czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 20

Damon :
Po tym jak Caroline powiedziała mi, który pokój należy tymczasowo do Eleny, nie tracąc czasu szybko znalazłem się na górnym piętrze domu. Prędko otworzyłem drzwi do sypialni wampirzycy, zastając ją tam. Gilbert podskoczyła, odwracając się do mnie przodem.
- Przestraszyłem cię ? – spytałam, zamykając za sobą drzwi i krzyżując ręce na piersi.
Dziewczyna wzruszyła ramionami, uśmiechając się lekko.
- Nie … Tylko się ciebie tutaj nie spodziewałam ? – odpowiedziała zmieszana, wpatrując się w sufit. Pokiwałem głową, podchodząc bliżej Eleny.
- Coś się stało ? – zapytałem nagle, widząc jej zdenerwowanie.
- Nie. Dlaczego tak myślisz ? – zaprzeczyła od razu, przeczesując włosy.
- Spotkałem Ricka i Caroline, słyszałaś ? – spytałem po raz kolejny, patrząc w jej oczy. Coś się stało i mam zamiar dowiedzieć się co.
- Tak. Widziałam się z Rickiem. Jenna jeszcze nic nie wiem, więc … - zamyśliła się, spuszczając wzrok.
- A masz zamiar jej coś mówić ? – wtrąciłem się, opierając się o biurko przy ścianie.
- To chyba oczywiste, że muszę cię przedstawić – zaśmiała się, wzruszając ramionami. – Ona wiem… o wampirach.
- Aha – mruknąłem i podszedłem do wampirzycy po czym złapał jej ramiona, i zmusiłem, aby na mnie popatrzyła.
- Co się dzieje ? – spytałem, nie wiedząc jak do niej dotrzeć inaczej. Elena popatrzyła na mnie niepewnie i głośno westchnęła.
- Nic. Po prostu mam zły dzień – wyszeptała.
- Przecież widzę , że co jest nie tak – zauważyłem poważnym tonem, zakładając kosmyk jej włosów za ucho.
- Ufasz mi ? – zadała mi niepewnie pytanie. Zrobiłem zdziwioną minę, głaszcząc ją po głowie.
- Oczywiście, że tak – odpowiedziałem od razu. Dziewczyna pokiwała głową, przygryzając dolną wargę. Zauważyłem łzy w jej oczach, więc w tym momencie naprawdę nie wiedziałem o co w tym wszystkim chodzi.
- Ej, co się dzieje ? – spytałem, mocno ją przytulając.  Gilbert oddała uścisk, zarzucając swoje ręce na moją szyję.
- Proszę cię uwierz mi. Potrzebuję tego – wymamrotała, cicho szlochając.
- Wierzę ci – rzekłem, całując ją w czubek nosa.
- Dziękuję – uśmiechnęła się łagodnie, patrząc prosto w moje oczy. Nasze spojrzenia się ze sobą spotkały, a twarze zbliżyły. Elena zamknęła oczy, kiedy delikatnie dotknąłem jej ust swoimi. Zacząłem powoli całować jej wargi, przejeżdżając dłońmi wzdłuż jej talii. Dziewczyna oddała każdy pocałunek, oplatając dłońmi moją szyję. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej łapczywe i zachłanne. Brakowało mi tego. Smaku jej czekoladowych ust. Moja ręka wjechała pod bluzkę Gilbert przez co ta lekko się uśmiechnęła. Wampirzyca jeszcze bardziej do mnie przylgnęła, wplątując palce w moje włosy.
- Kocham cię – wyszeptała, łapiąc oddech.
- A ja ciebie – odpowiedziałem, całując ją delikatnie w czoło. Uśmiechnąłem się zadziornie, spoglądając na Elenę. 
Kiedy dziewczyna oddała ten gest w wampirzym tempie posadziłem ją na biurku, zaczynając namiętnie całować. Elena nie tracąc czasu pozbyła się mojej bluzki, a ja jej. Po chwili przenieśliśmy się na łóżko. Bardziej ją na nie rzuciłem na co ona się tylko zaśmiała, przyciągając mnie jak najbliżej siebie. Zacząłem obsypywać jej nagi dekolt pocałunkami, błądząc dłońmi po jej brzuchu. Ona za to zaczęła całować moją szyję, przejeżdżając paznokciami po moich plecakach. To będzie długie popołudnie…




Elena :
Obudziłam się wtulona w Damona obudzona przez wibracje telefonu. Z tego co udało mi się zauważyć te dźwięki wydawał właśnie jego telefon.
- Odbierz – mruknęłam, potrząsając Damonem, który najwidoczniej nie miał zamiaru tego robić.
- Po co ? – spytał, podnosząc się z łóżka.
- Dobrze. W takim razie ja to zrobię – powiedziałam i kiedy już miałam sięgnąć po telefon zostałam błyskawicznie przygwożdżona do materaca.
- A gdyby tak ktoś tobie grzebał po telefonie – rzekł i udał oburzenie. Zachichotałam, robiąc niewinną minę, która zaraz zmieniła się w szelmowski uśmiech.
- A masz coś do ukrycia przede mną ? – spytałam podejrzliwie.
- Ja nie chyba, że Ty – rzekł i zaczął całować mnie po szyi. Od razu posmutniałam. Tak bardzo chciałam mu powiedzieć prawdę, żeby nie żyć już więcej z tym okropnym uczuciem w brzuchu. Pokiwałam tylko głową, wymykając się z łóżka pod głupim pretekstem pójścia do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą, szukając jakiegoś ubrania. „Jesteś okropna” – pomyślałam, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Przecież Nick tak szybko nie odpuści, a Damon prędzej czy później dowie się o tym incydencie. Nie chciałam go okłamywać, ale też nie mogłam powiedzieć, że mój były chłopak zmusił mnie do pocałunku… Kiedy już się ubrałam w zapasowe ubrania, które trzymałam w łazience, zastałam Salvatore patrzącego do okna na końcu pokoju.
- Myślisz, że Caro ma jakieś zapasy ? Jestem trochę głodna … - jęknęłam, przytulając się do niego od tyłu.
- Na zimę ? – zażartował, odwracając się do mnie przodem, po czym złapał mnie w talii. Zaśmiał się cicho, mrużąc oczy.
- Przecież wiesz o co mi chodzi… - wyszeptałam.
- Sprawdzałem kto dzwonił i okazało się, że to była Mary, więc możemy pojechać do pensjonatu i przy okazji zapytać co się stało – stwierdził, bawiąc się kosmykami moich włosów.
- Pewnie – kiwnęłam głową, zabierając torebkę z krzesła. – Możemy iść?
Damon kiwnął głową, łapiąc moją rękę. Uśmiechnęłam się w jego stronę, schodząc schodami do salonu, gdzie Caroline z Bonnie malowały sobie paznokcie.
- Ej dziewczyny ! Takie zajęcia beze mnie !? – udałam oburzenie po chwili wybuchając śmiechem.
- No wiesz… Nie chciałyśmy przeszkadzać – mruknęła Caroline w odpowiedzi, przenosząc wzrok razem z Bonnie na ręce moje i Damona , które były nadal splecione ze sobą. Odruchowo się zarumieniłam. Tylko przez te osoby na chwilę zapominałam o rzeczywistości.
- My musimy lecieć. Zobaczymy się później, okey ? – zwróciłam się w stronę przyjaciółek z uśmiechem.
- Jasne ! – odpowiedziały chórem. Pomachałam im jeszcze ręką za nim zniknęłam z Damonem za drzwiami.  

***



Mężczyzna otworzył przede mną ogromne drzwi do rezydencji przez co już po chwili razem weszliśmy do środka. Ku mojemu zdziwieniu w salonie nie zastaliśmy nikogo.
- Dziwne. Pierwszy raz nikt tutaj nie siedzi – zaśmiałam się, rzucając torebkę na krzesełko. Damon wzruszył ramionami, rzucając mi torebkę z krwią.
- to chyba lepiej dla nas – rzucił i puścił mi oczko. Zachichotałam, otwierając woreczek i w jednej chwili opróżniając jego zawartość. Wrzuciłam dwa puste opakowania do specjalnego śmietnika, rozglądając się za Damonem. Nagle poczułam czyjeś ciepłe pocałunki na mojej szyi. Czyli już go znalazłam. Obróciłam się do niego przodem, aby oddać pieszczotę, gdy do salonu nagle weszła Klaus i Mary, trzymająca na rękach malutką Suzie. Na taką skalę czasu jaka minęła od porodu dziewczynka szybko urosła. Choć w sumie wiadomo nam było, że tak będzie.
- Nie chcemy przeszkadzać, ale chyba musimy porozmawiać – zaczęła niepewnie Mary. Szybko wyswobodziłam się z objęć Salwatora, stając obok niego.
- Właśnie o co chodzi ? – spytałam, zdając sobie sprawę, że na pewno nadchodzą jakieś nowe kłopoty.
- Ale Suzie stała się sławna, albo naprawdę w przyszłości może coś się jej stać i choć do tego nie pozwolę chciałbym, abyście tego wysłuchali Damonie – rzekł Klaus. Starszy Salvatore zmarszczył czoło, podpierając się o róg ściany.
- Co się znowu stało ? – westchnął, krzyżując ręce na piersi.
- Dostaliśmy wizytę pewnego mężczyzny, który twierdzi, że Suzie… Że w historii wampiryzmu nie słyszano jeszcze o tym, aby narodziło się dziecko wampira i hybrydy. A jeśli się to stało to bardzo źle i to nie może mieć przyszłości – powiedziała smutnym tonem Mary, przytulając do siebie swoją córkę.
- Powiedział, że albo damy mu pierścień nieśmiertelności, czyli Gilbertów, albo Suzie będzie martwa. Jakieś inicjatywy ? – fuknął pierwotny, siadając na fotelu.
- Znamy go ? Jak wyglądał ? – odezwał się Damon.
- Blondyn, ale go nie znam – stwierdziła Mary.
-  Też go jeszcze nigdy nie widziałem, ale na pewno jeszcze go zobaczymy – fuknął Klaus.
- Nie sądzicie, że mimo wszystko na pewno musi mieć jakieś wsparcie ? Przecież nikt mądry nie porywał by się sam na pierwotnego, ani na dom pełen wampirów, prawda ? – zauważyłam. Określenie „blondyn” dawało mi dużo do myślenia. Przecież Nick dopiero co pojawił się w mieście os tak, a może to, że chciał ponownie mnie do siebie przekonać było tylko przykrywką ? Bałam się, że moje przypuszczenia okażą się słuszne. Nick zawsze miał wiele swoich „złych” sojuszników, a w tym wiele czarownic…
- Tu masz racje Eleno – pokiwał głową Klaus, uśmiechając się w moją stronę.
- Musimy być ostrożni – stwierdził Damon. – Nie wiadomo jak planuje znowu nas odwiedzić.
- Nie pozwolę jej skrzywdzić – syknęła oburzona Mary, tuląc do siebie śpiącą Suzie.
- Nie pozwolę, żeby coś wam się stało ! – fuknął Klaus, wstając z miejsca.
- Spokojnie Klaus. Nikt z nas do tego nie dopuści. – dodał Salvatore. Przytaknęłam, dotykając ramienia Damona, po czym się w nie wtuliłam.
- A co z pierścieniem ? – zapytałam, patrząc w przystojną twarz mojego chłopka.
- Nie dostanie niczego co oczekuje. A na pewno nie ciebie. Obiecuję – uśmiechnął się do mnie, po czym pocałował mnie przelotnie w nos. Posłałam mu promienny uśmiech. Może nie będzie tak źle jak mi się wydaje ?
- Muszę ją nakarmić. Klaus pomożesz mi ? – zwróciła się Mary w stronę pierwotnego.
- Idę – odparł Mikealson, ruszając za nimi na górę.
- Myślisz, że nam się uda to wygrać ? – spytałam z nadzieją Damona, przytulając się do niego.
- Pożałuje, że się urodził – zaśmiał się Damon, głaszcząc moją głowę.
- Mam nadzieję – odrzekłam, splatając ze sobą nasze dłonie. – Przetrwamy wszystko, razem – dodałam śmielej. Damon uśmiechnął się do mniej szelmowsko składając namiętny pocałunek na moich ustach.


Ten rozdział dedykuję mojej kochanej Caroline Mikealson ♥♥♥ Wiesz za co <3
Dziękuję za wszystkie Wasze piękne komentarze pod ostatnią notką <3 Kocham Was ! Tutaj też prosiłabym o szczerą opinie J

Pozdrawiam :*

piątek, 22 sierpnia 2014

19 rozdział

Elena :
Stałam jak sparaliżowana przed mężczyzną starającym się mnie pocałować. Ta myśl ciągle krążyła w mojej głowie, rozkazując mi jak najszybciej się wycofać. Mimo to nie potrafiłam tego zrobić. Mój umysł nagle się zatrzymał, a wspomnienia uderzyły we mnie jak grom z nieba. Ocknęłam się dopiero, gdy usta blondyna zetknęły się z moimi. Złapał mnie w talii, przyciągając do siebie. Na marne próbowałam go jakoś odepchnąć lub od siebie odsunąć na bezpieczną odległość. Wampir żarliwie całował moje wargi, a ja modliłam się w duchu, aby ktoś znajomy mi pomógł. Przecież ja mam Damona ! Nie mogę mu tego zrobić ! Ta myśl mnie orzeźwiła. Nie wahając się już dłużej ugryzłam wargę wampira, tak, że pociekła z niej krew.
- Auuć – zawył Nick, gwałtownie się ode mnie odsuwając. – Zrobiłaś się niegrzeczna.
- Po co wróciłeś !? – fuknęłam, przeczesując dłonią potargane włosy.
- Choćby dla tej czynności przed chwilą – zaśmiał się i ponownie do mnie podszedł na niebezpieczną odległość. Prychnęłam, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Jesteś bezczelny. Mało Ci jeszcze ? Kolejny raz chcesz zniszczyć mi życie i zostawić z tym samą !? – zaczęłam krzyczeć, przypominając sobie wszystkie tamte okropne chwile.
- Wróciłem, by to naprawić. Żałuję tego, Eleno. Nie miałem prawa decydować za ciebie. Wybacz mi – wydukał Nick, a jego wyraz twarzy spoważniał.
- Więc świetnie zaczynasz – syknęłam zirytowana, czując jak ręce zaczynają się powoli trząść. – Niby z jakiej racji miałabym ci wybaczyć !?
- Ponieważ nadal cię kocham Elena ! Sprawiłem ci lepsze życie. Nie udawaj, że jest ci teraz gorzej niż jak wtedy, kiedy byłaś marnym człowiekiem ! – stwierdził mężczyzna, łapiąc moją rękę.
- Nic złego nie zrobiłem – wyszeptał, zakładając kosmyk włosów za moje ucho. Szybko odtrąbiłam jego dłonie, zdając sobie sprawę, że właśnie tak jakby zdradziłam Damona. Teraz wybuchłam. Nic się nie liczyło tylko, żeby ten facet opuścił miasto.
- Nie nic nie zrobiłeś oprócz tego, że bez mojej zgody zmieniłeś mnie w wampira, a potem uciekłeś zostawiając mnie z tym samą ! – krzyknęłam na całe gardło, nie zdając sobie sprawy, że inni ludzie mogą to usłyszeć.
- Ciszej – rzekł Nick półgłosem. – Zrobiłem to z miłości do ciebie.
- Jesteś śmieszny ! – zaśmiałam się szyderczo. – Albo nie… Wiesz co !? Żałosny ! – syknęłam prosto w jego twarz. – Jeśli myślisz, że ci wybaczę to jesteś głupcem.
- Eleno, proszę ! Daj mi szansę to naprawić ! – poprosił blondyn, łapiąc się za głowę.
- Za późno. Mam chłopaka – dodałam ciszej, przełykając głośno ślinę. Wiedziałam jak to teraz mogło zabrzmieć. Przecież całowałam się z moim byłym, a teraz oświadczam, że mam chłopaka. Nick zaśmiał się, przybliżając się do mnie.
- Całujesz się ze mną i masz chłopaka. Nieładnie Eleno,ale przynajmniej możemy powtórzyć ten grzech – wyszeptał do mojego ucha, a nasze spojrzenia się spotkały. Położyłam obie dłonie na jego klatce piersiowej, próbując go jakoś odepchnąć.
- Nie … - to było jedyne słowo, które teraz zdołałam z siebie wydusić. Zapewne znowu dopiął by swego gdyby nie głos, który nagle mnie opamiętał.
- Elena !? – usłyszałam głos Alarica, który wpatrywał się w nas z szokiem wymalowanym na twarzy.
- Boże Rick ! – krzyknęłam, biegnąc w stronę nauczyciela.
- Co się tutaj dzieje !? – fuknął, patrząc w stronę mojego byłego chłopaka.
- Witaj Rick. Pamiętasz mnie jeszcze ?- spytał wesoło Nick. Rick prychnął chowając mnie za sobą. No pięknie. Nie mogłam uwierzyć, że sama się w to wpakowałam. Dziękowałam Bogu, że to był Rick, a nie na przykład Damon. Mimo wszystko i tak namieszałam.
- Jak mógłbym zapomnieć chłopaka, który wykorzystał swoją dziewczynę, ale nie jakąś dziewczynę tylko Elenę ! – wycedził przez zęby. – Nie pokazuj się nam już więcej na oczy !
- Ale przecież nic się nie stało – zaśmiał się i rozłożył ręce.
- Tylko ty tak uważasz- wyszeptałam, czując w gardle wielką gulę. – Zabierz mnie stąd Rick, proszę.
- Jasne chodź, a Ty się do niej nie zbliżaj ! – warknął Saltazm, prowadząc mnie do samochodu. Ostanie co zobaczyła to szyderczy uśmiech na twarzy Nicka. Jak on mógł być taki bezczelny po tym co mi zrobił !? Po chwili siedziałam już w aucie mojego opiekuna i partnera ciotki. Rick zawsze był dla mnie jak drugi ojciec, więc mogłam się spodziewać jakiegoś ochrzanu. Nie myliłam się.
- O co chodziło tam na ulicy !? – zapytał jak na razie spokojnie, odpalając samochód i włączając się do ruchu. Wzięłam głęboki wdech, próbując się jakoś uspokoić. Poczucie winy było nie do przezwyciężenia.
- On pojawił się tam nagle i … nie wiedziałam co miałam zrobić. Chciał, abym mu wybaczyła …  - zaczęłam chaotycznie tłumaczyć, gestykulując przy tym rękoma.
- Ale do niczego nie doszło, prawda ? Tylko mów prawdę – pogroził mi palcem, przenosząc swój wzrok na drogę.
- No okej ! Pocałował mnie, ale ja tego nie chciałam ! Był za silny i nie mogłam się bronić ! – jęknęłam, a w moich oczach zaczęły gromadzić się łzy. – Dlaczego w ogóle pytasz ?
- Ponieważ poznałem Twojego chłopaka – westchnął, klepiąc mnie po ramieniu. Kiedy to usłyszałam nie wytrzymałam, wybuchając płaczem.
- Ale jak to ? Przecież miałam wam go przedstawić dopiero jutro – szlochałam.
- Caroline się wymsknęło, kiedy się już poznaliśmy z Damonem. Pewnie myślała, że już mi powiedziałaś, kiedy zobaczyła nas razem- wyjaśnił spokojnie mój opiekun.
- No, ale co ja mam teraz zrobić !? – fuknęłam, opierając głowę o siedzenie.
- Uważaj na Nicka. Damon wydaję się równym gościem – stwierdził, skręcając  następną uliczkę.
- Wiem. Jedziemy do naszego domu ? – spytałam, natychmiastowo podnosząc głowę.
- A co? Masz zamiar się ukrywać ? – zaśmiał się. – Nie martw się. Zawiozę Cię do Caroline.
- Dziękuję Rick ! – odetchnęłam z ulgą, patrząc wdzięcznie na nauczyciela. Chociaż on potrafił mnie teraz jakoś zrozumieć.







Bonnie :
Zapukałam delikatnie do drzwi domu Caroline. Blondynka pilnie prosiła mnie o spotkanie. Zastanawiałam się o co może chodzić, więc kiedy nikt mi nie otworzył postanowiłam, że sama sprawdzę. Nacisnęłam klamkę, próbując otworzyć drzwi lecz te ani drgnęły. Zamknęła się w domu ? Teraz już nic nie rozumiałam. Nie wahając się już dłużej otworzyłam zamek zaklęciem. W jednej chwili usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi, które delikatnie się przede mną uchyliły. Wchodząc do salonu ujrzałam w nim Caroline, oglądającą jakąs komedię romantyczną.
- Caroline co się dzieje ? – zapytałam zmartwiona, widząc puste opakowania po lodach obok dziewczyny.
- Hej Bonnie. Nic się nie dzieje. Potrzebowałam po prostu przyjaciółki – wymamrotała , wsadzając do buzi kolejną łyżeczkę z lodami.
- Elena nie odbiera telefonów. Ty znowu masz załamanie nerwowe… - wyszeptałam sama do siebie.
- Nie mam załamania nerwowego ! – fuknęła oburzona Forbes. Popatrzyłam na nią z byka niedowierzającym wzrokiem.
- Po czym to poznałaś ? – poddała się.
- Zawsze jesz wtedy lody i oglądasz komedie romantyczne. Znam cię Caro – wyszeptałam, uśmiechając się do niej zachęcająco.- Co się stało ?
- Nie mam szczęścia w miłości … - syknęłam, rzucając pustym opakowaniem na środek salonu.
- Stefan ? – zachichotałam, widząc minę mojej przyjaciółki.
- Jemu podoba się Elena ! Czy ty to rozumiesz !? – krzyknęła oburzona, wstając z miejsca.
- Powiedział ci to !? – zapytałam niedowierzając.
- Tak. Był dzisiaj u mnie przeprosić – wymamrotała, dając nacisk na ostatnie słowo tym samym opadając na swoje poprzednie miejsce, na kanapie i upijając  łyk soku.
- Wszystko będzie dobrze- przytuliłam ją do siebie, głaszcząc po głowie. Nagle do pokoju wparowała zdenerwowana Elena. Wyglądało na to, że znowu coś się stało.
- Elena ? Dobrze się czujesz ? – spytałam zmartwiona.
- Tak, tak. Zaraz do was zejdę – wymamrotała roztrzęsiona. Widać było, że coś ją martwiło. Caroline podniosła się z miejsca, podnosząc brwi do góry. Pokiwałam ramionami na znak, ze nie domyślam się co może być przyczyną zachowania brunetki. Nagle do usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Co ? – Caroline zmarszczyła czoło. – Otwarte !
Nagle do pokoju wszedł chłopak Eleny – Damon.
- Jest Elena ? – spytał, rozglądając po  salonie.
- Na górze. Pierwszy pokój po prawej – mruknęła niepewnie Caro.
- Dzięki – fuknął, wchodząc po schodach na górne piętro. Teraz to już naprawdę nie wiedziałam o co chodzi.
- Myślisz, że nasze gołąbki się pokłóciły ? – spytała blondynka, przyciszając telewizor.
- Nie mam pojęcia… - dopowiedziałam, spoglądając w sufit.
****************************************************************************************
Oto jest i nn :) Dziękuję, za wasze piękne komentarze, które mnie niezwykle motywują ♥
Uwielbiam Was ♥♥♥ ! 
Ps. Czy widzieliście może nową sesję Niny ? :) 
Piękna jak zawsze <333 ! Jak ja jej zazdroszczę ♥



We ♥ Nina Dobrev !!! :) <333 

piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 18

Caroline :
Obudziłam się dzisiaj bardzo wcześnie. Przez szparki w moich zasłonach do pokoju wpadało światło dzienne. Niechętnie podniosłam głowę, aby sprawdzić, która godzina. Okazało się, że zegarek wyświetlał już 8:55. Leniwie odpadłam na łóżko, zakrywając twarz poduszką. Mimo, iż był to kolejny piękny dzień nie specjalnie miałam ochotę na wychodzenie z pokoju. Leniwie podniosłam się na nogi, kierując się do łazienki, złączonej z moim pokojem. Prędko zrobiłam porządek z moimi włosami, po czym się umalowałam. Zajęło mi to sporo czasu, ponieważ uwielbiam przywiązywać wiele uwagi co do wyglądu. Następnie ubrałam się w mój dzisiejszy strój. 
Kiedy zeszłam na dół do kuchni od razu zauważyłam moją mamę siedzącą przy stole, która właśnie popijała swoją poranną kawę.
- Hej ! – przywitałam się. Kobieta obróciła się w moją stronę, posyłając mi promienny uśmiech.
- Hej- odpowiedziała mi tym samym. – Zaraz muszę lecieć do pracy.                                                             Moja mama spędza na komisariacie stanowczo za dużo czasu.
- Jak zawsze – rzuciłam cicho, otwierając lodówkę i wyciągając z niej jogurt truskawkowy. Liz westchnęła w odpowiedzi, podchodząc do mnie.
- Przecież wiesz, że nie mogę zaniedbywać mojej pracy – odpowiedziała, wskazując na odznakę szeryfa. Pokiwałam głową na znak, że rozumiem, równocześnie zajadając się moim przysmakiem. Nagle w całym domu rozległ się dzwonek do drzwi. Zmarszczyłam czoło spoglądając na mamę. Był ranek, więc kto to mógł być ?
- Pójdę otworzyć – zaproponowała kobieta, idąc w stronę drzwi. Po chwili wróciła, wbijając we mnie podejrzliwe spojrzenie.
- Ktoś do siebie –oznajmiła, a w tym samym momencie za ściany wyłonił się nikt inny jak Stefan Salvatore.
- Dzień dobry, Caroline – rzucił, niepewnie się do mnie uśmiechając.
- Cześć – odpowiedziałam zaskoczona jego wizytą.
- Przedstawisz mi twojego nowego znajomego, Caroline ? – zapytała Liz, krzyżując ręce na piersi.
- Ah, tak przepraszam. Jeszcze się nie przedstawiłem, Stefan Salvatore – powiedział blondyn, podając dłoń mojej mamie, którą ta szybko uścisnęła.
- Liz Forbes, mama Caroline – rzekła kobieta.
- Miło mi poznać panią szeryf osobiście – dodał grzecznie Stefan.
- Dziękuję, ale ta pani szeryf musi lecieć do swoich obowiązków. Już was zostawiam, pa ! – rzuciła Liz i po zabraniu jakiś dokumentów razem z kluczykami do radiowozu, skierowała się w stronę drzwi wyjściowych. Tylko się uśmiechnęłam odprowadzając ją wzrokiem.
- Dowidzenia – pożegnał się uprzejmie młodszy Salvatore. Gdy blond włosa kobieta opuściła dom niepewnie się uśmiechnęłam.
- Coś się stało ?- zapytałam ciekawa odpowiedzi. Chłopak westchnął, przeczesując ręką swoje jasne włosy.
- Chciałbym cię przeprosić – oznajmił skruszonym tonem. Podniosłam brwi ze zdziwienia, zastanawiając się o co może mu chodzić.
- Za co ? – zapytałam zdezorientowana.
- Za moje zachowanie na tamtej imprezie – wydukał. – Mogłem być milszy, ale niestety nie miałem nastroju do zabawy. – dodał przepraszającym tonem.
- Ale z Eleną jakoś dobrze się bawiłeś – rzuciłam bez zastanowienia. Stefan musiał to usłyszeć ponieważ stał się bardzo spięty.
- Słucham ? – odrzekł spokojnie Salvatore. Założyłam ręczna piersi, opierając się o blat kuchenny.
- Chodzi mi o to, że… - zaczęłam, nie wiedząc jak mam mu naświetlić całą sprawę. – Mieliśmy do wykonania wspólne zadanie, które wygraliśmy, a ty zamiast uczcić je ze mną poszedłeś tańczyć z Eleną.
- Ale … - próbował wtrącić się Stefan.
- Jeśli chcesz spróbować z nią to po prostu mi powiedz choć ona i tak jest z Twoim bratem. Mimo wszystko zgadnij jak się poczułam, kiedy musiałam prosić Klausa, aby ze mną zatańczył ! – kontynuowałam na jednym wdechu.
- Rozumiem Caro i właśnie za to wszystko cię przepraszam – wydukał zielonooki. Mój wyraz twarzy nieco złagodniał. Głośno nabrałam powietrza do płuc, uświadamiając sobie, że chcę mu wybaczyć.
- Wiem, że Elena jest z Damonem i … - zrobił krótką przerwę. – Nie będę się wtrącał.
- Ale gdyby nie była to chciałabyś spróbować z nią, prawda ? – spytałam, spodziewając się twierdzącej odpowiedzi.
- Może kiedyś tak, ale teraz to całkiem co innego. Może chociaż jej uda się zmienić mojego brata na lepsze – wyznał ze stoickim spokojem, spuszczając głowę w dół.
- Tak myślałam – wyszeptałam cicho, nie mogąc uwierzyć, że na chwilę naprawdę myślałam, że blondynowi może na mnie zależeć.
- Czyli przez naszą znajomość chciałeś się do niej zbliżyć !? – spytałam z wyrzutem.
- Oczywiście, że nie ! – zaprzeczył od razu. – Dlatego chciałbym, aby było pomiędzy nami tak jak dawniej.
- Okey – nie wahając się odpowiedziałam zaraz obojętnym tonem.
- Na pewno ? – zapytał, jednocześnie odetchnął z ulgą.
- Tak. Przecież nie mogę cię winić za to, że podoba ci się moja przyjaciółka – fuknęłam, czując pojedynczą łzę w oku.
- Caro… Przecież - próbował bronić się Stefan.
- Nie, w porządku. Nie musisz mi się tłumaczyć. Wybaczam ci – zmusiłam się na lekki uśmiech, cicho pociągając nosem, by opanować ochotę na płacz. Mimo to miałam wielką nadzieję, że jakoś to zauważy i postara się mnie pocieszyć. Nie wiedziałam dlaczego, ale chciałam, by  udowodnił mi, że to co powiedział przed chwilą jest prawdą.
- Dziękuję, to dla mnie wiele znaczy – mruknął Stefan, uśmiechając się do mnie.
- Taa – jęknęłam przeciągle. – Dobrze, że sobie to wyjaśniliśmy. Chyba- zaśmiałam się nerwowo.
- To ja już pójdę. Pewnie masz jakieś plany na popołudnie – zgadywał blondyn, zmierzając do korytarza. Pokiwałam głową, idąc zaraz za nim. Jest dopiero ranek, a ja już mam nieodwracalnie zepsuty humor. Założyłam opadający kosmyk włosów za ucho, podpierając się o drzwi.
- Do zobaczenia Caroline – rzucił na pożegnanie, uśmiechając się do mnie i idąc w stronę swojego samochodu.
- Cześć – odpowiedziałam już bardziej sama do siebie. Zamknęłam uchylone drzwi po woli się po nich osuwając. Schowałam twarz w dłonie, pozwalając spłynąć po niej pojedynczej łzie. Dlaczego ja nigdy nie mam szczęścia z facetami !?




Elena:
Siedziałam samotnie w salonie pensjonatu, próbując znaleźć jakiś sensowny program w telewizji. Po chwili postanowiłam, że zostanę przy jakimś filmie fantasty, który akurat był wyświetlany na jednym z kanałów. Można powiedzieć, że byłam prawie sama w rezydencji, ponieważ Stefan gdzieś wyszedł, a Damon wraz z Klausem poszli coś załatwić. Nawet nie wiedziałam o co chodzi. Zostałam tylko ja i Mary z Suzie, która okazała się być malutką wampirzycą. To wydaje się bardzo dziwnym przypadkiem, ale w końcu wszystko jest możliwe na tym świecie. Do tego mam wrażenie jakby Stefan zaczął mnie unikać, a myślałam, że już się ze wszystkim pogodził i przywyknął do nowej sytuacji. Choć ja sama jeszcze nie mogę się do tego przyzwyczaić. Na domiar złego Jenna, Rick i Jer o niczym nie wiedzą. Ciotka na pewno bardzo się o mnie martwi. Postanowiłam, że do niej zadzwonię i porozmawiam. Kobieta odebrała zaraz po drugim sygnale.
- Elena !? To ty ? – spytała zmartwiona, jednocześnie głośno niebierając powietrza do płuc.
- Tak, to ja ciociu. Dzwonię, aby ci powiedzieć, że już wróciłam –powiedziałam do słuchawki.
- To wspaniale ! Jak było ? – spytała radośnie Jenna.
- Super. Dobrze się bawiłam – odpowiedziałam, przypominając sobie tamte wydarzenia, po których uśmiech w momencie wkraczał na moją twarz.
- To dobrze… - wydukała kobieta. – Tylko  gdzie ty teraz jesteś ? – spytała podejrzliwie. Nie mogłam powiedzieć jej jeszcze prawdy, ponieważ nie byłam gotowa odpowiadać na jej wszystkie zbędne pytania.
- Jestem u Caro – odpowiedziałam szybko.
- Aha. A wróciłaś z tym swoim przyjacielem, którego nie znam ? – zapytała. Mogłam się założyć, że właśnie w tej chwili się uśmiechnęła. – On też jest …- zrobiła, krótką przerwę, odchrząkając nerwowo.
- Tak ciociu – przytaknęłam, domyślając się o co może jej chodzić. – On też jest wampirem.
- Unikajmy słowa na „w” – wydukała, a ja mimowolnie się zaśmiałam.
- Tylko, że ja jestem tym „w”,Jenna i nie mogę tego zmienić – westchnęłam, bawiąc się pilotem od telewizora.
- Wiem, ale teraz powiedz mi, kiedy pojawisz się w domu – rzuciła blondynka.
- Przenocuję dziś chyba u Caro. Mamy dużo do nadrobienia – zaśmiałam się nerwowo, wiedząc, że na razie muszę okłamać ciotkę.
- Dobrze. Muszę kończyć Eleno. Do zobaczenia ! – usłyszałam w słuchawce.
- Pa, Jenna ! – krzyknęłam w odpowiedzi, rozłączając się. Muszę przekonać Damona, aby poszedł ze mną jutro do mojego domu. Jeśli ma nam się udać nie możemy trzymać tego w tajemnicy.
- Nie ładnie tak kłamać – usłyszałam śmiech Mary, schodzącej ze schodów. Też  zachichotałam, robiąc jej miejsce obok mnie.
- Nie miałam wyjścia. Jenna jeszcze o niczym nie wie. Słyszałaś wszystko ? – spytałam brunetkę, marszcząc czoło.
- Nie. Tylko troszeczkę. To była twoja ciotka, tak ? – zapytała spokojnie Salvatore.
- Tak, martwi się – odpowiedziałam, uśmiechając się kwaśno. – Ty też jak widzę nie jesteś w najlepszym nastroju. – zauważyłam, kiedy wyraz twarzy Mary nagle spochmurniał. Kobieta westchnęła, opierając się wygodnie o sofę.
- Boję się, że Suzie nie będzie bezpieczna – wyjaśniła, przymykając powieki. Dotknęłam jej ramienia, uśmiechając się promiennie.
- Na pewno będzie z nami bezpieczna. Wątpię, aby przyszli po nią Volturii – zażartowałam, mając nadzieję, że to rozchmurzy brunetkę choć trochę. Kobieta uniosła kąciki swoich ust do góry, przenosząc wzrok na ścianę.
- Miejmy nadzieję. Nie chciałabym, a by ktoś zagrażał jej życiu tak, jak Avril – wyszeptała, kątem oka spoglądając na wejście do piwnicy.
- Avril ? To ona chciała zrobić coś Suzie ? – zapytałam niedowierzając.
- Niestety tak, ale już po wszystkim – uspokoiła mnie Mary. Odetchnęłam z ulgą, wyłączając telewizor.
- Same głupoty – skomentowałam, śmiejąc się. Mary kiwnęła głową, że się ze mną zgadza. – Pójdę się przejść. Pójdziesz ze mną ?
- Nie mogę zostawić małej samej – Mary kiwnęła przecząco głową, wychodząc na górę.- Miłego dnia, Eleno.
- Dziękuję. Nawzajem – odpowiedziałam i założyłam cienki sweterek, po czym wyszłam z rezydencji. Miałam zamiar odwiedzić Caro ponieważ już dawno się nie widziałyśmy. Nagle usłyszałam dźwięk klaksonu za mną. Prędko się odwróciłam, zauważając auto Damona, w którym znajdował się także Klaus. Pomachałam im ręką podchodząc bliżej.
- Hej ! Już wracacie ? – spytałam, uśmiechając się promiennie w stronę czarnowłosego.
- Tak i miałem nadzieję, że zastanę cię w domu – mruknął Damon, a Klaus cicho się zaśmiał, przez co ja się zarumieniłam. Dobrze wiedziałam co ma na myśli.
- Idę się przejść, może wpadnę też do Caro. Niedługo wrócę jakby coś – rzuciłam odsuwając się od auta.
- Okej, pa – odrzekł niebieskooki, zasuwając szybę.
- Pa – pisnęłam cicho, obdarowując go uśmiechem.                                                                                                      Szybko ruszyłam przed siebie, kierując się w stronę domu blondynki. Szybko mijałam znane mi sklepy i domy. Co chwilę machałam lub witałam się z sąsiadką lub jakąś znajomą. Nagle zostałam gwałtownie przyciśnięta do ściany budynku. Głośno pisnęłam, próbując uciec, ale ta osoba była zbyt silna. Była wampirem i to starszym.
- Cii. Elena, cii. To ja – usłyszałam znajomy głos. Nie mogłam w to uwierzyć. Wiedziałam, że skądś znam ten głos i się nie myliłam, a już na pewno tego nie spodziewałam.
- Nick !? – wydukałam zaskoczona, odgarniając włosy z czoła.
- Dokładnie, Eleno. Jesteś jeszcze piękniejsza niż wtedy, kiedy widzieliśmy się ostatni raz. Tęskniłem – powiedział i już chciał przymierzyć się do pocałunku. Przełknęłam głośno ślinę, zdając sobie sprawę, że nie mam się dokąd odsunąć.
*****************************************************************************************************
Chciałabym od razu przeprosić za tak dużą przerwę ! Wakacje zrobiły swoje :D Mam nadzieję, że mi wybaczycie i będę mogła liczyć na wasze komentarze, które bardzo mnie motywują <33! Chciałabym bardzo podziękować Wice za nominację ♥ ! Oczywiście zabiorę się za nią i już niedługo opublikuję :*
Pozdrawiam wszystkich i zachęcam do czytania <33!