Damon :
Po tym jak Caroline
powiedziała mi, który pokój należy tymczasowo do Eleny, nie tracąc czasu szybko
znalazłem się na górnym piętrze domu. Prędko otworzyłem drzwi do sypialni
wampirzycy, zastając ją tam. Gilbert podskoczyła, odwracając się do mnie przodem.
- Przestraszyłem cię ? –
spytałam, zamykając za sobą drzwi i krzyżując ręce na piersi.
Dziewczyna wzruszyła
ramionami, uśmiechając się lekko.
- Nie … Tylko się ciebie
tutaj nie spodziewałam ? – odpowiedziała zmieszana, wpatrując się w sufit. Pokiwałem
głową, podchodząc bliżej Eleny.
- Coś się stało ? – zapytałem
nagle, widząc jej zdenerwowanie.
- Nie. Dlaczego tak myślisz ?
– zaprzeczyła od razu, przeczesując włosy.
- Spotkałem Ricka i Caroline,
słyszałaś ? – spytałem po raz kolejny, patrząc w jej oczy. Coś się stało i mam
zamiar dowiedzieć się co.
- Tak. Widziałam się z
Rickiem. Jenna jeszcze nic nie wiem, więc … - zamyśliła się, spuszczając wzrok.
- A masz zamiar jej coś mówić
? – wtrąciłem się, opierając się o biurko przy ścianie.
- To chyba oczywiste, że
muszę cię przedstawić – zaśmiała się, wzruszając ramionami. – Ona wiem… o
wampirach.
- Aha – mruknąłem i
podszedłem do wampirzycy po czym złapał jej ramiona, i zmusiłem, aby na mnie
popatrzyła.
- Co się dzieje ? – spytałem,
nie wiedząc jak do niej dotrzeć inaczej. Elena popatrzyła na mnie niepewnie i
głośno westchnęła.
- Nic. Po prostu mam zły
dzień – wyszeptała.
- Przecież widzę , że co jest
nie tak – zauważyłem poważnym tonem, zakładając kosmyk jej włosów za ucho.
- Ufasz mi ? – zadała mi
niepewnie pytanie. Zrobiłem zdziwioną minę, głaszcząc ją po głowie.
- Oczywiście, że tak –
odpowiedziałem od razu. Dziewczyna pokiwała głową, przygryzając dolną wargę.
Zauważyłem łzy w jej oczach, więc w tym momencie naprawdę nie wiedziałem o co w
tym wszystkim chodzi.
- Ej, co się dzieje ? –
spytałem, mocno ją przytulając. Gilbert
oddała uścisk, zarzucając swoje ręce na moją szyję.
- Proszę cię uwierz mi.
Potrzebuję tego – wymamrotała, cicho szlochając.
- Wierzę ci – rzekłem,
całując ją w czubek nosa.
- Dziękuję – uśmiechnęła się
łagodnie, patrząc prosto w moje oczy. Nasze spojrzenia się ze sobą spotkały, a
twarze zbliżyły. Elena zamknęła oczy, kiedy delikatnie dotknąłem jej ust
swoimi. Zacząłem powoli całować jej wargi, przejeżdżając dłońmi wzdłuż jej
talii. Dziewczyna oddała każdy pocałunek, oplatając dłońmi moją szyję. Nasze
pocałunki stawały się coraz bardziej łapczywe i zachłanne. Brakowało mi tego.
Smaku jej czekoladowych ust. Moja ręka wjechała pod bluzkę Gilbert przez co ta
lekko się uśmiechnęła. Wampirzyca jeszcze bardziej do mnie przylgnęła,
wplątując palce w moje włosy.
- Kocham cię – wyszeptała,
łapiąc oddech.
- A ja ciebie –
odpowiedziałem, całując ją delikatnie w czoło. Uśmiechnąłem się zadziornie,
spoglądając na Elenę.
Kiedy dziewczyna oddała ten gest w wampirzym tempie
posadziłem ją na biurku, zaczynając namiętnie całować. Elena nie tracąc czasu
pozbyła się mojej bluzki, a ja jej. Po chwili przenieśliśmy się na łóżko.
Bardziej ją na nie rzuciłem na co ona się tylko zaśmiała, przyciągając mnie jak
najbliżej siebie. Zacząłem obsypywać jej nagi dekolt pocałunkami, błądząc
dłońmi po jej brzuchu. Ona za to zaczęła całować moją szyję, przejeżdżając paznokciami
po moich plecakach. To będzie długie popołudnie…
Elena :
Obudziłam się wtulona w
Damona obudzona przez wibracje telefonu. Z tego co udało mi się zauważyć te
dźwięki wydawał właśnie jego telefon.
- Odbierz – mruknęłam,
potrząsając Damonem, który najwidoczniej nie miał zamiaru tego robić.
- Po co ? – spytał, podnosząc
się z łóżka.
- Dobrze. W takim razie ja to
zrobię – powiedziałam i kiedy już miałam sięgnąć po telefon zostałam
błyskawicznie przygwożdżona do materaca.
- A gdyby tak ktoś tobie
grzebał po telefonie – rzekł i udał oburzenie. Zachichotałam, robiąc niewinną
minę, która zaraz zmieniła się w szelmowski uśmiech.
- A masz coś do ukrycia
przede mną ? – spytałam podejrzliwie.
- Ja nie chyba, że Ty – rzekł
i zaczął całować mnie po szyi. Od razu posmutniałam. Tak bardzo chciałam mu
powiedzieć prawdę, żeby nie żyć już więcej z tym okropnym uczuciem w brzuchu.
Pokiwałam tylko głową, wymykając się z łóżka pod głupim pretekstem pójścia do
łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą, szukając jakiegoś ubrania. „Jesteś
okropna” – pomyślałam, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Przecież Nick tak
szybko nie odpuści, a Damon prędzej czy później dowie się o tym incydencie. Nie
chciałam go okłamywać, ale też nie mogłam powiedzieć, że mój były chłopak
zmusił mnie do pocałunku… Kiedy już się ubrałam w zapasowe ubrania, które
trzymałam w łazience, zastałam Salvatore patrzącego do okna na końcu pokoju.
- Myślisz, że Caro ma jakieś
zapasy ? Jestem trochę głodna … - jęknęłam, przytulając się do niego od tyłu.
- Na zimę ? – zażartował,
odwracając się do mnie przodem, po czym złapał mnie w talii. Zaśmiał się cicho,
mrużąc oczy.
- Przecież wiesz o co mi
chodzi… - wyszeptałam.
- Sprawdzałem kto dzwonił i
okazało się, że to była Mary, więc możemy pojechać do pensjonatu i przy okazji
zapytać co się stało – stwierdził, bawiąc się kosmykami moich włosów.
- Pewnie – kiwnęłam głową,
zabierając torebkę z krzesła. – Możemy iść?
Damon kiwnął głową, łapiąc
moją rękę. Uśmiechnęłam się w jego stronę, schodząc schodami do salonu, gdzie
Caroline z Bonnie malowały sobie paznokcie.
- Ej dziewczyny ! Takie
zajęcia beze mnie !? – udałam oburzenie po chwili wybuchając śmiechem.
- No wiesz… Nie chciałyśmy
przeszkadzać – mruknęła Caroline w odpowiedzi, przenosząc wzrok razem z Bonnie
na ręce moje i Damona , które były nadal splecione ze sobą. Odruchowo się
zarumieniłam. Tylko przez te osoby na chwilę zapominałam o rzeczywistości.
- My musimy lecieć. Zobaczymy
się później, okey ? – zwróciłam się w stronę przyjaciółek z uśmiechem.
- Jasne ! – odpowiedziały
chórem. Pomachałam im jeszcze ręką za nim zniknęłam z Damonem za drzwiami.
***
Mężczyzna otworzył przede mną
ogromne drzwi do rezydencji przez co już po chwili razem weszliśmy do środka. Ku
mojemu zdziwieniu w salonie nie zastaliśmy nikogo.
- Dziwne. Pierwszy raz nikt
tutaj nie siedzi – zaśmiałam się, rzucając torebkę na krzesełko. Damon wzruszył
ramionami, rzucając mi torebkę z krwią.
- to chyba lepiej dla nas –
rzucił i puścił mi oczko. Zachichotałam, otwierając woreczek i w jednej chwili
opróżniając jego zawartość. Wrzuciłam dwa puste opakowania do specjalnego śmietnika,
rozglądając się za Damonem. Nagle poczułam czyjeś ciepłe pocałunki na mojej
szyi. Czyli już go znalazłam. Obróciłam się do niego przodem, aby oddać pieszczotę,
gdy do salonu nagle weszła Klaus i Mary, trzymająca na rękach malutką Suzie. Na
taką skalę czasu jaka minęła od porodu dziewczynka szybko urosła. Choć w sumie
wiadomo nam było, że tak będzie.
- Nie chcemy przeszkadzać,
ale chyba musimy porozmawiać – zaczęła niepewnie Mary. Szybko wyswobodziłam się
z objęć Salwatora, stając obok niego.
- Właśnie o co chodzi ? –
spytałam, zdając sobie sprawę, że na pewno nadchodzą jakieś nowe kłopoty.
- Ale Suzie stała się sławna,
albo naprawdę w przyszłości może coś się jej stać i choć do tego nie pozwolę
chciałbym, abyście tego wysłuchali Damonie – rzekł Klaus. Starszy Salvatore zmarszczył
czoło, podpierając się o róg ściany.
- Co się znowu stało ? –
westchnął, krzyżując ręce na piersi.
- Dostaliśmy wizytę pewnego
mężczyzny, który twierdzi, że Suzie… Że w historii wampiryzmu nie słyszano
jeszcze o tym, aby narodziło się dziecko wampira i hybrydy. A jeśli się to
stało to bardzo źle i to nie może mieć przyszłości – powiedziała smutnym tonem
Mary, przytulając do siebie swoją córkę.
- Powiedział, że albo damy mu
pierścień nieśmiertelności, czyli Gilbertów, albo Suzie będzie martwa. Jakieś inicjatywy
? – fuknął pierwotny, siadając na fotelu.
- Znamy go ? Jak wyglądał ? –
odezwał się Damon.
- Blondyn, ale go nie znam –
stwierdziła Mary.
- Też go jeszcze nigdy nie widziałem, ale na
pewno jeszcze go zobaczymy – fuknął Klaus.
- Nie sądzicie, że mimo
wszystko na pewno musi mieć jakieś wsparcie ? Przecież nikt mądry nie porywał
by się sam na pierwotnego, ani na dom pełen wampirów, prawda ? – zauważyłam. Określenie
„blondyn” dawało mi dużo do myślenia. Przecież Nick dopiero co pojawił się w
mieście os tak, a może to, że chciał ponownie mnie do siebie przekonać było
tylko przykrywką ? Bałam się, że moje przypuszczenia okażą się słuszne. Nick
zawsze miał wiele swoich „złych” sojuszników, a w tym wiele czarownic…
- Tu masz racje Eleno –
pokiwał głową Klaus, uśmiechając się w moją stronę.
- Musimy być ostrożni –
stwierdził Damon. – Nie wiadomo jak planuje znowu nas odwiedzić.
- Nie pozwolę jej skrzywdzić –
syknęła oburzona Mary, tuląc do siebie śpiącą Suzie.
- Nie pozwolę, żeby coś wam
się stało ! – fuknął Klaus, wstając z miejsca.
- Spokojnie Klaus. Nikt z nas
do tego nie dopuści. – dodał Salvatore. Przytaknęłam, dotykając ramienia
Damona, po czym się w nie wtuliłam.
- A co z pierścieniem ? –
zapytałam, patrząc w przystojną twarz mojego chłopka.
- Nie dostanie niczego co
oczekuje. A na pewno nie ciebie. Obiecuję – uśmiechnął się do mnie, po czym
pocałował mnie przelotnie w nos. Posłałam mu promienny uśmiech. Może nie będzie
tak źle jak mi się wydaje ?
- Muszę ją nakarmić. Klaus
pomożesz mi ? – zwróciła się Mary w stronę pierwotnego.
- Idę – odparł Mikealson,
ruszając za nimi na górę.
- Myślisz, że nam się uda to
wygrać ? – spytałam z nadzieją Damona, przytulając się do niego.
- Pożałuje, że się urodził –
zaśmiał się Damon, głaszcząc moją głowę.
- Mam nadzieję – odrzekłam,
splatając ze sobą nasze dłonie. – Przetrwamy wszystko, razem – dodałam śmielej.
Damon uśmiechnął się do mniej szelmowsko składając namiętny pocałunek na moich
ustach.
Ten rozdział dedykuję mojej kochanej
Caroline Mikealson ♥♥♥ Wiesz za co <3
Dziękuję za wszystkie Wasze
piękne komentarze pod ostatnią notką <3 Kocham Was ! Tutaj też prosiłabym o
szczerą opinie J
Pozdrawiam :*