „złych” sojuszników, a w tym wiele czarownic…
- Tu masz racje Eleno – pokiwał głową Klaus, uśmiechając się w moją stronę.
- Musimy być ostrożni – stwierdził Damon. – Nie wiadomo jak planuje znowu nas odwiedzić.
- Nie pozwolę jej skrzywdzić – syknęła oburzona Mary, tuląc do siebie śpiącą Suzie.
- Nie pozwolę, żeby coś wam się stało ! – fuknął Klaus, wstając z miejsca.
- Spokojnie Klaus. Nikt z nas do tego nie dopuści. – dodał Salvatore. Przytaknęłam, dotykając ramienia Damona, po czym się w nie wtuliłam.
- A co z pierścieniem ? – zapytałam, patrząc w przystojną twarz mojego chłopka.
- Nie dostanie niczego co oczekuje. A na pewno nie ciebie. Obiecuję – uśmiechnął się do mnie, po czym pocałował mnie przelotnie w nos. Posłałam mu promienny uśmiech. Może nie będzie tak źle jak mi się wydaje ?
- Muszę ją nakarmić. Klaus pomożesz mi ? – zwróciła się Mary w stronę pierwotnego.
- Idę – odparł Mikealson, ruszając za nimi na górę.
- Myślisz, że nam się uda to wygrać ? – spytałam z nadzieją Damona, przytulając się do niego.
- Pożałuje, że się urodził – zaśmiał się Damon, głaszcząc moją głowę.
- Mam nadzieję – odrzekłam, splatając ze sobą nasze dłonie. – Przetrwamy wszystko, razem – dodałam śmielej. Damon uśmiechnął się do mniej szelmowsko składając namiętny pocałunek na moich ustach.


Ten rozdział dedykuję mojej kochanej Caroline Mikealson ♥♥♥ Wiesz za co <3
Dziękuję za wszystkie Wasze piękne komentarze pod ostatnią notką <3 Kocham Was ! Tutaj też prosiłabym o szczerą opinie J

Pozdrawiam :*

piątek, 22 sierpnia 2014

19 rozdział

Elena :
Stałam jak sparaliżowana przed mężczyzną starającym się mnie pocałować. Ta myśl ciągle krążyła w mojej głowie, rozkazując mi jak najszybciej się wycofać. Mimo to nie potrafiłam tego zrobić. Mój umysł nagle się zatrzymał, a wspomnienia uderzyły we mnie jak grom z nieba. Ocknęłam się dopiero, gdy usta blondyna zetknęły się z moimi. Złapał mnie w talii, przyciągając do siebie. Na marne próbowałam go jakoś odepchnąć lub od siebie odsunąć na bezpieczną odległość. Wampir żarliwie całował moje wargi, a ja modliłam się w duchu, aby ktoś znajomy mi pomógł. Przecież ja mam Damona ! Nie mogę mu tego zrobić ! Ta myśl mnie orzeźwiła. Nie wahając się już dłużej ugryzłam wargę wampira, tak, że pociekła z niej krew.
- Auuć – zawył Nick, gwałtownie się ode mnie odsuwając. – Zrobiłaś się niegrzeczna.
- Po co wróciłeś !? – fuknęłam, przeczesując dłonią potargane włosy.
- Choćby dla tej czynności przed chwilą – zaśmiał się i ponownie do mnie podszedł na niebezpieczną odległość. Prychnęłam, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Jesteś bezczelny. Mało Ci jeszcze ? Kolejny raz chcesz zniszczyć mi życie i zostawić z tym samą !? – zaczęłam krzyczeć, przypominając sobie wszystkie tamte okropne chwile.
- Wróciłem, by to naprawić. Żałuję tego, Eleno. Nie miałem prawa decydować za ciebie. Wybacz mi – wydukał Nick, a jego wyraz twarzy spoważniał.
- Więc świetnie zaczynasz – syknęłam zirytowana, czując jak ręce zaczynają się powoli trząść. – Niby z jakiej racji miałabym ci wybaczyć !?
- Ponieważ nadal cię kocham Elena ! Sprawiłem ci lepsze życie. Nie udawaj, że jest ci teraz gorzej niż jak wtedy, kiedy byłaś marnym człowiekiem ! – stwierdził mężczyzna, łapiąc moją rękę.
- Nic złego nie zrobiłem – wyszeptał, zakładając kosmyk włosów za moje ucho. Szybko odtrąbiłam jego dłonie, zdając sobie sprawę, że właśnie tak jakby zdradziłam Damona. Teraz wybuchłam. Nic się nie liczyło tylko, żeby ten facet opuścił miasto.
- Nie nic nie zrobiłeś oprócz tego, że bez mojej zgody zmieniłeś mnie w wampira, a potem uciekłeś zostawiając mnie z tym samą ! – krzyknęłam na całe gardło, nie zdając sobie sprawy, że inni ludzie mogą to usłyszeć.
- Ciszej – rzekł Nick półgłosem. – Zrobiłem to z miłości do ciebie.
- Jesteś śmieszny ! – zaśmiałam się szyderczo. – Albo nie… Wiesz co !? Żałosny ! – syknęłam prosto w jego twarz. – Jeśli myślisz, że ci wybaczę to jesteś głupcem.
- Eleno, proszę ! Daj mi szansę to naprawić ! – poprosił blondyn, łapiąc się za głowę.
- Za późno. Mam chłopaka – dodałam ciszej, przełykając głośno ślinę. Wiedziałam jak to teraz mogło zabrzmieć. Przecież całowałam się z moim byłym, a teraz oświadczam, że mam chłopaka. Nick zaśmiał się, przybliżając się do mnie.
- Całujesz się ze mną i masz chłopaka. Nieładnie Eleno,ale przynajmniej możemy powtórzyć ten grzech – wyszeptał do mojego ucha, a nasze spojrzenia się spotkały. Położyłam obie dłonie na jego klatce piersiowej, próbując go jakoś odepchnąć.
- Nie … - to było jedyne słowo, które teraz zdołałam z siebie wydusić. Zapewne znowu dopiął by swego gdyby nie głos, który nagle mnie opamiętał.
- Elena !? – usłyszałam głos Alarica, który wpatrywał się w nas z szokiem wymalowanym na twarzy.
- Boże Rick ! – krzyknęłam, biegnąc w stronę nauczyciela.
- Co się tutaj dzieje !? – fuknął, patrząc w stronę mojego byłego chłopaka.
- Witaj Rick. Pamiętasz mnie jeszcze ?- spytał wesoło Nick. Rick prychnął chowając mnie za sobą. No pięknie. Nie mogłam uwierzyć, że sama się w to wpakowałam. Dziękowałam Bogu, że to był Rick, a nie na przykład Damon. Mimo wszystko i tak namieszałam.
- Jak mógłbym zapomnieć chłopaka, który wykorzystał swoją dziewczynę, ale nie jakąś dziewczynę tylko Elenę ! – wycedził przez zęby. – Nie pokazuj się nam już więcej na oczy !
- Ale przecież nic się nie stało – zaśmiał się i rozłożył ręce.
- Tylko ty tak uważasz- wyszeptałam, czując w gardle wielką gulę. – Zabierz mnie stąd Rick, proszę.
- Jasne chodź, a Ty się do niej nie zbliżaj ! – warknął Saltazm, prowadząc mnie do samochodu. Ostanie co zobaczyła to szyderczy uśmiech na twarzy Nicka. Jak on mógł być taki bezczelny po tym co mi zrobił !? Po chwili siedziałam już w aucie mojego opiekuna i partnera ciotki. Rick zawsze był dla mnie jak drugi ojciec, więc mogłam się spodziewać jakiegoś ochrzanu. Nie myliłam się.
- O co chodziło tam na ulicy !? – zapytał jak na razie spokojnie, odpalając samochód i włączając się do ruchu. Wzięłam głęboki wdech, próbując się jakoś uspokoić. Poczucie winy było nie do przezwyciężenia.
- On pojawił się tam nagle i … nie wiedziałam co miałam zrobić. Chciał, abym mu wybaczyła …  - zaczęłam chaotycznie tłumaczyć, gestykulując przy tym rękoma.
- Ale do niczego nie doszło, prawda ? Tylko mów prawdę – pogroził mi palcem, przenosząc swój wzrok na drogę.
- No okej ! Pocałował mnie, ale ja tego nie chciałam ! Był za silny i nie mogłam się bronić ! – jęknęłam, a w moich oczach zaczęły gromadzić się łzy. – Dlaczego w ogóle pytasz ?
- Ponieważ poznałem Twojego chłopaka – westchnął, klepiąc mnie po ramieniu. Kiedy to usłyszałam nie wytrzymałam, wybuchając płaczem.
- Ale jak to ? Przecież miałam wam go przedstawić dopiero jutro – szlochałam.
- Caroline się wymsknęło, kiedy się już poznaliśmy z Damonem. Pewnie myślała, że już mi powiedziałaś, kiedy zobaczyła nas razem- wyjaśnił spokojnie mój opiekun.
- No, ale co ja mam teraz zrobić !? – fuknęłam, opierając głowę o siedzenie.
- Uważaj na Nicka. Damon wydaję się równym gościem – stwierdził, skręcając  następną uliczkę.
- Wiem. Jedziemy do naszego domu ? – spytałam, natychmiastowo podnosząc głowę.
- A co? Masz zamiar się ukrywać ? – zaśmiał się. – Nie martw się. Zawiozę Cię do Caroline.
- Dziękuję Rick ! – odetchnęłam z ulgą, patrząc wdzięcznie na nauczyciela. Chociaż on potrafił mnie teraz jakoś zrozumieć.







Bonnie :
Zapukałam delikatnie do drzwi domu Caroline. Blondynka pilnie prosiła mnie o spotkanie. Zastanawiałam się o co może chodzić, więc kiedy nikt mi nie otworzył postanowiłam, że sama sprawdzę. Nacisnęłam klamkę, próbując otworzyć drzwi lecz te ani drgnęły. Zamknęła się w domu ? Teraz już nic nie rozumiałam. Nie wahając się już dłużej otworzyłam zamek zaklęciem. W jednej chwili usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi, które delikatnie się przede mną uchyliły. Wchodząc do salonu ujrzałam w nim Caroline, oglądającą jakąs komedię romantyczną.
- Caroline co się dzieje ? – zapytałam zmartwiona, widząc puste opakowania po lodach obok dziewczyny.
- Hej Bonnie. Nic się nie dzieje. Potrzebowałam po prostu przyjaciółki – wymamrotała , wsadzając do buzi kolejną łyżeczkę z lodami.
- Elena nie odbiera telefonów. Ty znowu masz załamanie nerwowe… - wyszeptałam sama do siebie.
- Nie mam załamania nerwowego ! – fuknęła oburzona Forbes. Popatrzyłam na nią z byka niedowierzającym wzrokiem.
- Po czym to poznałaś ? – poddała się.
- Zawsze jesz wtedy lody i oglądasz komedie romantyczne. Znam cię Caro – wyszeptałam, uśmiechając się do niej zachęcająco.- Co się stało ?
- Nie mam szczęścia w miłości … - syknęłam, rzucając pustym opakowaniem na środek salonu.
- Stefan ? – zachichotałam, widząc minę mojej przyjaciółki.
- Jemu podoba się Elena ! Czy ty to rozumiesz !? – krzyknęła oburzona, wstając z miejsca.
- Powiedział ci to !? – zapytałam niedowierzając.
- Tak. Był dzisiaj u mnie przeprosić – wymamrotała, dając nacisk na ostatnie słowo tym samym opadając na swoje poprzednie miejsce, na kanapie i upijając  łyk soku.
- Wszystko będzie dobrze- przytuliłam ją do siebie, głaszcząc po głowie. Nagle do pokoju wparowała zdenerwowana Elena. Wyglądało na to, że znowu coś się stało.
- Elena ? Dobrze się czujesz ? – spytałam zmartwiona.
- Tak, tak. Zaraz do was zejdę – wymamrotała roztrzęsiona. Widać było, że coś ją martwiło. Caroline podniosła się z miejsca, podnosząc brwi do góry. Pokiwałam ramionami na znak, ze nie domyślam się co może być przyczyną zachowania brunetki. Nagle do usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Co ? – Caroline zmarszczyła czoło. – Otwarte !
Nagle do pokoju wszedł chłopak Eleny – Damon.
- Jest Elena ? – spytał, rozglądając po  salonie.
- Na górze. Pierwszy pokój po prawej – mruknęła niepewnie Caro.
- Dzięki – fuknął, wchodząc po schodach na górne piętro. Teraz to już naprawdę nie wiedziałam o co chodzi.
- Myślisz, że nasze gołąbki się pokłóciły ? – spytała blondynka, przyciszając telewizor.
- Nie mam pojęcia… - dopowiedziałam, spoglądając w sufit.
****************************************************************************************
Oto jest i nn :) Dziękuję, za wasze piękne komentarze, które mnie niezwykle motywują ♥
Uwielbiam Was ♥♥♥ ! 
Ps. Czy widzieliście może nową sesję Niny ? :) 
Piękna jak zawsze <333 ! Jak ja jej zazdroszczę ♥



We ♥ Nina Dobrev !!! :) <333 

piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 18

Caroline :
Obudziłam się dzisiaj bardzo wcześnie. Przez szparki w moich zasłonach do pokoju wpadało światło dzienne. Niechętnie podniosłam głowę, aby sprawdzić, która godzina. Okazało się, że zegarek wyświetlał już 8:55. Leniwie odpadłam na łóżko, zakrywając twarz poduszką. Mimo, iż był to kolejny piękny dzień nie specjalnie miałam ochotę na wychodzenie z pokoju. Leniwie podniosłam się na nogi, kierując się do łazienki, złączonej z moim pokojem. Prędko zrobiłam porządek z moimi włosami, po czym się umalowałam. Zajęło mi to sporo czasu, ponieważ uwielbiam przywiązywać wiele uwagi co do wyglądu. Następnie ubrałam się w mój dzisiejszy strój. 
Kiedy zeszłam na dół do kuchni od razu zauważyłam moją mamę siedzącą przy stole, która właśnie popijała swoją poranną kawę.
- Hej ! – przywitałam się. Kobieta obróciła się w moją stronę, posyłając mi promienny uśmiech.
- Hej- odpowiedziała mi tym samym. – Zaraz muszę lecieć do pracy.                                                             Moja mama spędza na komisariacie stanowczo za dużo czasu.
- Jak zawsze – rzuciłam cicho, otwierając lodówkę i wyciągając z niej jogurt truskawkowy. Liz westchnęła w odpowiedzi, podchodząc do mnie.
- Przecież wiesz, że nie mogę zaniedbywać mojej pracy – odpowiedziała, wskazując na odznakę szeryfa. Pokiwałam głową na znak, że rozumiem, równocześnie zajadając się moim przysmakiem. Nagle w całym domu rozległ się dzwonek do drzwi. Zmarszczyłam czoło spoglądając na mamę. Był ranek, więc kto to mógł być ?
- Pójdę otworzyć – zaproponowała kobieta, idąc w stronę drzwi. Po chwili wróciła, wbijając we mnie podejrzliwe spojrzenie.
- Ktoś do siebie –oznajmiła, a w tym samym momencie za ściany wyłonił się nikt inny jak Stefan Salvatore.
- Dzień dobry, Caroline – rzucił, niepewnie się do mnie uśmiechając.
- Cześć – odpowiedziałam zaskoczona jego wizytą.
- Przedstawisz mi twojego nowego znajomego, Caroline ? – zapytała Liz, krzyżując ręce na piersi.
- Ah, tak przepraszam. Jeszcze się nie przedstawiłem, Stefan Salvatore – powiedział blondyn, podając dłoń mojej mamie, którą ta szybko uścisnęła.
- Liz Forbes, mama Caroline – rzekła kobieta.
- Miło mi poznać panią szeryf osobiście – dodał grzecznie Stefan.
- Dziękuję, ale ta pani szeryf musi lecieć do swoich obowiązków. Już was zostawiam, pa ! – rzuciła Liz i po zabraniu jakiś dokumentów razem z kluczykami do radiowozu, skierowała się w stronę drzwi wyjściowych. Tylko się uśmiechnęłam odprowadzając ją wzrokiem.
- Dowidzenia – pożegnał się uprzejmie młodszy Salvatore. Gdy blond włosa kobieta opuściła dom niepewnie się uśmiechnęłam.
- Coś się stało ?- zapytałam ciekawa odpowiedzi. Chłopak westchnął, przeczesując ręką swoje jasne włosy.
- Chciałbym cię przeprosić – oznajmił skruszonym tonem. Podniosłam brwi ze zdziwienia, zastanawiając się o co może mu chodzić.
- Za co ? – zapytałam zdezorientowana.
- Za moje zachowanie na tamtej imprezie – wydukał. – Mogłem być milszy, ale niestety nie miałem nastroju do zabawy. – dodał przepraszającym tonem.
- Ale z Eleną jakoś dobrze się bawiłeś – rzuciłam bez zastanowienia. Stefan musiał to usłyszeć ponieważ stał się bardzo spięty.
- Słucham ? – odrzekł spokojnie Salvatore. Założyłam ręczna piersi, opierając się o blat kuchenny.
- Chodzi mi o to, że… - zaczęłam, nie wiedząc jak mam mu naświetlić całą sprawę. – Mieliśmy do wykonania wspólne zadanie, które wygraliśmy, a ty zamiast uczcić je ze mną poszedłeś tańczyć z Eleną.
- Ale … - próbował wtrącić się Stefan.
- Jeśli chcesz spróbować z nią to po prostu mi powiedz choć ona i tak jest z Twoim bratem. Mimo wszystko zgadnij jak się poczułam, kiedy musiałam prosić Klausa, aby ze mną zatańczył ! – kontynuowałam na jednym wdechu.
- Rozumiem Caro i właśnie za to wszystko cię przepraszam – wydukał zielonooki. Mój wyraz twarzy nieco złagodniał. Głośno nabrałam powietrza do płuc, uświadamiając sobie, że chcę mu wybaczyć.
- Wiem, że Elena jest z Damonem i … - zrobił krótką przerwę. – Nie będę się wtrącał.
- Ale gdyby nie była to chciałabyś spróbować z nią, prawda ? – spytałam, spodziewając się twierdzącej odpowiedzi.
- Może kiedyś tak, ale teraz to całkiem co innego. Może chociaż jej uda się zmienić mojego brata na lepsze – wyznał ze stoickim spokojem, spuszczając głowę w dół.
- Tak myślałam – wyszeptałam cicho, nie mogąc uwierzyć, że na chwilę naprawdę myślałam, że blondynowi może na mnie zależeć.
- Czyli przez naszą znajomość chciałeś się do niej zbliżyć !? – spytałam z wyrzutem.
- Oczywiście, że nie ! – zaprzeczył od razu. – Dlatego chciałbym, aby było pomiędzy nami tak jak dawniej.
- Okey – nie wahając się odpowiedziałam zaraz obojętnym tonem.
- Na pewno ? – zapytał, jednocześnie odetchnął z ulgą.
- Tak. Przecież nie mogę cię winić za to, że podoba ci się moja przyjaciółka – fuknęłam, czując pojedynczą łzę w oku.
- Caro… Przecież - próbował bronić się Stefan.
- Nie, w porządku. Nie musisz mi się tłumaczyć. Wybaczam ci – zmusiłam się na lekki uśmiech, cicho pociągając nosem, by opanować ochotę na płacz. Mimo to miałam wielką nadzieję, że jakoś to zauważy i postara się mnie pocieszyć. Nie wiedziałam dlaczego, ale chciałam, by  udowodnił mi, że to co powiedział przed chwilą jest prawdą.
- Dziękuję, to dla mnie wiele znaczy – mruknął Stefan, uśmiechając się do mnie.
- Taa – jęknęłam przeciągle. – Dobrze, że sobie to wyjaśniliśmy. Chyba- zaśmiałam się nerwowo.
- To ja już pójdę. Pewnie masz jakieś plany na popołudnie – zgadywał blondyn, zmierzając do korytarza. Pokiwałam głową, idąc zaraz za nim. Jest dopiero ranek, a ja już mam nieodwracalnie zepsuty humor. Założyłam opadający kosmyk włosów za ucho, podpierając się o drzwi.
- Do zobaczenia Caroline – rzucił na pożegnanie, uśmiechając się do mnie i idąc w stronę swojego samochodu.
- Cześć – odpowiedziałam już bardziej sama do siebie. Zamknęłam uchylone drzwi po woli się po nich osuwając. Schowałam twarz w dłonie, pozwalając spłynąć po niej pojedynczej łzie. Dlaczego ja nigdy nie mam szczęścia z facetami !?




Elena:
Siedziałam samotnie w salonie pensjonatu, próbując znaleźć jakiś sensowny program w telewizji. Po chwili postanowiłam, że zostanę przy jakimś filmie fantasty, który akurat był wyświetlany na jednym z kanałów. Można powiedzieć, że byłam prawie sama w rezydencji, ponieważ Stefan gdzieś wyszedł, a Damon wraz z Klausem poszli coś załatwić. Nawet nie wiedziałam o co chodzi. Zostałam tylko ja i Mary z Suzie, która okazała się być malutką wampirzycą. To wydaje się bardzo dziwnym przypadkiem, ale w końcu wszystko jest możliwe na tym świecie. Do tego mam wrażenie jakby Stefan zaczął mnie unikać, a myślałam, że już się ze wszystkim pogodził i przywyknął do nowej sytuacji. Choć ja sama jeszcze nie mogę się do tego przyzwyczaić. Na domiar złego Jenna, Rick i Jer o niczym nie wiedzą. Ciotka na pewno bardzo się o mnie martwi. Postanowiłam, że do niej zadzwonię i porozmawiam. Kobieta odebrała zaraz po drugim sygnale.
- Elena !? To ty ? – spytała zmartwiona, jednocześnie głośno niebierając powietrza do płuc.
- Tak, to ja ciociu. Dzwonię, aby ci powiedzieć, że już wróciłam –powiedziałam do słuchawki.
- To wspaniale ! Jak było ? – spytała radośnie Jenna.
- Super. Dobrze się bawiłam – odpowiedziałam, przypominając sobie tamte wydarzenia, po których uśmiech w momencie wkraczał na moją twarz.
- To dobrze… - wydukała kobieta. – Tylko  gdzie ty teraz jesteś ? – spytała podejrzliwie. Nie mogłam powiedzieć jej jeszcze prawdy, ponieważ nie byłam gotowa odpowiadać na jej wszystkie zbędne pytania.
- Jestem u Caro – odpowiedziałam szybko.
- Aha. A wróciłaś z tym swoim przyjacielem, którego nie znam ? – zapytała. Mogłam się założyć, że właśnie w tej chwili się uśmiechnęła. – On też jest …- zrobiła, krótką przerwę, odchrząkając nerwowo.
- Tak ciociu – przytaknęłam, domyślając się o co może jej chodzić. – On też jest wampirem.
- Unikajmy słowa na „w” – wydukała, a ja mimowolnie się zaśmiałam.
- Tylko, że ja jestem tym „w”,Jenna i nie mogę tego zmienić – westchnęłam, bawiąc się pilotem od telewizora.
- Wiem, ale teraz powiedz mi, kiedy pojawisz się w domu – rzuciła blondynka.
- Przenocuję dziś chyba u Caro. Mamy dużo do nadrobienia – zaśmiałam się nerwowo, wiedząc, że na razie muszę okłamać ciotkę.
- Dobrze. Muszę kończyć Eleno. Do zobaczenia ! – usłyszałam w słuchawce.
- Pa, Jenna ! – krzyknęłam w odpowiedzi, rozłączając się. Muszę przekonać Damona, aby poszedł ze mną jutro do mojego domu. Jeśli ma nam się udać nie możemy trzymać tego w tajemnicy.
- Nie ładnie tak kłamać – usłyszałam śmiech Mary, schodzącej ze schodów. Też  zachichotałam, robiąc jej miejsce obok mnie.
- Nie miałam wyjścia. Jenna jeszcze o niczym nie wie. Słyszałaś wszystko ? – spytałam brunetkę, marszcząc czoło.
- Nie. Tylko troszeczkę. To była twoja ciotka, tak ? – zapytała spokojnie Salvatore.
- Tak, martwi się – odpowiedziałam, uśmiechając się kwaśno. – Ty też jak widzę nie jesteś w najlepszym nastroju. – zauważyłam, kiedy wyraz twarzy Mary nagle spochmurniał. Kobieta westchnęła, opierając się wygodnie o sofę.
- Boję się, że Suzie nie będzie bezpieczna – wyjaśniła, przymykając powieki. Dotknęłam jej ramienia, uśmiechając się promiennie.
- Na pewno będzie z nami bezpieczna. Wątpię, aby przyszli po nią Volturii – zażartowałam, mając nadzieję, że to rozchmurzy brunetkę choć trochę. Kobieta uniosła kąciki swoich ust do góry, przenosząc wzrok na ścianę.
- Miejmy nadzieję. Nie chciałabym, a by ktoś zagrażał jej życiu tak, jak Avril – wyszeptała, kątem oka spoglądając na wejście do piwnicy.
- Avril ? To ona chciała zrobić coś Suzie ? – zapytałam niedowierzając.
- Niestety tak, ale już po wszystkim – uspokoiła mnie Mary. Odetchnęłam z ulgą, wyłączając telewizor.
- Same głupoty – skomentowałam, śmiejąc się. Mary kiwnęła głową, że się ze mną zgadza. – Pójdę się przejść. Pójdziesz ze mną ?
- Nie mogę zostawić małej samej – Mary kiwnęła przecząco głową, wychodząc na górę.- Miłego dnia, Eleno.
- Dziękuję. Nawzajem – odpowiedziałam i założyłam cienki sweterek, po czym wyszłam z rezydencji. Miałam zamiar odwiedzić Caro ponieważ już dawno się nie widziałyśmy. Nagle usłyszałam dźwięk klaksonu za mną. Prędko się odwróciłam, zauważając auto Damona, w którym znajdował się także Klaus. Pomachałam im ręką podchodząc bliżej.
- Hej ! Już wracacie ? – spytałam, uśmiechając się promiennie w stronę czarnowłosego.
- Tak i miałem nadzieję, że zastanę cię w domu – mruknął Damon, a Klaus cicho się zaśmiał, przez co ja się zarumieniłam. Dobrze wiedziałam co ma na myśli.
- Idę się przejść, może wpadnę też do Caro. Niedługo wrócę jakby coś – rzuciłam odsuwając się od auta.
- Okej, pa – odrzekł niebieskooki, zasuwając szybę.
- Pa – pisnęłam cicho, obdarowując go uśmiechem.                                                                                                      Szybko ruszyłam przed siebie, kierując się w stronę domu blondynki. Szybko mijałam znane mi sklepy i domy. Co chwilę machałam lub witałam się z sąsiadką lub jakąś znajomą. Nagle zostałam gwałtownie przyciśnięta do ściany budynku. Głośno pisnęłam, próbując uciec, ale ta osoba była zbyt silna. Była wampirem i to starszym.
- Cii. Elena, cii. To ja – usłyszałam znajomy głos. Nie mogłam w to uwierzyć. Wiedziałam, że skądś znam ten głos i się nie myliłam, a już na pewno tego nie spodziewałam.
- Nick !? – wydukałam zaskoczona, odgarniając włosy z czoła.
- Dokładnie, Eleno. Jesteś jeszcze piękniejsza niż wtedy, kiedy widzieliśmy się ostatni raz. Tęskniłem – powiedział i już chciał przymierzyć się do pocałunku. Przełknęłam głośno ślinę, zdając sobie sprawę, że nie mam się dokąd odsunąć.
*****************************************************************************************************
Chciałabym od razu przeprosić za tak dużą przerwę ! Wakacje zrobiły swoje :D Mam nadzieję, że mi wybaczycie i będę mogła liczyć na wasze komentarze, które bardzo mnie motywują <33! Chciałabym bardzo podziękować Wice za nominację ♥ ! Oczywiście zabiorę się za nią i już niedługo opublikuję :*
Pozdrawiam wszystkich i zachęcam do czytania <33!

czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 17

Damon :
Cały czas namiętnie całowałem rozgrzane usta brunetki. Jej dłonie błądziły po moich plecach. Elena przygryzła delikatnie moją dolną wargę tym samym biorąc moją twarz w swoje dłonie. Wsunąłem obie ręce pod jej sukienkę, nadal ją podtrzymując. Muskałem palcami jej zgrabne uda, obsypując jej szyję milionami pocałunków. Dziewczyna cichutko jęknęła, kiedy moja dłoń zacisnęła się na jej udzie. Mocniej mnie objęła, przyciągając jeszcze bliżej i złączyła nasze usta w długim pocałunku. Z żarliwością oddałem pieszczotę, schodząc niżej z moimi pocałunkami.
- Chyba powinniśmy wracać –wysapała Elena, przymykając oczy z przyjemności.
- Poczekają – odpowiedziałem, całując jej szyję. Dziewczyna podniosła moją twarz, składając na moich wargach niemętny pocałunek.
- Chodźmy – mruknęła, poprawiając sukienkę. Uśmiechnąłem się zadziornie, widząc rumieńce na jej policzkach.
- A przedtem jakoś nie chciałaś, abym cię pocałował – zauważyłem, przyglądając się jej. Dziewczyna uśmiechnęła się w moją stronę, ruszając do drzwi pensjonatu.
- Ale to zrobiłeś – odparła.
- A ty odwzajemniłaś – drążyłem temat, nie pozwalając otworzyć drwi brunetce.
- Bo to właśnie po tym pocałunku moje uczucia do ciebie stały się pewne – wyjaśniła, głaszcząc mój policzek. – Zrozumiałam, że nie chcę cię stracić.
- Wiedziałem, że kiedyś się na mnie rzucisz – mruknąłem, obejmując jej biodra i przyciągając ją bliżej siebie. Dziewczyna pokręciła głową z niedowierzaniem, przewracając oczami. Otworzyłem przed nami drzwi do rezydencji, wchodząc z Eleną do wnętrza salonu, gdzie trwała impreza. Usiadłem z Eleną na kanapie, nalewając nam alkoholu.
- Powiemy im ? – spytałem niepewnie, wskazując głową na naszych znajomych.
- Powiemy, ale nie dziś – odparła, uśmiechając się.
- Cała noc nasza. I to w sekrecie … - wymruczałem do jej ucha tym samym odgarniając włosy z jej szyi. – Podoba mi się.
Dziewczyna zachichotała, niezauważalnie kładąc swoją dłoń na mojej.
- Zatańczymy ? – spytała po chwili.
- Oczywiście – odpowiedziałem, podając jej rękę, którą szybko ujęła. W tle leciała akurat szybka piosenka, więc bez zastanowienia zacząłem okręcać Eleną na wszystkie strony. Dziewczyna starała się dotrzymać mi kroku, co chwilę wybuchając głośnym śmiechem, kiedy przyciągałem ją do siebie.
- Dlaczego ja tak świetnie się z tobą bawię ? – spytała Elena, udając zdziwienie. Uśmiechnąłem się szelmowsko, rąbiąc z nią obrót.
-Nie martw się. Ze mną już nigdy nie zabraknie ci rozrywki i wrażeń – rzekłem, odwracając ją do siebie tyłem.
- Jestem tego pewna – powiedziała wesoło Elena. – Mieliśmy im powiedzieć dopiero jutro. – zauważyła, kiedy ułożyłem dłonie na jej brzuchu, schodząc nimi coraz niżej.
- To nie znaczy, że nie mogę cię dotykać – stwierdziłem, składając pocałunek na jej nagim ramieniu. Dziewczyna zachichotała, ruszając biodrami w rytm melodii.
- To będzie długi wieczór– westchnęła, uśmiechając się.
- Żebyś wiedziała – odpowiedziałem.



***



- Pa Caroline ! – zawołała Elena, żegnając się z blondynką. Razem z nią ulotnili się także Bonnie i Jeremy.
- Kto to teraz posprząta ? – westchnęła Mary, krzyżując ręce na piersi.
- Jutro ci pomogę – powiedziała Elena, uśmiechając się promiennie. Mary odwzajemniła gest.
- Jestem wykończona – stwierdziła, ciągnąc Klausa za rękę. – My już pójdziemy do siebie.
- Pewnie – odrzekła brunetka, zasuwając krzesła pod stolik. – Dobranoc. Mary odpowiedziała jej ciepłym uśmiechem i wraz z Klausem zniknęła z naszego pola widzenia.
- Zostajesz ? – spytałem, obejmując Elenę. Dziewczyna kiwnęła głową, wpijając się w moje usta z ogromną gwałtownością. Nawet się nie zastanawiając oddałem pieszczotę z podwójną czułością.
- Jak to dobrze, że spotkałam cię na tej ulicy – stwierdziła kobieta. Zaśmiałem się, siadając z nią na kanapie. Dziewczyna siadła na mnie okrakiem, biorąc moją twarz w dłonie. Przygryzła wargę, przejeżdżając dłońmi po moim torsie. Zaczęła całować zachłannie moją szyję, zostawiając na niej czerwone ślady. Po chwili pocałowała mnie przelotnie w usta, odsuwając się ode mnie.
- Dobranoc – mruknęła i poderwała się z sofy, zmierzając ku schodom.
- Ej ! A ty dokąd ? – jęknąłem zrezygnowany.
Kobieta zaśmiała się, opierając się o barierkę drewnianych schodów.
- Jestem zmęczona – ziewnęła markotnie, wyciągnęła do mnie ręce na znak, żebym do niej dołączył.
Niechętnie wstałem z kanapy, podchodząc do brunetki.
- Niech ci będzie – fuknąłem. Dziewczyna złapała mnie za rękę, ciągnąc do mojej sypialni.
- Stefan ! – krzyknęła dziewczyna i podskoczyła w miejscu, puszczając moją rękę.
- Przyśnił ci się koszmar, braciszku ? – zakpiłem, wywracając oczami.
- Damon właśnie odprowadzał mnie do pokoju – próbowała wyjaśnić Elena. Kolejny raz wywróciłem oczami, wznosząc je ku górze. Stefan pokiwał głową, spuszczając głowę w dół.
- Chciałem sprawdzić co na dole – wydukał Stef. Gilbert zamrugała kilka razy, uśmiechając się.
- Ta ja już pójdę – odezwała się brunetka, aby przerwać ciszę. Uśmiechnąłem się do niej szelmowsko, dając do zrozumienia, że to nie koniec.
- Dobranoc, Eleno – rzekł mój brat w stronę dziewczyny.
- Dobranoc, Stefanie – odpowiedziała mu kobieta. Zdążyła posłać mi jeszcze jedno spojrzenia zanim zniknęła za drzwiami pokoju.
- Chyba mieliśmy układ – zauważył chytrze Stefan.
- Ja nic nie pamiętam. Pogódź się z porażką, Stef – rzuciłem, wymijając go i wchodząc do mojej sypialni. Kiedy usłyszałem, że Stefan wraca do swojego pokoju, ja opuściłem mój. Najciszej jak się dało, uchyliłem drzwi do pomieszczenia, w którym zatrzymała się Elena. Dziewczyna akurat brała prysznic. Postanowiłem także się przyłączyć. W końcu się już całowaliśmy, a ona powiedziała, że mnie kocha. Powoli wszedłem do łazienki, rozpinając guziki swojej koszuli. Nie wahając się ani sekundy dłużej zrzuciłem z siebie wszystkie ubrania i niezauważalnie wszedłem do kabiny prysznicowej. Brunetka miała naprawdę piękne ciało. Delikatnie objąłem ją z tyłu, przyciągając do siebie. Niespodziewanie dziewczyna zaczęła się wyrywać i wydała z siebie cichy krzyk.
- Spokojnie … - wyszeptałem. – To ja. Brunetka momentalnie się uspokoiła, odwracając przodem do mnie.
- Damon ! – warknęła. – Co ty tutaj robisz !?
- Nie widać ? – zaśmiałem się, głaszcząc ją po policzku.
- Dopiero co wpadliśmy na twojego brata, a ty ładujesz mi się pod prysznic !? – spytała z niedowierzaniem.
- Dokładnie – odpowiedziałem, śmiejąc się
- Damon, wypad ! – fuknęła., próbując się jakoś zasłonić rękoma.
- Oj, daj spokój – jęknąłem, rąbiąc urażoną minę. Dziewczyna westchnęła, stając za mną.
- Nawet jeszcze nie ustaliliśmy czy jesteśmy parą – zauważyła cicho i nerwowo odchrząknęła.
- Myślałem, że to „kocham cię’ było wystarczającym dowodem – rzuciłem, obejmując ją. – Podobno mieliśmy im powiedzieć.
- Tak, wiem – wydukała spokojnie. Miałem wrażenie jakby coś ją dręczyło. A może to było tylko zauroczenia, a nie poważne uczucie ? Sam nie wiedziałem jak to rozumieć, ale Elena to wspaniała dziewczyna i będę się o nią starał i troszczył, oczywiście nie tracąc swojego charakteru.
- A jednak coś cię gryzie – zauważyłem, podnosząc jej podbródek tak, abym mógł spojrzeć w jej oczy.
- Bo, kiedy zobaczyłam minę Stefana … - zaczęła niepewnie. – Chyba nie był zadowolony z takiego widoku.
Westchnąłem głośno, przeczesując ręką mokre włosy.
- Elena ! Nie interesuje mnie mój brat i to czy podobają mu się nasze relacje. Mam daleko gdzieś jego zdanie – fuknąłem.
Kobieta zatrzymała wodę, wychodząc spod prysznica oraz owijając się białym ręcznikiem. Ja także ulotniłem się z kabiny, owijając się ręcznikiem wkoło bioder.
- Może masz rację – westchnęła, spuszczając ręce ku dołowi.
- Na pewno mam rację ! – odparłem poważnie, biorąc jej piękną twarz w moje dłonie i składając przelotny pocałunek na jej nosie. Kobieta zachichotała , odwracając się tyłem do mnie w stronę lustra.
- Macie tutaj suszarkę ? – spytała po chwili, rozczesując przemoczone włosy.
- Proszę cię. Nawet nie wiesz jakie my tutaj mamy wyposażenie – rzuciłem poważnie, podając jej przedmiot.
- Dzięki – zaśmiała się Elena, biorąc ode mnie urządzenie.
Szybko poczesałem także i swoje włosy, wychodząc z pomieszczenia.



Elena :
Patrzyłam jak Damon opuszcza łazienkę, próbując wysuszyć moje długie włosy. Miałam obawy co do reakcji naszym przyjaciół na temat naszego … związku, ale nie żałowałam, ze wyznałam mu swoje uczucia. Od jakiegoś czasu poczułam, że staje się dla mnie kimś więcej niż dobrym przyjacielem. Pragnęłam jego bliskości i to uczucie było nie do przezwyciężenia. Mimo wszystko nie chciałam wspominać Damonowi o moich odczuciach w związku z reakcją Stefana ? Nawet jeśli był moim zwykłym przyjacielem to nie chciałam robić mu przykrości po tym co przeszedł z Katherine, ale już na pewno nie chciałam bawić się nimi w takie sposób w jaki ona to robiła. Dobrze zrobiłam, że się zdecydowałam i podjęłam decyzję. Nie powinnam się tym zadręczać. Kiedy już chciałam wejść do mojego tymczasowego pokoju zauważyłam na podłodze ubrania Damona. Szybko podniosłam je z ziemi, kładąc na szafce obok.
- Twoje ubrania są w łazience – uświadomiłam wampira, leżącego na łóżku w samym ręczniku.
- Możesz iść się przebrać – dodałam, gdy nie otrzymałam  żadnej reakcji z jego strony.
- Kto powiedział, że chcę ? – rzucił i w jednej sekundzie zmaterializował się przede mną.
- Będziesz spał w samym ręczniku ? – spytałam, uśmiechając się nieśmiało.
- Przeszkadza ci to ? Jeśli chcesz mogę i bez – mruknął.
- Lepiej z ręcznikiem – stwierdziłam, nerwowo, odsuwając go delikatnie od siebie. Na twarz wampira wstąpił triumfalny uśmiech. No tak. Ciągle byłam tą nieśmiałą Eleną Gilbert. Dlaczego ? Może przyzwyczaiłam się, że każdy mnie tak postrzega i nie przyszło mi na myśl, aby się zmienić ?
- Ale jeśli chcesz bez twój wybór – dodałam nagle śmielej, uśmiechając się szelmowsko. Wampir odwzajemnił gest, powoli zsuwając ze mnie ręcznik. Chwilę potem to samo zrobił Se swoim. Pokręciłam głową z niedowierzaniem, układając głowę na miękkiej poduszce. Damon położył się koło mnie, obejmując mnie szczelnie ramionami.
- Dobranoc – powiedziałam, gasząc lampkę nocną, znajdującą się zaraz obok łóżka, na małej komodzie.
- Kolorowych snów, Eleno – odpowiedział. – Najlepiej o mnie – dodał po chwili.
Uśmiechnęłam się pod nosem sama do siebie, czekając na sen.



***




Strój Eleny 
Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Była dopiero trzynasta. To i tak wcześnie jak na moje samopoczucie. Ku mojemu zdziwieniu Damona nie było obok mnie, ale za to byłam ja i to całkiem naga. Postanowiłam się doprowadzić do porządku i poszukać jakiś proszków, które pomogą mi pokonać ból. Szybko skierowałam się do łazienki, aby załatwić sprawy z poranną toaletą. Poprawiłam moją fryzurę, zrobiłam mój codzienny i dobrałam kilka dodatków. W pokoju zaczęłam szukać jakiś ładnych ubrań. Mój wybór padł na jeden z moich ulubionych, letnich kompletów. Prędko zeszłam schodami na dół, gdzie od razu wybrałam kierunek do kuchni. Moim oczom ukazało się obfite śniadanie. Na talerzu znajdowały się gofry z bitą śmietaną i owocami.
- Smacznego – usłyszałam za sobą znajomy głos i poczułam jak ktoś obejmuje mnie w tali.
- Dzień dobry – zamruczałam, zapominając o bólu skroni. Złożyłam długi pocałunek na wargach czarnowłosego, wplatając palce w jego bujne, kruczo- czarne włosy. Mężczyzna natychmiastowo oddał pieszczotę, gładząc moje plecy.
- Jezu, przepraszam ! – usłyszeliśmy głośny jęk Mary. – Nie wiedziałam, że … - odchrząknęła, uśmiechając się promiennie w moją stronę.
- Że … ? – zagadnął Stefan, wchodząc do salonu razem z Klausem.
Spuściłam głowę, wyrywając się w uścisku mojego chłopaka.
- Jesteście razem ? – spytał Stefan niedowierzając. Nie wiem o co mu chodziło.
- Tak – odparł za mnie czarnowłosy.
- No to gratuluję ! – krzyknął radośnie pierwotny, podając dłoń Damonowi, która ten szybko uścisnął.
Mary rzuciła się biegiem w moją stronę, zamykając  mnie w żelaznym uścisku.
- Tak się cieszę – wydukała z uśmiechem.
- Ja też – odpowiedziałam szczerze.
- Przepraszamy was, ale musimy jechać po Suzie – rzekła Mary, podchodząc do Klausa.
- Nie ma sprawy– rzuciłam z uśmiechem. Po chwili już ich nie było w pensjonacie.
- Zjedź, bo wystygnie, ja idę wynieść te wszystkie pudła – oznajmił Damon i skinął głową na kartony, stojące przy drzwiach. Pokiwałam głową, uśmiechając się. Stefan cały czas stał podparty ścianę z nieobecnym spojrzeniem, kiedy podniósł głowę Damon  korzystając z okazji wpił się w moje usta. Niepewnie odwzajemniłam pocałunek, zdając sobie sprawę, że to wszystko widzi Stefan. Gdy czarnowłosy wyszedł z rezydencji blondyn w zamyśleniu zaczął wychodzić po schodach na górę. Odłożyłam gofra na talerzyk postanawiając dowiedzieć się o co chodzi.
- Stefanie, wszystko gra ? – zapytałam, przełykając głośno ślinę.
- Nie, wszystko w porządku – zaprzeczył, wysilając się na uśmiech. Nie chciało mi się w to wierzyć.
- Przecież widzę – stwierdziłam. – Przeszkadza ci, że jestem z twoim bratem ?
Wampir głośno westchnął, spuszczając ręce w dół.
- Na początku sam nie wiedziałem co czuję. Bałem się, że może cię skrzywdzić. Teraz mam takie same odczucie, ale jeśli jego uczucia do ciebie są prawdziwe to nie będę wam wchodził w drogę. Cieszę się, że mój brat trafił akurat na ciebie, Eleno – wyjaśnił, posyłając mi ciepły uśmiech, który odwzajemniłam.
- Nie masz się komu wyżalić, Stefan ? Nawet wiewiórkom znudziła się twoja paplanina ? – prychnął Damon, podchodząc do mnie i obejmując. Posłałam mu karcące spojrzenie, kręcąc z głową z niedowierzaniem.
- Nie bój się Damon. Tylko rozmawialiśmy o tym, że cieszę się z tego, że w końcu znalazłeś dobrą dziewczynę – odparł blondyn.
- Właśnie ! – fuknął w stronę brata Damon. – Ja znalazłem, więc tobie od niej wara !
- Damon! – jęknęłam załamana jego zachowaniem.
- No co ? Tak jest prawda – powiedział kpiąco Damon w stronę Stefana.
- Zdaję sobie z tego sprawę, bracie – powiedział Stefan ze stoickim spokojem. – Nie będę przeszkadzał – dodał i udał się po schodach, na górę. Obrzuciłam Damona niedowierzającym spojrzeniem, stając naprzeciwko niego.
- Dlaczego jesteś dla niego taki niemiły !? – spytałam z wyrzutem.
- Ponieważ teraz na każdym kroku będzie próbowałam udowodnić ci jaki jestem zły i, ze prędzej czy później się na mnie zawiedziesz ! On próbuje ci mi odebrać, nie widzisz tego !? – usłyszałam w odpowiedzi od czarnowłosego mężczyzny.
On się bał. Bał się, że posłucham Stefana i go zostawię. Jeszcze nigdy nie widziałam takiej obawy w jego oczach.
- Damon – wyszeptałam. – Komu wyznałam miłość ? Jemu czy tobie ? – odezwałam się, biorąc jego twarz w dłonie. – Z kim uwielbiam spędzać czas ? Z nim czy z tobą ? Można by było jeszcze dużo wyliczać takich powodów, ale one nie mają znaczenia. Ważne jest, że to w tobie się zakochałam ,a nie w nim. Nie masz się czego obawiać – dodałam, całując go przelotnie w usta. Na twarzy wampira od razy pojawił się ten zniewalający uśmiech, który tak u niego pokochałam.
- Mam nadzieję – odparł. Nagle usłyszałam wibracje telefonu na stoliku. Szybko zabrałam stamtąd przedmiot, odczytując wiadomość od Caroline.
„Jeśli masz siłę wpadnij do mnie i razem Bonnie ruszamy na podbój sklepów J.
PS. Masz być !”
Kiedy tylko przeczytałam ostatnie zdanie mimowolnie się roześmiałam. To nawet dobry pomysł, gdyż od dawna nie byłyśmy na takim spotkaniu.
- Caroline chce, abym poszła z nią i z Bonnie na zakupy – rzuciłam radośnie, wstając od stołu.
- Ale teraz ? – jęknął Damon, widząc jak nakładam moje sandałki na nogi oraz torbę na ramię.
- Teraz – przytaknęłam, całując go przelotnie w usta. – Niedługo będę. Pa !



Caroline :
Szybko poderwałam się z miejsca, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. W progu stały Bonnie i Elena.
- Hej ! – krzyknęły obie dziewczyny chórem,. Przytuliłam je po kolei, uśmiechając się promiennie.
- Idziemy ? – spytała Bonnie, wskazując palcem na jej suto.
- Chwileczkę, wezmę tylko torebkę – rzuciłam i szybko zabrałam ją z szafki. Dziewczyny pokiwały głowami i po chwili znajdowałyśmy się już w aucie Bonnie.
- Nasza ulubiona galeria ? – spytała radośnie Bennet.
- Jak mogłoby być inaczej !? – zapytałam, udając oburzenie. Wszystkie roześmiałyśmy się, włączając jakąś piosenkę w radiu. Akurat leciała nasza ulubiona piosenka, więc w jednej chwili całe auto wypełniły nasze śpiewy. Nim się zorientowałam byłyśmy już pod naszym ulubionym skalpem. Szybko wysiadłyśmy z auta, kierując się do drzwi wejściowych.
- A właśnie. Żyjecie po imprezie dziewczyny ? – zapytała Bonnie.
- Jakoś się trzymam – odpowiedziała Elena, zatrzymując się przy stoisku z apaszkami.
- Ja też daję radę. Potrzebowałam tego spotkania – wyznałam, oglądając jakiś pomarańczowy, jedwabny materiał.
- A właśnie, jak tam ze Stefanem Caroline ? – zapytała entuzjastycznie Elena. Od razu posmutniałam. Jakoś nie mogłam rozmawiać na ten temat wesoła.
- Coś się stało? – zapytała zamartwiona Bonnie, widząc moją minę. Przytkanęłam, nie wiedząc jak mam im to powiedzieć.
- Wczoraj dał mi jasno do zrozumienia, że jestem dla niego tylko przyjaciółką – wyjaśniłam, przygnębionym głosem.
- Może potrzebujecie więcej czasu ? – spytała Elena, przytulając mnie.
- Sama nie wiem – odrzekłam. Ale dziewczyny koniec smutków ! Przyszłyśmy tu na zakupy ! – dodałam nieco bardziej entuzjastycznej.
- Dokładnie. Dziewczyny pomożecie znaleźć mi jakąs łądną, letnią sukienkę ? – spytałą Bonnie, zmierzając do następnego stoiska.
-Pewnie ! – odpowiedziałam radosnym tonem głosu, ruszając z moimi przyjaciółkami.


  ***


Czas leciał nam bardzo szybko. Nawet nie zorientowałam się, kiedy zleciało te parę godzin. Nagle usłyszałyśmy dźwięk komórki Eleny, która najwidoczniej dostała wiadomość. Dziewczyna z uśmiechem odczytał wiadomość, a następnie na nią coś odpisała.
- Kto to był ? – zapytałam zaciekawiona nagłą poprawą humoru Eleny oraz wkładając do koszyka parę sandałków. 
- Damon – odpowiedziała, uśmiechając się pod nosem. Uśmiechnęła się znacząco do Bonnie, w sekundzie znajdując się obok brunetki.
- Opowiadaj ! – krzyknęła Bonnie, która podziwiała jakąś fioletową bluzkę. – Co chciał ?
Bluzka, która oglądała Bonnie
- Pytał, kiedy wracamy – wyjaśniła, próbując kremowe sandały.
- Czy, kiedy ty wracasz ? – dociekałam podejrzliwie.
Elena kiwnęła twierdząco głową, pakując buty do koszyka. Klasnęłam w dłonie, siadając obok przyjaciółki.
- Chce cię zaprosić na kolację i zawieźć cię tam na białym koniu !? – zaśmiałam się, widząc wyraz twarzy Eleny.
- Caro ! – skarciła mnie kobieta.
- No tak. Wybacz, na czarnym – rzuciłam , znowu wybuchając śmiechem razem z Bonnie.
- Daj jej wytłumaczyć, Forbes ! – powiedziała mulatka, nadal się śmiejąc.
Elena spuściła głowę i zaczęła bawić się dłońmi.
- No, bo … - zaczęła niepewnie. – Bo my tak jakby … jesteśmy razem – wydusiła z siebie w końcu, a ja pisnęłam cicho, przytulając ją. Bonnie zrobiła to samo i także rzuciła jej się na szyję.
- Wiedziałam, ze to się kiedyś stanie ! – krzyknęłam.
- Oj, Caroline. Mam nadzieję, że to samo niedługo usłyszę od ciebie, ale o Stefanie – rzekła Elena, podchodząc do kasy ze swoim koszykiem.
- Ja też – odpowiedziałam szczerze, uśmiechając się do niej promiennie. Gdy zapłaciłyśmy za swoje zakupy Bonnie poodwoziła nas do swoich domów.
- Musimy to kiedyś powtórzyć ! – powiedziałam na pożegnanie.

- Koniecznie. Pa, pa Care ! – rzuciła Bonnie i odjechała. To był naprawdę niesamowity dzień. Zmęczona udałam się na górę do swojego pokoju. W głowie nadal miałam słowa Eleny o Stefanie. Może rzeczywiście nie wszystko stracone …